Recenzja filmu

Niemiłość (2017)
Andriej Zwiagincew
Maryana Spivak
Aleksey Rozin

Zadyszka

Chociaż twórcę rozliczeniowego "Lewiatana" podejrzewamy o to, że nie wszedł na plan z zamiarem nakręcenia jedynie kameralnej psychodramy, to metafora współczesnej Rosji budowana jest powoli i
Nowy film Andrieja Zwiagincewa otwierają pulsujące w ciemności, złowróżbne werble. Kiedy świdrujący dźwięk staje się trudny do zniesienia, muzyka cichnie i ustępuje miejsca obrazom hibernującej przyrody: jesteśmy na przedmieściach Moskwy, widzimy przykryte czapami śniegu drzewa, spływające rzeką bryły lodu i górujące nad sielskim krajobrazem ponure leningrady. Motyw eskalacji napięcia puentowanej nagłym wyciszeniem będzie powracał w całym filmie, w jego tkance dramaturgicznej i fabularnej. U Zwiagincewa jest przede wszystkim ilustracją miłosnego niespełnienia. 

Miłość wypaliła się w małżeństwie Zenii (Maryana Spivak) i Borysa (Aleksey Rozin). Kobieta zaszła w ciążę, młodo wyszła za mąż, a teraz, nie mogąc znieść widoku swojego wybranka i syna, próbuje wypisać się z układu. Borys, któremu bardziej niż na żonie i dziecku zależało na tym, by w ogóle założyć "podstawową komórkę społeczną", przypomina tymczasem snującego się po mieszkaniu ducha. Oboje mają już nowych partnerów, oboje traktują Aleksieja jak gorącego ziemniaka i obojgu nie służy przedłużająca się wojna podjazdowa. Szef Borysa to ultrakonserwatywny katolik, więc rozwód będzie dla bohatera tożsamy z utratą pracy w dobrze prosperującej agencji sprzedażowej. Z kolei Zenia pragnie ułożyć sobie życie obok starszego, bogatego mężczyzny i nie widzi w nim miejsca dla dziecka. Ich postawy – jak nakazują konwencje moralitetu oraz społecznej diagnozy – zweryfikuje dopiero zaginięcie chłopca. 

"Brak miłości może trwać latami, nie da się tak żyć" – usłyszy od swojego kochanka Zenia.  A jednak bohaterowie jakoś żyją – w rozwarstwionej Rosji, w której aspirująca klasa średnia stanowi rodzaj państwa w państwie i nad którą bezustannie wisi "demon" nowych mediów. Bohaterowie nie rozstają się ze smartfonami, strzelają selfie, przekładają każdy dzień na język facebookowych postów. Sceny, które w rękach niedoświadczonego twórcy byłyby jedynie napuszoną krytyką zatomizowanego społeczeństwa, Zwiagincew zamienia w uniwersalne symbole komunikacyjnej niemocy. Kiedyś fabuły rosyjskiego twórcy rozgrywały się w światach ostentacyjnie atechnologicznych. Dziś reżyser odwraca fabularny wektor. Pokazuje, że technologia stała się we współczesnej rzeczywistości narzędziem sublimacji najróżniejszych potrzeb – duchowych, erotycznych, społecznych. Zaś jej mrocznym rewersem jest zanik empatii –  w mikro i makroskali.  

Brak czułości wobec drugiego człowieka przenika społeczeństwo na wszystkich poziomach – w "Loveless" jest ono obojętne wobec skutków ekonomicznych dysproporcji, ambiwalentne moralnie i skorumpowane etycznie. Chociaż twórcę rozliczeniowego "Lewiatana" podejrzewamy o to, że nie wszedł na plan z zamiarem nakręcenia jedynie kameralnej psychodramy, to metafora współczesnej Rosji budowana jest powoli i inteligentnie. A kiedy Zwiagincew wreszcie odkrywa wszystkie karty, wiemy, że gra o najwyższą stawkę: w jednej ze scen Zenia, ubrana w dres w narodowych barwach, dostaje zadyszki na bieżni i spogląda prosto w kamerę. Obserwujemy ją zza szyby nowoczesnego apartamentu, z gigantycznego telewizora płyną doniesienia o konflikcie w Donbasie. Jak wytaczać działa, to tylko największego kalibru. 

Paradoksalnie jednak, tak jak utkany wyłącznie z szeptów i krzyków film nie wydaje się dziełem pretensjonalnym, tak i reżysera trudno oskarżać o doraźną publicystykę.
Zwiagincew pozostaje mistrzem alegorycznych opowieści o polityce wkraczającej w życie jednostek, co udowodnił już wcześniej w wybitnej "Elenie". "Loveless", napisane autorskim językiem, a jednocześnie zadłużone formalnie u rumuńskich nowofalowców z Cristim Puiu ("Sieranevada", "Śmierć pana Lazarescu") i Cristianem Mungiu ("4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni", "Egzamin") na czele, to w pewnym sensie jej nieformalna kontynuacja. I podobnie jak w poprzednim filmie, ze świetnie napisanych dialogów i kilku przeciągniętych scen wyłania się prawda o człowieku, który nie jest w stanie ani kochać, ani żyć bez miłości. 
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zwiagincew już jakiś czas temu dołączył do zaszczytnego grona filmowców, których każdy kolejny projekt... czytaj więcej
"Niemiłość" – najnowszy film Andrieja Zwiagincewa – to zapadający w pamięci dramat o współczesnym... czytaj więcej
Andriej Zwiagincew powrócił na La croisette z filmem stanowiącym swoiste "the best of" jego twórczości.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones