Sim wytrzebiony

Problemem "The Sims 4" nie jest brak basenów, o które społeczność graczy zrobiła kiedyś straszliwą awanturę. Elementy te dołączone będą zresztą w jednej z łatek. Mojemu Simowi nie spędza też snu
Problemem "The Sims 4" nie jest brak basenów, o które społeczność graczy zrobiła kiedyś straszliwą awanturę. Elementy te dołączone będą zresztą w jednej z łatek. Mojemu Simowi nie spędza też snu z powiek brak porannej gazety. Najgorsze dla niego i setek innych Simów jest to, że przed "The Sims 4" było "The Sims 3".



"The Sims" to seria gier, która nie ma praktycznie żadnej konkurencji. Litościwie pomijamy takie simopodobne produkcje jak "7 Sins". "The Sims" to też pewien popkulturowy filar, seria, która od ponad piętnastu lat istnieje w głównym nurcie, zaraz obok shooterów i strategii czasu rzeczywistego. Wstyd przyznawać się do grania, ale też wstyd gry nie znać. Problem w tym, że jeśli już mamy zacząć przygodę z Simami, najnowsza, czwarta część, niekoniecznie jest najlepszym wyborem.



Na pierwszy rzut oka gra prezentuje się świetnie. Redefiniowany został ekran tworzenia Sima. Zamiast milionami suwaków wygląd naszych podopiecznych modelujemy przeciąganiem punktów na ciele. Raz dwa można dodać mięsień piwny, zmienić muskulaturę czy wyostrzyć kości policzkowe. Tylko ze wzrostem się nie pobawimy. I fryzur jakoś mało... Pewnie dodadzą w DLC. 



Gdy już uznamy, że nasz podopieczny (czy podopieczna) wygląda tak, jak chcemy, dobieramy mu cechy charakteru. W tej kwestii od "trójki" zmieniło się niewiele. Wybieramy aspiracje Sima oraz cechy charakteru. Te ostatnie są dość istotne w kontekście nastrójników, więc warto przemyśleć, czy na pewno chcemy flejowatego leniucha o niewyparzonej gębie. Trochę brakuje mnogości opcji z końcowego etapu żywotności "The Sims 3", ale... pewnie dodadzą coś w DLC.

Rodzina gotowa, a więc zaczynamy. Wybieramy działkę (albo gotowy dom) i zaczynamy bawić się ustawieniami. Nowy interfejs jest zaprojektowany naprawdę dobrze i przejrzyście. Odnajdą się w nim zarówno weterani wirtualnego życia, jak i nowicjusze. Tylko mebli i sprzętów trochę mało. Pewnie dodadzą w DLC.



Gdy tylko wystartuje wirtualne życie, od razu możemy pożegnać się z bezszwowym światem "The Sims 3". Kto bawił się w ćmę barową w dodatku do trójki "Po zmroku", może zapomnieć o nocnych eskapadach z klubu do klubu. Teraz wyjście z domu do biblioteki wiąże się z ekranem ładowania. Przejście z jednej parceli na inną też oznacza ładowanie nowego obszaru, bo gra zmienia tzw. instancje. Dlaczego EA Maxis pozbawiło świat Simów płynnej rozgrywki? Na drodze na pewno nie stały przecież ograniczenia technologiczne. To raczej nie zmieni się z DLC.

Nie wszystko w życiu Sima jest różowe. Nasi protegowani potrafią wykonywać teraz kilka czynności jednocześnie. Jest to bardziej elastyczny system, zwłaszcza jeśli chodzi o rozwój cech potrzebnych do zdobycia kolejnych promocji w pracy. Niestety SI Simów nie jest najwyższej próby. Pozostawienie ich samych sobie to nie najlepszy pomysł. Zdarza im się spóźniać do pracy, wykonywać zupełnie idiotyczne czynności albo stać na środku mieszkania jak kłoda. Gdy zaczniemy kolejkować im polecenia, niektóre... po prostu ignorują, nawet przy wyłączonej SI. Może to poprawią... w jakimś DLC.



Dorośli Simowie chodzą do pracy, młodzież z kolei musi uczyć się w szkole. Czas poświęcony na pracę czy naukę to dla nas niewiadoma. Panopticon, którym jest "The Sims 4", na moment przestaje istnieć. Sim po prostu znika i wraca kilka godzin później. Nietrudno domyślić się, że czas w pracy czy szkole to kwestia... dodania tego w DLC.

Ale życie czwartego pokolenia Simów to nie same bolączki. Bardzo ciekawy jest system nastrójników. Emocjonalne huśtawki naszych podopiecznych zależą od tego, co dzieje się wokół nich. Jeśli nasz Sim jest domatorem, na zewnątrz robi się niespokojny. Gdy podczas familiarnej gadki z sąsiadką palnie coś głupiego, może wpaść w zakłopotanie. Te opcje otwierają czasem nowe możliwości rozmowy, na przykład żartowania z siebie, co z kolei pomoże wskoczyć do łóżka sąsiadce, która lubi zabawnych ludzi. Proste i efektywne. Co prawda po kilkunastu godzinach gry system nastrójników staje się niejako muzyką w tle, ale wciąż przypomina o tym, że nasz Sim to teraz więcej niż tylko wskaźnik napełnienia pęcherza, żołądka czy odpoczynku.



Warstwa wizualna to osobna sprawa. Simy są teraz bardziej kreskówkowe. EA Maxis odchodzi nieco od realistycznych postaci. Jednym będzie to pasować, innym – niekoniecznie. Grafika nadal jest jednak czytelna i kolorowa. Na plus trzeba też zapisać płynność. "The Sims 4" będzie śmigać jak rakieta nawet na sprzęcie, na którym otwarty świat "The Sims 3" dostawał czkawki. To jednak spore osiągnięcie, nawet jeśli nasi podopieczni są nieco zbugowani i nie mogą trafić z ubikacji do kuchni. Ekrany ładowania, choć niezwykle częste, też pojawiają się na krótko.

Wspomniane wcześniej DLC to największy problem "The Sims 4". EA Maxis wyszło najwyraźniej z założenia, że gracze mają krótką pamięć. Wystarczy zetrzeć tablicę i napisać na niej coś od nowa. Niestety, to niemożliwe, zwłaszcza po fenomenalnej i niezwykle bogatej w treści "The Sims 3". Czwarta odsłona pokazuje, że król jest nagi. Brakuje wielu elementów rozgrywki, które w poprzedniej odsłonie pojawiały się w dodatkach w stylu "Wymarzone podróże", "Kariera" czy "Studenckie życie". Ostatni dodatek do trójki miał premierę w październiku zeszłego roku. Mija więc rok i za niemałą kwotę dostajemy nową część "The Sims". Owszem, ładną i z kilkoma miłymi usprawnieniami, ale pozbawioną przy okazji tych wszystkich rzeczy, które cieszyły się zainteresowaniem milionów graczy na całym świecie. Nasza pamięć została wyceniona na raptem dwanaście miesięcy.



Najgorsze w tym wszystkim jest to, że "The Sims 4" to całkiem fajna gra. I choć wciąż zadajemy sobie pytanie "dlaczego nie ma...?", pierwsza sesja to przynajmniej kilkanaście godzin kombinowania z wirtualnym życiem Simów. Szkoda tylko, że po tej partii przychodzi gorzka refleksja i przy okazji odpowiedź na zadawane sobie ciągle to samo pytanie. Ta odpowiedź brzmi: pewnie dodadzą w DLC.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones