Reżyser nagrodzonego Oscarem "Birdmana" nie spoczął na laurach, lecz zrobił krok do przodu w reżyserskiej karierze. Pracując z takimi gwiazdami jak Tom Hardy, a przede wszystkim Leonardo
Reżyser nagrodzonego Oscarem "Birdmana" nie spoczął na laurach, lecz zrobił krok do przodu w reżyserskiej karierze. Pracując z takimi gwiazdami jakTom Hardy,a przede wszystkimLeonardo DiCaprioorazEmmanuel Lubezkiosiągnął moim zdaniem szczyt swoich umiejętności. Szczerze mówiąc, po obejrzeniu filmu byłem szczęśliwy, iżJohn Hillcoatzrezygnował z roli reżysera. "Zjawa"to poemat o granicach ludzkiej wytrzymałości, woli przetrwania oraz walce do samego końca, który złapał mnie za twarz i przytrzymał aż do ostatniej minuty.
Bardzo długo czekałem na następny po "Wilku z Wall Street"film z udziałem Leonardo DiCaprio, którego bardzo cenię jako aktora i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, iż wcale się nie zawiodłem. To jak bardzo poświęcił się dla roli - na przykład zjedzenie surowej ryby mimo faktu, iż jest wegetarianinem - świadczy o jego wielkości i oddaniu do aktorstwa, a przy okazji nadaje postaci więcej realizmu.
Od samego początku świetnie przedstawiona została rywalizacja między DiCaprioa Hardym, którzy przepychankami słownymi chcą ustawić drugiego na jego miejsce w szeregu. Nie zdziwiłby mnie fakt ich nominacji, a nawet zwycięstwa w tegorocznej edycji rozdania Oscarów za rolę pierwszo- i drugoplanową. Oglądając ostatnie filmy z udziałem DiCaprio("Wilk z Wall Street", "Wyspa tajemnic")można było stwierdzić, iż to szczyt jego umiejętności. Nic bardziej mylnego. Dopiero w "Zjawie"pokazał na co go stać. Scena walki z niedźwiedziem jest fenomenalna, realistyczna, nieprzewidywalna oraz dzika, a zemsta, której będzie chciał dokonać na Hardym, sprawi, iż obudzą się w nim pierwotne instynkty, dzięki którym oszukał przeznaczenie.
ZdjęciaLubezkiego zachwycą każdego, przede wszystkim dzięki krajobrazom, a także wykorzystaniu jedynie światła naturalnego (co przedłużyło kręcenie filmu, jednak było tego warte), czy walki z niedźwiedziem nakręconej jednym ujęciem; nienaganny montaż także zdał egzamin. Aktorzy drugoplanowi, zwłaszczaDomhnall Gleesonoraz, co pozytywnie mnie zaskoczyło,Will Poulterzostali idealnie dobrani do ról.
Alejandro González Iñárrituprzeniósł nas w XIX-wieczną dzicz w sposób magiczny. Siedząc w ciepłym pomieszczeniu podczas seansu można było odczuć podświadomy zimny podmuch wiatru na karku a także wiadro zimnej wody na twarzy podczas sceny na środku rzeki.
Trudno znaleźć mi cokolwiek, co miałoby świadczyć na niekorzyść obrazu. Podsumowując film to istne arcydzieło, majstersztyk, uczta dla uszu i oczu oraz popis umiejętności całego trioDiCaprio,IñárrituorazLubezkiego.