Opowieść płynie wartko, kameralne sceny na dwa głosy kontrastują z pięknymi plenerami, w starannie zakomponowanych kadrach widać przede wszystkim miłość do bohatera. Całość sprawia jednak
Piotr Poveda Castroverde naprawdę jest świętym (beatyfikował, a następnie kanonizował go Jan Paweł II) i naprawdę był niezłomny (czego świadectwem okazali się potężni polityczni wrogowie). A jednak polski tytuł filmu Pabla Moreno mówi więcej o hagiograficznej naturze samego obrazu niż o człowieku kryjącym się w cieniu religijnego monumentu. W kinie takie pomniki rozpadają się zwykle na naszych oczach.
Goya Producciones Cinematográficas S.A.
Historię poznajemy z ust samego Povedy w trakcie przesłuchania podczas wojny domowej w Hiszpanii. Jest to zarazem tragiczna koda jego podróży – ksiądz zostanie wkrótce jedną z ofiar zbrodniczego reżimu – oraz przyczynek do opowieści o potędze humanizmu i religii jako motorze napędowym społecznej rewolucji. Zasługi karmelity trudno przecenić: pomagał ubogim i wykluczonym, organizował warsztaty edukacyjne i prowizoryczne szkoły, publikował teksty o sekularyzacji i roli Kościoła w nowym układzie społecznym, wreszcie – przyczynił się do zawodowej emancypacji kobiet, poświęcił swoje życie na rzecz kształcenia chrześcijańskich nauczycielek i był nieprzejednany w walce z analfabetyzmem. Tym większa szkoda, że podobne osiągnięcia stają się w filmie jedynie serią encyklopedycznych notek.
Ksiądz opatrzony jest w zasadzie tylko jedną cechą charakteru, czyli bezbrzeżną empatią. Czyni go to nie tylko bohaterem tekturowym z punktu widzenia historycznego i emocjonalnego, ale też niezbyt interesującą postacią filmową (co jest o tyle bolesne, że odgrywający go Raúl Escudero daje z siebie wszystko). Jego zderzenia z innymi bohaterami to z kolei mało wyrafinowana literatura, w której złote myśli, płomienne mowy i uświadamiające pogadanki składają się na nieznośnie deklaratywną całość. Nawet stanowiąca klamrę rozmowa ze strażnikiem – potencjalne dramaturgiczne centrum utworu – została sprowadzona do banalnego konfliktu oświecenia z ciemnogrodem.
Goya Producciones Cinematográficas S.A.
Otulone ciepłym, miękkim światłem zdjęcia Rubéna D. Ortegi (razem z Moreno specjalizują się w żywotach świętych) odsłaniają bez mała magiczną przestrzeń. Opowieść płynie wartko, kameralne sceny na dwa głosy kontrastują z pięknymi plenerami, w starannie zakomponowanych kadrach widać przede wszystkim miłość do bohatera. Całość sprawia jednak wrażenie, jakby rozgrywała się gdzieś poza czasem i poza kinem: bohaterowie nie mają żadnego ciężaru, świat jest czarno-biały, z kolei z proste opozycje w rodzaju dobry-zły, wierzący-ateista, sprawiedliwy-szubrawy stają się fundamentem kolejnych, umoralniających połajanek. I jeśli "Święty niezłomny" faktycznie da Wam do myślenia, to głównie o człowieku, który zasłużył na lepszy film.
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu