Recenzja filmu

Odlotowy nielot (2018)
Árni Ólafur Ásgeirsson
Dariusz Błażejewski
Jan Barwiński
Antoni Scardina

Twarde lądowanie

Ilekroć reżyser Arni Asgeirsson pozwala sobie na odrobinę ironii i wraca do porzekadła o miękkim sercu i twardym kuprze, film o przygodach dzielnego ptaszka uruchamia całe spektrum odpowiednich
Pisklak Franek może nie wygląda jak postrach niebios, ale spokojna głowa – w przestworza zabiorą go miłość i tęsknota. Kiedy za sprawą przebiegłego kocura zostanie rozdzielony ze swoją ptasią rodziną oraz ukochaną siewką Julką, przyda mu się coś więcej niż ostry dziób i silne skrzydła. Jak nietrudno się domyślić, pełna niebezpieczeństw podróż do mitycznej Rajskiej Doliny będzie zarazem przyspieszonym kursem dojrzewania.  



Podobny motyw fabularny staje się powoli evergreenem w filmach animowanych. Nie ma chyba łatwiejszego scenariopisarskiego wytrychu, żeby prześlizgać się po niezbędnych punktach węzłowych: najpierw – stracie i desperacji, następnie – poszukiwaniu wewnętrznej siły i odnalezieniu azylu w przyjaźni, wreszcie – spektakularnym triumfie w starciu z losem. "Odlotowy nielot" podąża tą ścieżką z niewolniczą wiernością wobec konwencji, którą widzieliśmy już wielokrotnie, w znacznie lepszym wydaniu: w "Legendach sowiego królestwa", "Dobrym dinozaurze", a także arcydziełach formatu "Koraliny" i "Gdzie jest Nemo?". Owo scenariopisarskie lenistwo jest bolesne o tyle, że film ma swoje źródła w islandzkich baśniach i przydałoby się w nim więcej fabularnego szaleństwa, egzotycznej (przynajmniej z naszego punktu widzenia) ikonografii oraz nieoczywistych rozwiązań fabularnych. 



Sam nielot jest pocieszną i całkiem zgrabnie napisaną postacią – raczej nie zanudzi na śmierć dorosłych widzów, istnieje też spora szansa, że rozśmieszy i rozczuli najmłodszych. Ilekroć reżyser Arni Asgeirsson pozwala sobie na odrobinę ironii i wraca do porzekadła o miękkim sercu i twardym kuprze, film o przygodach dzielnego ptaszka uruchamia całe spektrum odpowiednich emocji: kibicowanie Frankowi przychodzi bez trudu, a niechęć do czarnego charakteru (w tej roli majestatyczny sokół Cień), jest stale podsycana. Humor pozostaje, mówiąc kurtuazyjnie, bezinwazyjny, całość trzyma jako takie tempo, a twórcy nie obrażają niczyjej inteligencji i nie starają się na siłę kokietować dorosłych, jakby od sukcesu w box-offisie zależały losy całego świata.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że jeśli miałbym z czystym sumieniem rekomendować "Odlotowego nielota", to przede wszystkim widzom, którzy ostatnie dwie dekady spędzili pod lodem. Poprawna, ale wtórna i niezbyt urodziwa produkcja ze Skandynawii nie wytrzymuje porównania ani z amerykańską wagą ciężką, ani z niezależnymi międzynarodowymi perełkami. Mimo ciekawego materiału źródłowego jest pozbawiona własnej tożsamości i podobnie jak pechowy Franek z trudem odrywa się od ziemi. 
1 10
Moja ocena:
5
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones