Recenzja filmu

Ludzie Boga (2010)
Xavier Beauvois
Lambert Wilson
Michael Lonsdale

Rozmowy przy stole

W swoim ascetycznym filmie Beauvois próbuje zadawać ważne pytania. Co jest istotą męczeństwa? Czy misja społeczna jest nierozerwalnie związana z powołaniem? Czy wiara, podobnie jak miłość,
Zanim nagrodzony Grand Prix w Cannes film stał się "Ludźmi Boga", dystrybutor opatrzył go zgodnym z oryginałem tytułem "O bogach i ludziach". Ironia polega jednak na tym, że to finałowa wersja tytułu lepiej oddaje wymowę dzieła Xaviera Beauvoisa. Zamiast wątpić, pytać czy roztrząsać konflikty między tym, co boskie i ludzkie, twórcy proponują wizję chrześcijaństwa kompletnego, niezbrukanego, zgodnego z duchem demokracji,  a także, jak pisał w swoich canneńskich dziennikach Tadeusz Sobolewski – "realizującego się w prostym ludzkim geście".

Oparta na faktach akcja "Ludzi Boga" zabiera nas do klasztoru położonego u podnóża gór Atlas w algierskim Tibhirine. Opiekujący się czule muzułmańską ludnością cystersi stają przed dylematem, który może wstrząsnąć fundamentami ich wiary. Eskalacja  wojny domowej zmusza bohaterów do podjęcia trudnej decyzji – zostać wraz z miejscowymi i żyć na celowniku ekstremistów czy uciec i kontynuować klasztorną egzystencję w innym regionie Afryki?

W swoim ascetycznym filmie Beauvois próbuje zadawać ważne pytania. Co jest istotą męczeństwa? Czy misja społeczna jest nierozerwalnie związana z powołaniem? Czy wiara, podobnie jak miłość, jest prawdziwa tylko, jeśli "przetrwa wszystko"? To z jednej strony klasyczny, arthouse’owy "symulator mnicha", pozwalający scena po scenie prześledzić codzienne życie w klasztorze (vide "Wielka cisza" Philipa Groeninga), z drugiej – teologiczna dysputa prowadzona z wykorzystaniem większości technik i środków filmowego minimalizmu.

Paradoksalnie, zbyt mało dzieje się poza kadrem, brakuje niezapisanej przestrzeni między słowami, niewiele da się wyczytać z namiętnie kontemplowanych twarzy bohaterów.  Gdy trzeba zaangażować widza w jakiś proces intelektualny, reżyser sadza cystersów przy stole i każe im deliberować na tematy największej wagi. Słowa leją się jak z odkręconego kranu, kamera nieruchomieje, żywy dotąd świat zastyga, wsłuchany w wypowiadane ze stoickim spokojem  zdania. Pomijam już nawet drażniące błędy konstrukcyjne. Rozwodniony kilkunastoma zakończeniami film ciągnie się tak, jakby reżyser czerpał z męczeństwa widzów perwersyjną frajdę. Na domiar złego, finał, wzniesiony na ogranej metaforze podróży na drugą stronę lustra, do lepszego ze światów, jest banałem wieńczącym to niebanalne dzieło.

"Ludzi Boga" obejrzało we Francji już 3 miliony widzów, co dla błyskawicznie sekularyzującej się Europy musi być wynikiem zastanawiającym. I jeśli potrzeba chrześcijaństwa, "realizującego się w prostym geście" jest rzeczywiście tak powszechna, to impregnowany na wszelką krytykę Beauvois powinien tylko powiedzieć "amen".
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W filmie Xaviera Beauvois spotykają się chrześcijanie gotowi umrzeć za wiarę, muzułmanie którzy chcą... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones