Recenzja filmu

Sekrety morza (2014)
Tomm Moore
Agnieszka Matysiak
Mateusz Ceran
Małgorzata Kożuchowska

Taka piękna żałoba

Moore traktuje swoich młodych widzów serio, nie podlizuje się im, brnąc w infantylną feerię akcji i atrakcji, ale wymaga od nich skupienia i gotowości do odkrywania znaczeń, ukrywających się
Nad brzegiem morza, na bliżej nieokreślonej wyspie Morza Północnego, w wysokiej latarni mała rodzina wiedzie proste, ale beztroskie życie z dala od zgiełku nowoczesnego świata. Nie od razu polubimy bohaterów – hołdującą tradycyjnym wartościom matkę, krnąbrnego chłopca, szorstko odnoszącego się do młodszej, pozbawionej cech szczególnych siostry-niemowy, wreszcie roztargnionego niestroniącego od kufla ciemnego stouta ojca. Na pierwszy rzut oka widać, że minimalistyczna animacja stanowi antidotum dla seryjnie produkowanych, cierpiących na ADHD kolorowych i efekciarskich kreskówek.



Moore traktuje swoich młodych widzów serio, nie podlizuje się im, brnąc w infantylną feerię akcji i atrakcji, ale wymaga od nich skupienia i gotowości do odkrywania znaczeń, ukrywających się nie tyle w bogatej symbolice, co w wizualnej kontemplacji. Udowadnia, że błyskotliwie i konsekwentnie poprowadzona bajka może być również atrakcyjna dla dorosłych. Nie ma tu tanich chwytów w postaci podwójnego kodowania – tak powszechnego we współczesnym filmie animowanym. Zamiast sypać żartami zrozumiałymi tylko dla dorosłych, które mają umilać im seans z dziećmi, Moore woli nawiązania do nowoczesnego malarstwa. Podczas, gdy jego debiut oscylował wokół motywów kubistycznych, "Sekrety morza" czerpią raczej z fowizmu – nurtu, który dbał o absolutną zgodność i równowagę między wyrazem a sugestywną emocjonalnością.

Podobnie jak fowiści Moore nie maskuje płaskości animowanego obrazu, uciekając się do perspektywy i światłocienia, ale przeciwnie – uwydatnia płaskie formy przez ich uproszczenie, stawiając na łagodne, ale wyraźne linie i kolor. Barwy w zgaszonej palecie zderzają się ze sobą, unikając jednak krzykliwych kontrastów. Powolne opowiadanie, skłaniające do skupienia na ruchu, płynie jak muzyka – kolejne kadry zjawiają się niczym zharmonizowane akordy. Wizualna melodyczność, dominująca zwłaszcza w scenach pod wodą, przynosi na myśl twórczość Henriego Matissa z jego miękkimi konturami, zmieniającymi się w synkopowany rytm płynących fal. Sugestywna lapidarność francuskiego malarza, uważanego za pioniera komiksu, ujawnia się też w zuchwałych interpretacjach ludzkich kształtów, twarze sowiej wiedźmy i babci są niemal żywcem przeniesione z obrazu "Senecio".



Przede wszystkim jednak świat ujęty z perspektywy chłopca najbliższy jest twórczości Paula Klee, zwanego "prymitywem nowej wrażliwości". Jego obrazy przypominają hermetyczny świat dziecięcych rysunków, których pełne znaczenie zna tylko sam autor. Twórca nie prowadzi widza za rękę, nie tłumaczy w obszernych dialogach reguł rządzących światem małej rodzinki z morskiej latarni i zazębiającego się z nim fantastycznego wymiaru bohaterów celtyckich legend. Ukryty wszechświat dociera do patrzącego etapami, wraz z pojawiającymi się zjawami, których sens nie jest łatwo uchwytny ani domknięty. Więcej się tu sugeruje, niż mówi wprost, ale każda kreska ma tu znaczenie, a barwa nie stanowi tylko czynnika uzupełniającego, ale jest integralną częścią organizacji obrazu. Wysuwające się na pierwszy plan błękity i cofające się pod naporem zgaszonej czerwieni szarości nadają przestrzeni właściwą głębię i żywotną wibrację bez uciekania się do technologii 3D.

"Sekrety morza" nie są jednak tylko artystycznym popisem malarskiej erudycji, podobnie jak w "Sekrecie księgi Kells" wszystko przefiltrowane jest przez oczy kilkuletniego chłopca. Paul Klee patronuje tu zatem nie tylko kresce, ale też emocjonalnym i znaczeniowym konotacjom. Ben czuje się opuszczony, niemal zdradzony przez nieobecną matkę, ignorowany przez ojca i drażniony przez młodszą siostrę. Jest za młody, by w pełni dopuścić do siebie myśl o śmierci, ale wystarczająco świadomy, by odczuć towarzyszący jej ból. Aby zrozumieć, dlaczego do jego beztroskiego dzieciństwa i świata pełnego codziennych przygód wkradł się nagle mrok, zaprzęga wyobraźnię zapośredniczoną w celtyckiej mitologii, w której wyrastał, słuchając przy kominku, otulony w koc, opowieści matki. Nie przez przypadek postać tragicznego olbrzyma Mac Lira przypomina ojca. Ben nie śmie myśleć o matce jako umarłej, fantazjuje, że jest selkie, czyli celtycką syreną-foką, która zeszła na ląd z miłości do człowieka, ale jej tęsknota za morzem kazała jej do niego wrócić. Jako selkie postrzega też swoją siostrę Sirszę, którą podświadomie obwinia za śmierć matki. Ma nadzieję, że pewnego dnia "zła" siostra ubrana w foczą skórę sama wróci do morza albo swoim syrenim śpiewem wyzwoli zaklęty świat i przywróci matkę do żywych. Z czasem jednak chłopiec zaczyna rozumieć, że walka z żałobą i lękiem przed kolejną stratą nie jest czymś, o co warto walczyć za wszelką cenę. Dojrzewa do myśli, że smutek to rewers radości, bez którego ta druga jest niemożliwa.



Tomm Moore, ponownie sięgając do legend o gaelickiej proweniencji, tym razem nie pozwala im się zdominować. "Sekret księgi Kells" w formie i treści była przedsięwzięciem bardziej radykalnym, "Sekrety morza" są przystępne, ale też bardziej precyzyjne i eleganckie. Przede wszystkim jednak ich ludowe inspiracje silniej splecione są z opowieścią. Tradycja jest tu narzędziem refleksji nad siłą wspomnień. W tej rozgałęzionej metaforze żałoby dokonuje się proces różnicowania pamięci: jedna rozdrapuje rany i prowadzi do inercji, druga ocala wspomnienia o kochanych osobach i pozwala wybrać życie, mimo poczucia straty.
1 10
Moja ocena:
9
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Sekrety morza" jest drugim po "Sekrecie księgi z Kells" i wierzę, że będzie równie znanym filmem w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones