Doceniam ciekawy filmowy obraz Wiednia, robotę operatora i aktorów z Schurawlow na czele. Sympatyzuję z tym, jak film porusza trudne polityczne i społeczne kwestie w gatunkowej formule, z jego
Dobre kino gatunkowe potrzebuje trzech składników. A nade wszystko – ciekawego świata przedstawionego. Od początku musi on wciągać widzów, czy to uwodząc, czy odpychając. Pod tym względem austriacki thriller "Piekło" nie zawodzi.
Akcja filmu rozgrywa się w Wiedniu, ale nie jest to cukierkowy, pocztówkowy Wiedeń z Praterem, tortem Sachera i pamiątkami po Habsburgach. Reżyser Stefan Ruzowitzky odsłania przed nami mroczne podbrzusze miasta, tak jak Scorsese robił to z Nowym Jorkiem w "Ulicach nędzy" czy "Taksówkarzu". Widzimy więc na ekranie Wiedeń obskurnych kamienic czynszowych i zapuszczonych mieszkań; prostytutek i ich klientów; pijackich powrotów nad ranem z całonocnych imprez i całodobowych sklepów; szpitali na dyżurze i komisariatów policji. Miasto ciągle zanurzone w mroku, zamieszkane przez migrantów z takich miejsc jak Turcja i kraje byłej Jugosławii, przez szemranych przedsiębiorców i zdziwaczałych seniorów. Podróżujemy przez przestrzenie naznaczone codzienną przemocą, agresją, rasizmem i seksizmem.
Ruzowitzky sugestywnie pokazuje ten świat na ekranie i sprawnie przez niego prowadzi. Pomagają mu w tym świetne zdjęcia Benedicta Neuenfelsa – naturalistyczne, rozedrgane, ziarniste, zanurzone w zawsze zbyt słabym świetle latarni, neonów, oświetlonych sklepowych wystaw. Sam świat przedstawiony do rasowego filmowego widowiska jednak nie wystarczy. Potrzebny jest jeszcze bohater. Albo bohaterka. I w tym zakresie "Piekło" także się sprawdza. Przez nocny Wiedeń prowadzi nas bowiem Özge – młoda kobieta wychowana w rodzinie tureckich imigrantów. Özge pracuje nocą na taksówce, trenuje tajski boks, nie mówi dużo i jak każda dobrze napisana filmowa postać nosi w sobie tajemnicę. Potrafi o siebie zadbać, nie chce wejść ani w rolę ofiary, ani damy w opałach, czekających na mającego wybawić ją mężczyznę. Na ekranie wciela się w nią świetna, charyzmatyczna, pochodząca z Uzbekistanu aktorka, Violetta Schurawlow.
Niestety dla twórców "Piekła" dobre kino potrzebuje też przekonującej historii, co akurat się nie udało. Pomysł na fabułę jest nawet ciekawy: Özge przypadkowo staje się świadkiem morderstwa. Widzi, jak szaleniec okrutnie morduje jej sąsiadkę, prostytutkę. Mężczyzna zauważa, że Özge dostrzegła jego twarz. W związku z czym zaczyna na nią polować.
Do tej historii twórcy filmu upychają wiele ważnych i interesujących wątków. Przemoc (w tym seksualną) wobec kobiet, różne formy patriarchalnej opresji, problem relacji kultury islamu i Zachodu oraz pozycji kobiety w islamskiej kulturze. Całość tworzy podnoszącą na duchu feministyczną opowieść, historię upodmiotowienia młodej kobiety. Niestety, od mniej więcej połowy filmu scenariusz się sypie. Kolejne zwroty akcji są coraz mniej prawdopodobne i coraz gorzej umotywowane. Zachowania postaci przestają być wiarygodne. Nagromadzenie dziwacznych scenariuszowych decyzji, sprzecznych z elementarnym rozsądkiem działań bohaterów i wziętych z kapelusza zwrotów akcji sprawia, że końcówka filmu staje śmieszna w niezamierzony chyba przez twórców sposób.
Doceniam ciekawy filmowy obraz Wiednia, robotę operatora i aktorów z Schurawlow na czele. Sympatyzuję z tym, jak film porusza trudne polityczne i społeczne kwestie w gatunkowej formule, z jego feministycznym przesłaniem. Tym bardziej żałuję, że na koniec mogę tylko powiedzieć "wszystko dobrze, szkoda tylko, że bez sensu". Pracująca przy filmie ekipa naprawdę zasługiwała na lepszy scenariusz.
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu