Recenzja filmu

Balkan Noir (2017)
Drazen Kuljanin

Zemsta i papierosy

W paczce jest dwadzieścia scen. Każda rozpoczyna się od pierwszego zaciągnięcia, a kończy – ostatnim wypuszczeniem dymu. Emocjonalnie gęste miniatury rozdzielone są interludiami. To kolażowe
Uzależnieni od nikotyny wiedzą, że nie ma ani złego powodu, ani nieodpowiedniej chwili, by zapalić papierosa – może być nagrodą albo środkiem uspokajającym, lekiem na nudę albo gramem ukojenia. Bohaterowie filmu Drażena Kuljanina również są tego świadomi – całe życie spędzają w oparach tytoniu, z papierosem w ustach cierpią i kochają, wymierzają sprawiedliwość i wpadają w ramiona obłędu. Życie przetoczyło się przez nich jak walec. Lecz póki starcza im siły, by sięgnąć po paczkę fajek, jakoś wstają i idą dalej. Odpalenie cudzego papierosa jest wyrazem największej intymności, podzielenie się swoim – obietnicą przebaczenia. Kiedy gaśnie papieros, kończy się scena. Od zapalenia nowego rozpoczyna się kolejna. 

Szwedka Nina (Disa Ostrand) od lat szuka w Czarnogórze swojej zaginionej córki – dziewczynka zniknęła w biały dzień, porywacz pozostał nieuchwytny. Jej mąż Oskar (Johannes Kuhnke) albo przepracował traumę, albo robi wszystko, by zapomnieć, w każdym razie bezskutecznie próbuje powstrzymać żonę przed stoczeniem się w otchłań. Jest jeszcze policjant Nikola (Srdjan Grahovac) – urobiony po łokcie żywy trup, który ma na głowie zarówno tykającą bombę zegarową, czyli Ninę, jak i trzymających go na smyczy, lokalnych rzezimieszków. Wszyscy miotają się w tej samej matni – są emocjonalnie rozdarci, targani wątpliwościami i bezskutecznie próbują nadać sens reszcie życia. Jedynie Nina ma pewność, że zemsta przyniesie jej spokój. Chociaż przygotowuje ją z beznamiętnym wyrazem twarzy i skrętem w ustach, nie planuje serwować jej na zimno. 

W paczce jest dwadzieścia scen. Każda rozpoczyna się od pierwszego zaciągnięcia, a kończy – ostatnim wypuszczeniem dymu. Emocjonalnie gęste miniatury rozdzielone są interludiami. To kolażowe formy złożone z reklam koncernów tytoniowych, filmów propagandowych, fragmentów stylizowanych na domowe wideo, coś pomiędzy wideo-artem a pastiszem kroniki filmowej. Stanowią one ponadto dramaturgiczną ramę i chociaż trudno mi znaleźć jakieś sensowne, tematyczne powiązanie fabuły oraz nikotynowej fiksacji Kuljanina, będę bronił tej struktury. Kolejne sceny to zarazem kolejne stadia podróży bohaterów, zaś połączenie najróżniejszych estetyk sprawdza się nieźle jako autotematyczny komentarz: niejeden film o zemście już nakręcono, a reżyser porozumiewawczo puszcza do nas "oczko", iż jest świadomy pułapek konwencji. Inna sprawa, że w niektóre wpada – zderzanie popowych evergreenów z sugestywnymi obrazami przemocy to już nieco wyeksploatowana zagrywka.   

Kuljanin nie pędzi na łeb na szyję, pozwala wybrzmieć melancholii bohaterów, powoli buduje wielokierunkowe relacje pomiędzy nimi, pokazuje awers i rewers desperackich działań. Raz interesuje go intryga, kiedy indziej – uwikłani w nią ludzie. Ktoś dostrzeże w tym brak scenariopisarskiej i reżyserskiej precyzji. Kto inny – celną metaforę stanu zawieszenia pomiędzy starym a nowym życiem, w którym zastajemy Ninę. Obaj będą mieli rację. 
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones