Recenzja filmu

Kick-Ass 2 (2013)
Jeff Wadlow
Aaron Taylor-Johnson
Chloë Grace Moretz

Skopać tyłek każdy może

"Kick-Ass" wszedł do kin z małymi problemami. Początkowo żadne duże studio nie chciało go promować. W końcu ekranizacja komiksu Marka Millara i Johna Romita Jr. doczekała się wsparcia Lionsgate.
"Kick-Ass" wszedł do kin z małymi problemami. Początkowo żadne duże studio nie chciało go promować. W końcu ekranizacja komiksu Marka Millara i Johna Romita Jr. doczekała się wsparcia Lionsgate. Następnie okazała się niespodziewanym sukcesem. Całość była przewrotna i całkowicie niepoprawna politycznie. Brutalna (momentami wręcz szokująca), a przy tym zabawna. Świeża i pomysłowa. Zrobiona po prostu z jajem... i z jajami. Sequel jest niepoprawny, brutalny i z jajami, tyle że trochę już zgniłymi.

"Kick-Ass 2" szturmuje kina dzięki Universal Pictures. Reżyser jedynki, Matthew Vaughn, został tym razem tylko producentem. Za kamerą zastąpił go Jeff Wadlow. Nie ma on zbyt bogatej filmografii. Na jego koncie znajdują się między innymi "Po prostu walcz!" i "Kłamstwo". Pod względem fabularnym kontynuowane są kwestie z części pierwszej. Dave Lizewski (Aaron Taylor-Johnson) stał się inspiracją dla nowej fali superbohaterów. Sam jednak postanowił zawiesić kostium Kick-Assa w szafie. Tymczasem Mindy Macready rozpoczyna naukę w szkole średniej. Zamiast koncentrować się na lekcjach wybiera jednak walkę z bandytami w przebraniu Hit Girl. Z czasem jednak role się odwracają. Mindy próbuje bowiem przypodobać się rówieśniczkom, a Dave zyskuje wsparcie w grupie Justice Forever. Dowodzi nią Pułkownik Stars and Stripes (Jim Carrey). Wszystko to zaprowadzi bohaterów do finałowej konfrontacji z The Motherfuckerem (Christopher Mintz-Plasse) i grupą opłaconych przez niego zbirów...

Pierwszy "Kick-Ass" był udanym połączeniem motywów zebranych z popkultury, świeżego podejścia do postaci superbohatera i przemocy. Dyskusję wokół obrazu podsycała postać 11-letniej Hit Girl. "Kick-Ass 2" stara się uosabiać zasadę "więcej czyli lepiej". Ostatnią z wyżej wymienionych składowych doprowadza przy tym do skrajności. Próba gwałtu, podrzynanie gardeł, masowe morderstwa, wymioty i krew – zapomnijcie o półśrodkach. "Kick-Ass 2" nie szczędzi mocnych widoków. O ile samą odwagę należy pochwalić, to już sposób realizacji mocno kuleje. Jeff Wadlow nie ukazuje makabry w sposób ciekawy i umowny, który stanowił o sile części pierwszej. Tutaj jatka przedstawiona jest bez szerszego kontekstu i bezrefleksyjnie. Bohaterowie także nie wyciągają z niej żadnych wniosków. W czasach masowych produkcji "grzecznych do obrzydzenia" taka bezkompromisowość jest chwalebna. Niemniej wszystko trzeba ukazać umiejętnie i z uzasadnieniem. Dla Wadlowa przemoc jest jednym z dwóch celów samym w sobie. Nie jest podejście, za które należy się pochwała.

Tuż przed premierą Jim Carrey zarzucił obrazowi zbytnią brutalność i wycofał się z promowania produkcji. Decyzję aktora można teraz usprawiedliwiać. Postać Pułkownika Stars and Stripes łagodna nie jest. Nicolas Cage jako Big Daddy w jedynce również był brutalny, ale potrafił dodać swej postaci trochę koniecznego humoru. Carrey tego nie robi, bo na ekranie go za mało. Nie zmienia to faktu, że z całej obsady wypadł i tak najlepiej. Na uwagę zasługuje też Olga Kurkulina jako Mother Russia. Poza tym fabuła przeskakuje między wątkami Kick-Assa, Hit Girl i Motherfuckera. Żaden z nich nie jest jednak zbyt ciekawy. Chloë Grace Moretz najzwyczajniej wyrosła z roli. 11-letnia Hit Girl była postacią wyjątkową, niespotykaną. Teraz to po prostu kolejna nastolatka mająca cięty język. Christopher Mintz-Plasse jako Red Mist w "Kick-Ass" stworzył postać, która mogła zyskać sympatię widzów. Tutaj jego Mutherfucker jest kolejnym banalnym i płytkim przeciwnikiem, tyle że w komiksowym wydaniu. Co więcej postać ta jest mocno przedobrzona i miejscami zamiast być karykaturalną niebezpiecznie blisko zbliża się do zwykłej żenady.

Pierwszy "Kick-Ass" był zrobiony na całkowitym luzie. Luzacko traktował także wynik finansowy. W "Kick-Ass 2" ten jest drugim nadrzędnym celem. To powoduje, że kontynuacji brak uroku oryginału. Wszystko jest dosadniejsze, bardziej łopatologiczne i momentami niestety czysto wulgarne. Równocześnie całość zawiera w sobie jednak kilka perełek, niezłych pomysłów i rzecz jasna Jima Carreya. Bywa zabawnie i z przesłaniem. Wychodząc z kinowej sali ma się jednak poczucie jak po kupnie płyty, którą nabyło się tylko z uwagi na świetny singiel ją promujący. Niezłe momenty są, ale całość ogólnie rozczarowuje.

Scena po napisach zawiera furtkę do możliwej części trzeciej. Można mieć tylko nadzieję, że producenci wrócą do korzeni i będzie ona w podobnym stylu co film z 2010 roku.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Kick-Ass 2" to sequel kontrowersyjnej produkcji z 2010 roku, opowiadającej o nastoletnich, samozwańczych... czytaj więcej
Rozkładający na czynniki pierwsze komiksowe konwencje cykl Marka Millara i Johna Romity jra. to ironiczna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones