Recenzja filmu

Wyścig z czasem (2011)
Andrew Niccol
Justin Timberlake
Amanda Seyfried

Timberlake w sosie SF

Ostatnimi czasy popularny frontman sławnego onegdaj boysbandu N'Sync coraz lepiej radzi sobie na poletku aktorskim. Począwszy od "Alpha Dog", gdzie partnerował samemu Bruce'owi Willisowi, przez
Ostatnimi czasy popularny frontman sławnego onegdaj boysbandu N'Sync coraz lepiej radzi sobie na poletku aktorskim. Począwszy od "Alpha Dog", gdzie partnerował samemu Bruce'owi Willisowi, przez dobrą kreację w "The Social Network", aż do produkcji "Wyścig z czasem". Jak widać, Justin stara się dobierać różnorodny repertuar, by uniknąć zaszufladkowania i rozwijać się w swojej nowej profesji. Jak jednak przebranżowiony Timberlake spisał się w obrazie utrzymanym w konwencji pesymistycznego kina science fiction, ukazującego bezwzględny świat przyszłości?

Ciekawy pomysł bazowy to nierzadko połowa sukcesu. "Wyścig z czasem" przedstawia zaś świat, w którym to czas jest podstawową walutą. Po osiągnięciu wieku 23 lat ludzie się nie starzeją. Jest jednak pewien kruczek - po przekroczeniu wspomnianej liczby lat u każdego mieszkańca uaktywnia się licznik odmierzający czas do rychłego zgonu. Jedynym sposobem na przedłużenie swojej egzystencji staje się zarabianie na każdą cenną chwilę przedłużającą żywot. Will Salas (Timberlake) jest jednym z milionów, którzy każdego dnia borykają się z problemem zdobycia odpowiedniej ilości cennej waluty. Wszystko zmienia się jednak w momencie, gdy główny bohater ratuje z opresji tajemniczego nieznajomego, który obdarza go olbrzymią ilością jednostek czasu, a sam popełnia samobójstwo. W konsekwencji Salas zostaje niesłusznie oskarżony o morderstwo i musi uciekać. Po drodze zabiera ze sobą zakładniczkę w osobie pięknej Sylvii (Amanda Seyfried). Mając na karku oddział policji wyspecjalizowany w ściganiu złodziei czasu, Will nie będzie miał łatwego zadania...

Doświadczony reżyser (Niccol od "Truman Show" i "Lord of War"), interesujący koncept bazowy scenariusza, stosunkowo znane nazwiska w obsadzie i gęsty, dekadencki klimat kina spod znaku science fiction - czy coś mogło pójść źle? Niestety, produkt nie spełnia oczekiwać. Film miał bowiem zadatki na kino nieco ambitniejsze, "sensacyjniak" z wyższej półki (a la "Raport mniejszości"). Gdy jednak sam skrypt oferujący sporo scen na pograniczu kiczu oraz sztampowych rozwiązań niedomaga, ciężko by całość robiła wrażenie. Owszem, rozwój akcji utrzymany jest w zadowalającym tempie, niemniej brak wyczucia reżysera w kwestii niektórych scen mocno razi (przesadnie łzawy moment "spotkania" z matką). Sam pomysł na przekazywanie jednostek czasu poprzez wzajemne ściśnięcie nadgarstków z dawcą/odbiorcą także niezbyt dobrze sprawdza się na ekranie. Bohaterowie co rusz obejmują się, by przekazać sobie kredyty, co z początku nie razi, jednak wraz z rozwojem akcji zaczyna mimowolnie śmieszyć.

Scenariuszowo otrzymaliśmy sztampę - Timberlake śmiga z jednego miejsca na drugie, szastając po drodze kredytami/czasem, postanawiając w międzyczasie wystąpić przeciwko reżimowi i zostać "jedynym sprawiedliwym". Zero rozterek moralnych, niewiele więcej refleksji... Szkoda, bo sam temat aż prosił się większe wyeksploatowanie. Do tego wspomniane wcześniej ckliwe/kiczowate momenty psują odbiór filmu.

Można powiedzieć, iż największym magnesem na widza w przypadku "Wyścigu z czasem" jest sama obecność Timberlake'a w obsadzie. Nazwisko było nie było znane, przez kobiety lubiane, mające docelowo podbić liczbę widowni w salach kinowych. Niemniej Justinowi nie można zarzucić iż stoi w miejscu - pod względem aktorskim cały czas stopniowo wprawia się w meandry zawodu, wypadając na wielkim ekranie może nie, nomen omen śpiewająco, aczkolwiek coraz lepiej. Oczywiście jego osoba niekoniecznie pociągnęłaby ambitną, kampową produkcję, niemniej na "Wyścig z czasem" wystarczyło. Starającemu się z pozytywnym skutkiem dobrze wypaść na ekranie Timberlake'owi partneruje Seyfried ("Mamma Mia!"), stanowiąca ładne tło dla mknącej akcji.

"Wyścig z czasem" ma właściwie jedną poważną wadę - obrazowi Niccola brakuje nieco charakteru. Sam pomysł to zdecydowanie za mało, by pociągnąć cały film. Do tego jeśli interesujący koncept jest zrealizowany bez polotu, upstrzony kiczowatymi scenami i skrótami myślowymi w scenariuszu (po dziś dzień nie rozumiem koncepcji "triku" w siłowaniu się na rękę), to całość wypada niestety średnio. Występy Timberlake'a i Seyfried podbijają nieco walory obrazu, jednak wspomniane wyżej wady obniżają przyjemność z seansu. Krakowskim targiem "szósteczka" - jest nieźle, aczkolwiek mogło być zdecydowanie lepiej.

W telegraficznym skrócie: Timberlake walczy z upływającym czasem; klimatyczne kino science fiction z niewykorzystanym potencjałem; scenariuszowa sztampa bez głębszych refleksji.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Andrew Niccol. Pozwolę sobie wymienić wszystkie filmy w jego dorobku, bo nie było ich wiele, a na pewno o... czytaj więcej
Kto z nas nie marzył choć przez chwilę, by żyć wiecznie? Andrew Niccol w swoim najnowszym filmie o... czytaj więcej
W tym filmie to pytanie ma głębsze znaczenie. "Wyścig z czasem" wprowadza nas bowiem w świat, w którym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones