Recenzja filmu

Powrót do Montauk (2017)
Volker Schlöndorff
Stellan Skarsgård
Nina Hoss

Utracona wena Volkera S.

Motyw zetknięcia dwóch skrajnie odmiennych wrażliwości dawał reżyserowi szansę na stworzenie intrygującej wariacji na temat "Toniego Erdmanna" z wątkiem romansowym w tle. Niestety, Schlöndorff
Trudno o coś smutniejszego niż widok zgnuśniałego rewolucjonisty. Niestety, na to mało zaszczytne miano solidnie pracuje ostatnimi czasy Volker Schlöndorff. Niemiecki mistrz wciąż jest w stanie kokietować dziennikarzy anegdotami ze swej kontestatorskiej przeszłości, ale podobnej charyzmy nie umie już wykrzesać z siebie za kamerą. Prezentowany premierowo na tegorocznym Berlinale "Powrót do Montauk" stanowi kolejne świadectwo pogłębiającego się kryzysu reżysera. Schlöndorffowi nie pomogło teraz nawet to, że – inaczej niż w dwóch poprzednich filmach – porzucił wycieczki w przeszłość na rzecz próby opisania otaczającej rzeczywistości. "Powrót do Montauk", choć pozostaje obficie zadłużony w konwencji melodramatu, okazuje się filmem mdłym i niezbyt angażującym emocjonalnie.

 

Porażka Schlöndorffa dziwi tym bardziej, że reżyser porusza się teoretycznie po doskonale znanym sobie terytorium. Tytułowe Montauk stanowi miejsce, do którego główny bohater – ceniony pisarz Max Zorn – wraca, by połączyć się z idealizowaną przeszłością i odnaleźć stracony czas. Na ekranie nie znajdziemy jednak ani śladu wyrafinowanej, Proustowskiej melancholii, którą przed laty udało się reżyserowi uchwycić w zaskakująco udanej "Miłości Swanna". "Powrót", choć stanowi kolejną w dorobku Schlöndorffa adaptację powieści zaprzyjaźnionego z reżyserem Maxa Frischa, nie umywa się także do swego poprzednika – zrealizowanego w 1991 roku "Homo Faber".

Główną słabość filmu stanowi postać wspomnianego Zorna. Mężczyzna zachowuje się nie tyle jak pisarz, lecz osoba reprezentująca wyobrażenie literata zrodzone w umyśle przeciętnego obywatela. Aktywność życiowa bohatera składa się zatem głównie z wygłaszania natchnionych komunałów w wywiadach z przerwami na wygłaszanie natchnionych komunałów w prywatnych rozmowach z przyjaciółmi. Nie zaskakuje fakt, że w tak schematycznie napisaną postać odrobiny życia nie jest w stanie tchnąć nawet aktor tej klasy co Stellan Skarsgård. Pochodzący ze Szwecji gwiazdor głównie snuje się po ekranie z miną wyrażającą połączenie nonszalancji i lekkiego niedowierzania.



Dezorientacja Skarsgårda wydaje się akurat zrozumiała. W miarę śledzenia fabuły nie sposób uwierzyć, że tak bezbarwny typ jak Zorn może prowadzić równie burzliwe życie emocjonalne. Gdy mężczyzna przybywa do Stanów Zjednoczonych, by odnowić kontakt z dawną ukochaną, trudno postawić choćby dolara na to, że czekająca z utęsknieniem kobieta padnie mu w ramiona. Wątek spotkania Maxa i Rebeki miał w sobie jednak innego rodzaju potencjał, opierający się głównie na potencjalnych przeciwieństwach między bohaterami. O ile bowiem Zorn jest rzekomo typem obieżyświata i erudyty, o tyle jego partnerka wybrała stabilną karierę prawniczki. 

Motyw zetknięcia dwóch skrajnie odmiennych wrażliwości dawał reżyserowi szansę na stworzenie intrygującej wariacji na temat "Toniego Erdmanna" z wątkiem romansowym w tle. Niestety, Schlöndorff traktuje bohaterów i ich dylematy zbyt serio, by dać się porwać karnawałowemu szaleństwu. Nieuleczalna powaga Niemca nie pozwala także uczynić z "Powrotu…" czegoś w rodzaju okrutnie ironicznej wiwisekcji podupadającej męskości, znanej dobrze z książek Philipa Rotha.

Być może charakteryzujący Schlöndorffa brak dystansu do własnej fabuły da się obronić tylko za sprawą dość śmiałego tropu autobiograficznego. Co, jeśli Rebecca nie jest kobietą z krwi i kości, lecz symbolem bezpowrotnie utraconej przez twórcę weny oraz talentu? Takie odczytanie bynajmniej nie czyni z „Powrotu…” lepszego filmu, ale przynajmniej pozwala uznać porażkę reżysera za odrobinę bardziej przejmującą.
1 10
Moja ocena:
5
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones