Recenzja gry

Far Cry 3 (2012)
Patrick Plourde
Patrik Méthé
Gianpaolo Venuta
Michael Mando

Tropikalne serbskie kino

Z serią "Far Cry" jest podobnie jak z tasiemcową już "Final Fantasy". Każda odsłona gier Ubisoftu to kompletnie inna fabuła i bohaterowie, a jedynym łącznikiem między nimi jest nazwa i
Z serią "Far Cry" jest podobnie jak z tasiemcową już "Final Fantasy". Każda odsłona gier Ubisoftu to kompletnie inna fabuła i bohaterowie, a jedynym łącznikiem między nimi jest nazwa i sandboksowe zmagania z pierwszoosobowego punktu widzenia. Pierwsza część była mało subtelnie oparta na "Wyspie Doktora Moureau". Druga, dziejąca się w targanej wewnętrznymi konfliktami Afryce Środkowej, nawiązywała nieco do "Jądra ciemności". Trzecia nie ma już tego problemu. To miks "Srpskiego filmu", wspomnianej książki Josepha Conrada i "Alicji w Krainie Czarów". Brzmi makabrycznie?



Rzadko kiedy w grach protagonistą jest nie tyle every man, co byle kto. Jason Brody to właśnie taki koleżka. Dobry college, bogaci rodzice, kasa na zachcianki i zabawa w ryzyko dla rozpuszczonych dzieciaków. Ma zawadiacką fryzurkę, fajnego smartfona i właśnie siedzi w klatce, gdy Vaas, obłąkany lider piratów, prowadzi z nim coś jakby dialog o szaleństwie i gwałcie. Jason jest nieopierzonym smarkaczem, który bardzo szybko będzie musiał nauczyć się bycia twardzielem. Zaraz po brawurowej ucieczce z obozu niewolników Vaasa nasz bohater zostaje uratowany przez niejakiego Dennisa. Ten robi mu tatu, dziarę a la samoańskie Pe'a i karmi opowieściami o wojownikach i chwale. Trudno o bardziej podatny grunt niż amerykański młodzieniaszek...

Leitmotivem trzeciego "Far Cry" jest obłęd. Zdrowo trzepnięty jest Vaas, którego na pewno poznaliśmy z racji gęstej promocji jego monologów. Jego szef, Hoyt, także sprawia wrażenie, jakby brakowało mu kilku klepek. Dennis, nasz "nauczyciel", jest zbyt groteskowy, by mógł tak na poważnie rzucać komunałami na temat ścieżki wojownika. Na dokładkę pozostaje doktorek, który ma prywatną jaskinię wypełnioną grzybkami halucynogennymi i zajmuje się gotowaniem dragów dla piratów. Ale największą jajecznicę z mózgu robi główny bohater. Bo to Jason, w swoim zacięciu, by uratować znajomych (i rodzinę w postaci brata), dokona niejednej transgresji, której my – jego oczyma – będziemy świadkiem. Jest to zdecydowanie najmocniejszy punkt fabuły "Far Cry 3", ale i rzecz, o którą łatwo się potknąć. Ubisoft zadaje proste pytanie: W trakcie każdej gry zabijamy setki, jeśli nie tysiące ludzi. Czemu nie ma to wpływu na naszego bohatera? A jeśli ma, to jaki?



Jason Brody ma nieco łatwiej – jest żółtodziobem, który musi walczyć o przetrwanie, łatwiej wmówić mu pewne rzeczy, wywrócić moralność na lewą stronę. W dodatku jest stereotypowym Amerykaninem, który gdzieś ma ten kowbojski kapelusz i pluje tytoniem. A raczej plułby, gdyby było to znowu modne. Jason jest przerażony, kiedy zabija pierwszego w życiu człowieka. Ale bardzo szybko okazuje się, że walka z Vaasem i piratami zaczyna być dla niego dobrą zabawą. Ma broń, plemienny tatuaż, ponętna Citra traktuje go niemal jako jednego ze swoich, a Dennis jest w niego zapatrzony jak w święty obrazek... Tylko czemu uratowani znajomi pytają, po co Jasonowi tyle śmiercionośnych zabawek? Czemu jego dziewczyna jest, delikatnie mówiąc, zaniepokojona, widząc, jaką radość Jason czerpie z masowej rzezi? "Dżungla sprawia, że tracisz zmysły", mówi jedna z postaci drugoplanowych. Nasz protagonista bardzo szybko wkracza na równię pochyłą, która wiedzie go ku obłędowi. Jak skończy się ta sprawa, nie powiem. Wystarczy nadmienić, że Ubisoft z dość niebezpiecznego motywu fabularnego wychodzi z tarczą, nie na niej. Przy okazji, powiedzmy to wprost, w przypadku "Far Cry 3" oznaczenie PEGI 18 jest jak najbardziej na miejscu. Ilość przemocy, choć sprawnie wpleciona i konstytuowana przez fabułę, przywodzi na myśl produkcje Treyarch. Ale o ile w takim "Call of Duty: Black Ops" trafiała się jedna scenka ze szkłem w ustach ofiary, o tyle tutaj mamy prawdziwą symfonię przemocy, łącznie z nurkowaniem w masowym grobie i wciskaniem palców w rany podczas tortur. Warto to wszystko zobaczyć na własne oczy, zwłaszcza że kulminacja tego festiwalu krwi i brutalności znajduje się w sprawnie zrobionej konkluzji głównego wątku.

Jedyne, do czego można się w kwestii fabuły przyczepić, to kilka cliché, w stylu zapalniczki ratującej życie Jasona. Na szczęście to tylko małe kwiatki, rdzeń fabuły pozostaje nienaruszony. Warto też dodać, że przerywniki generowane na silniku gry zrobione są fenomenalnie. Michael Mando, który stoi za głosem i fizjonomią Vaasa, odwalił kawał świetnej roboty. Ale i inne postacie – doktor, Dennis, Citra czy mocno nieprzyjemny Buck – to majstersztyki. Animacja, mimika czy mowa ciała to dowody na kunszt speców od motion capture.



Co ciekawe, masowa rzeź jest bardzo dobrze osadzona w mechanice gry. Ta wręcz wymusza na nas podejmowanie jak największej aktywności (czyli głównie zabijania), gdyż w "Far Cry 3" mamy sporo tak zwanych elementów RPG. Jason opisany jest trzema drzewkami umiejętności. Za każdym razem, gdy zdobędziemy poziom doświadczenia, możemy wybrać nową zdolność. Nie wszystkie jednak dostępne są od razu. Ba, czasem bywa tak, że mamy wyprztykane wszystkie skille, kilka punktów na koncie, ale trzeba ruszyć dalej główny wątek, by można było kupić inne umiejętności. Podobnie rzecz ma się z ekwipunkiem. Zaczynamy z małym plecakiem, lichym paskiem na amunicję i portfelem, który jest kompletnie passe. W stylu niemalże "Assassin's Creed 3" zaczynamy więc polować na wszelaką zwierzynę, a nasz plecak wypełnia się śmierdzącymi kawałkami skóry, którą przeszyjemy na odpowiednie ulepszenia. Czasem, aby zdobyć skalp konkretnego zwierzaka, trzeba będzie się nieźle napocić. Dotyczy to zwłaszcza fauny dużego kalibru: niedźwiedzi, rekinów czy tygrysów.

Sama walka zaś zrealizowana jest bardzo dobrze, choć trudno mówić o rewolucji. Mamy zestaw dobrze sprawdzonych pukawek, świetny model strzelania oraz dość klasyczne podejście do skradania, łącznie z paskiem widoczności. Nie jest to oczywiście "Dishonored" czy "Hitman", ale na potrzeby shootera przemykanie między krzakami sprawdza się idealnie, choć przypomina nieco granie w "Pokemon". I tu główną rolę odgrywa bujna trawa...



Poza wątkiem fabularnym mamy do wykonania także masę różnych innych rzeczy. Wspinanie się na wieże radiowe, które odblokowują kawałki mapy, szukanie fantów w postaci figurek i japońskich listów, wreszcie – misje łowieckie i kontrakty zabójcy. Na koniec zostawiłem najlepsze, czyli garnizony. Mapa wyspy usiana jest różnymi placówkami wroga. Każdą z nich możemy przejąć, by odblokować tam punkt szybkiej podróży. Tu pojawia się najfajniejszy chyba moment w grze. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, byśmy rzucili kilka koktajli Mołotowa, wjechali jeepem w środek obozu i RKM-em skosili jak zboże tych wrogów, którzy jeszcze nie zdążyli spłonąć żywcem. Świetne, ale gra w perfidny sposób najbardziej nagrodzi nas (punktami doświadczenia), gdy załatwimy rzecz po cichu. Najlepiej bez uruchomienia alarmu i gdy bohater będzie niewidoczny aż do zdobycia danego posterunku. Sprawę ułatwiają tu takie rzeczy, jak beczki z materiałami łatwopalnymi czy zamknięte w klatce zwierzę, które zamiast do transportu może się dzięki naszej pomocy wyrwać na wolność i rozszarpać swoich ciemiężców. "Far Cry 3" pozwala nam na dość sporą dozę wolności w obrębie, było nie było, zwykłego shootera.

Od strony technicznej seria "Far Cry" zawsze stała na najwyższym poziomie. W tym zakresie mamy mariaż świetnie oddanych tropików z pierwszej części oraz nadal niezłego skryptu podpalania flory, który poznaliśmy w sequelu. Na pewno znacznie lepiej "Far Cry 3" prezentować się będzie w wersji pecetowej. Konsolowa mimo wszystko podlega pewnym ograniczeniom, z których najbardziej przykre jest redukowanie ostrości tekstur. Gdy stoimy na szczycie jakiejś wieży, widać to szczególnie boleśnie. Strona audio zaś to prawdziwy majstersztyk. Voice acting jest najwyższej próby, odgłosy otoczenia odpowiednio realistyczne, a ścieżka dźwiękowa – palce lizać. Głównie buczeć będzie coś na kształt plemiennego dubstepu (sic!), choć przy okazji misji, w której palimy wielkie pola marihuany, z głośników sączy się fenomenalny miks elektroniki i reaggae.



"Far Cry 3" nie jest grą idealną, nie burzy podstawy świata shooterów. Ubisoft obrał dość konserwatywną ścieżkę, na której sprawdził się znacznie lepiej niż na drodze rewolucji. Panowie ze studia w Montrealu zrobili po prostu dopracowanego shootera z elementami skradanki i RPG, osadzonego we względnie otwartym świecie. Jako dodatek pojawia się naprawdę dobrze skrojona fabuła, z ważnym pytaniem, na które odpowiada w sposób, który nie wprawi nas w zażenowanie. Warto spróbować, choć z racji gargantuicznej wręcz dawki przemocy nie jest to gra dla każdego.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Far Cry 3" to gra stworzona i wydana przez francuskie studio Ubisoft znane głównie z takich serii, jak... czytaj więcej
Aż do dnia dzisiejszego, między zapalonymi graczami trwa spór dotyczący olbrzymiej, lecz koniecznej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones