Ilekroć reżyser Arni Asgeirsson pozwala sobie na odrobinę ironii i wraca do porzekadła o miękkim sercu i twardym kuprze, film o przygodach dzielnego ptaszka uruchamia całe spektrum odpowiednich
Pisklak Franek może nie wygląda jak postrach niebios, ale spokojna głowa – w przestworza zabiorą go miłość i tęsknota. Kiedy za sprawą przebiegłego kocura zostanie rozdzielony ze swoją ptasią rodziną oraz ukochaną siewką Julką, przyda mu się coś więcej niż ostry dziób i silne skrzydła. Jak nietrudno się domyślić, pełna niebezpieczeństw podróż do mitycznej Rajskiej Doliny będzie zarazem przyspieszonym kursem dojrzewania.
GunHil
Podobny motyw fabularny staje się powoli evergreenem w filmach animowanych. Nie ma chyba łatwiejszego scenariopisarskiego wytrychu, żeby prześlizgać się po niezbędnych punktach węzłowych: najpierw – stracie i desperacji, następnie – poszukiwaniu wewnętrznej siły i odnalezieniu azylu w przyjaźni, wreszcie – spektakularnym triumfie w starciu z losem. "Odlotowy nielot" podąża tą ścieżką z niewolniczą wiernością wobec konwencji, którą widzieliśmy już wielokrotnie, w znacznie lepszym wydaniu: w "Legendach sowiego królestwa", "Dobrym dinozaurze", a także arcydziełach formatu "Koraliny" i "Gdzie jest Nemo?". Owo scenariopisarskie lenistwo jest bolesne o tyle, że film ma swoje źródła w islandzkich baśniach i przydałoby się w nim więcej fabularnego szaleństwa, egzotycznej (przynajmniej z naszego punktu widzenia) ikonografii oraz nieoczywistych rozwiązań fabularnych.
GunHil
Sam nielot jest pocieszną i całkiem zgrabnie napisaną postacią – raczej nie zanudzi na śmierć dorosłych widzów, istnieje też spora szansa, że rozśmieszy i rozczuli najmłodszych. Ilekroć reżyser Arni Asgeirsson pozwala sobie na odrobinę ironii i wraca do porzekadła o miękkim sercu i twardym kuprze, film o przygodach dzielnego ptaszka uruchamia całe spektrum odpowiednich emocji: kibicowanie Frankowi przychodzi bez trudu, a niechęć do czarnego charakteru (w tej roli majestatyczny sokół Cień), jest stale podsycana. Humor pozostaje, mówiąc kurtuazyjnie, bezinwazyjny, całość trzyma jako takie tempo, a twórcy nie obrażają niczyjej inteligencji i nie starają się na siłę kokietować dorosłych, jakby od sukcesu w box-offisie zależały losy całego świata.
Nie zmienia to oczywiście faktu, że jeśli miałbym z czystym sumieniem rekomendować "Odlotowego nielota", to przede wszystkim widzom, którzy ostatnie dwie dekady spędzili pod lodem. Poprawna, ale wtórna i niezbyt urodziwa produkcja ze Skandynawii nie wytrzymuje porównania ani z amerykańską wagą ciężką, ani z niezależnymi międzynarodowymi perełkami. Mimo ciekawego materiału źródłowego jest pozbawiona własnej tożsamości i podobnie jak pechowy Franek z trudem odrywa się od ziemi.
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu