Recenzja filmu

Wonder Woman (2017)
Patty Jenkins
Marek Robaczewski
Gal Gadot
Chris Pine

Kobieta na ratunek świata

To, co zaś zagwarantowało ten chyba przez nikogo niewyczekiwany sukces filmu, to przede wszystkim współpraca dwóch osób, która dała wiele dobrych korzyści – mam na myśli duet reżyserki Patty
Aby prześledzić losy pierwszych superbohaterek, należy cofnąć się pamięcią aż do lattrzydziestych XX wieku. Wówczas komiksy dopiero co powoli zyskiwały na znaczeniu. To co zachęcało czytelników do sięgania po nie, to były przede wszystkim bogate ilustracje, oddające treści opisywane w książkach. Największą popularnością wśród nich cieszyły się te o superbohaterach. Dlaczego? W tym czasie świat bowiem stał w obliczu wojny. Potrzeba było wiary w zwycięstwo, a co za tym idzie mocy i ducha walki. Superbohaterowie, walczący w imię dobra i sprawiedliwości, napawali tą nadzieją obywateli na lepsze jutro. Komiksy bardziej obrazowo przekazywały historie niezwykłych postaci, które mogły inspirować i dodawać otuchy na nadchodzące lata. I ta koncepcja najwyraźniej sprawdziła się, skoro komiksy o nich opowiadające mają do dziś rzeszę wiernych fanów. Na początku jednakreprezentowali ich wyłącznie mężczyźni, na czele z Supermanem i Batmanem (1939). Pierwszym natomiast komiksem z udziałem kobiety z nadprzyrodzonymi zdolnościami była Fantomah z 1940 roku autorstwa Fletchera Hanksa. Zwana takżetajemniczą kobietą z dżungli, potrafiła latać i miała olbrzymią siłę. Inną do dziś znaną superbohaterką jest Czarna Wdowa, która wyszła ze stajni Marvela w tym samym roku. Różniła się ona jednak od tej bohaterki, znanej namobecnie przez odgrywającą ją Scarlett Johansson. Ta pierwsza, stworzona przez Stana Lee, służyła bowiem Szatanowi, potrafiła być niewidzialna i wskrzeszać zmarłych. Prawdziwym jednak symbolem dla kobiet, stała się powołana do życia pod koniec 1940 Wonder Woman, która co ciekawe, początkowo miała być żeńską odpowiedniczką Supermana. Uzbrojona w magiczne lasso prawdy, miecz Zeusa i tarczę, Diana szybko stała się ówczesną idolką Amerykanek. Jej pomysłodawcą jest William Moulton Marston(a właściwie jego żona, jak sam przyznawał) – psycholog, który od dawna interesował się mitologią grecką. Niestety po jego śmierci zapomniano o słynnej córce Zeusa, chociaż kolejne superbohaterki (Catwoman, Ms Marvel) nie dorównywały jej. Niestety nawet późniejsze próby wskrzeszenia tej bohaterki nie były zbyt udane. O filmie"Wonder Woman" z 1974 roku mało kto w ogólepamięta. Znacznie bardziej znany był zaś serial pod tym samym tytułem. Nie stał się on jednak ponadczasowym hitem,pomimo tego, żebył wierny komiksom, aLynda Carter w roli głównej spisywała się świetnie. Prawie 40 lat później DC zdecydowało się reaktywować przygody Diany. Zadanie nie wydawało się jednak łatwe, bo ostatnie filmy tej wytwórni nie zyskały powszechnego uznania. Czy w takim razie "Wonder Woman" zdołała odmienić złą passę na swoją korzyść? Czy jest to udany powrót superbohaterki? I czy ten film można nazwać prawdziwym odrodzeniem DC?


WidowiskoPatty Jenkins skupia się na życiu Diany (Gal Gadot), należącej do Amazonek – mitycznego szczepu kobiet – wojowniczek, stworzonego przez samego Zeusa. Zanim jednak w ogóle dziewczyna przyszła na świat, jej matka Hipolita (Connie Nielsen)i cały klan musieli stoczyć zaciekłą walkę przeciwko Aresowi, bogowi wojny. Ten był zazdrosny o to, że Zeus opiekował się ludźmi i Amazonkami, a na niego nie zwracał uwagi. Z tego powodu wypowiedział on posłuszeństwo wszystkim bogom i postanowił wymierzyć im karę. W krótkim czasie pokonał większość z nich, a na jego drodze pozostał już tylko jego ojciec. Wkrótce potem stoczył z nim decydujący pojedynek na Olimpie. Zeus, widząc że nie da rady go pokonać, w ostatnim tchnieniu potężnie go zranił, a Rajską Wyspę, Królestwo Hipolity ukrył pod gęstą mgłą tak, by ich tamten nigdy nie odnalazł. Nikt nie wie jednak, czy Ares rzeczywiście zginął. Przez następne lata kraj Themiscyry pozostał bezpieczny, a Diana ciągle rozwijała swoje umiejętności pod okiemAntiope (Robin Wright). Wszystko się zmienia jednak w chwili, gdy na wybrzeżach wyspy rozbija się tajemniczy brytyjski samolot. Jego pilot, Steven Trevor (Chris Pine), opowiada Amazonkom o Wielkiej Wojnie, przez którą życie straciło ponad kilka milionów osób. A on twierdzi, że Niemcy spróbują jeszcze raz zaatakować za pomocą jakiegoś śmiercionośnego wynalazku. Hipolita i wojowniczki od razu w sprawcy tego chaosu rozpoznają Aresa. Diana, słysząc to, wbrew woli matki, ucieka z Themiscyry. I tak wkrótce potem kobieta trafia na front, gdzie wraz z Trevorem i jego "barwnymi" kompanami, postanawiają powstrzymać nieobliczalnego Ludendorffa (Danny Huston)i jego równie niebezpieczną asystentkę, Dr Maru (Elena Anaya). Czy jednak uda się Wonder Woman pokonać siłę wrogą, zanim będzie za późno? Czy zrozumie, że świat to nie tylko dobro i szczęście? I czy zdoła spełnić swoje przeznaczenie?

Reżyserka z całą pewnością nie miała łatwego zadania, decydując się na nakręcenie przygód o tej słynnej superbohaterce. W końcu poprzednie filmy DC nie spotkały się ani z docenieniem od strony krytyków, ani z aprobatą widzów. Ogólnie problem z"Człowiekiem ze stali", "Batmanem v Superman"i "Legionem samobójców" wynikał z tego, że twórcy mieli pomysł, ale kompletnie nie wiedzieli, jak go zrealizować. W ten sposób od samego początku źle podeszli do tematu. Może i jest koncepcja, ale potem niestety wyglądało to tak, jakby twórcom się nie chciało. Wszystkie filmy miały bowiem ten sam schemat: dobry początek (dający spore nadzieje), w połowie nagle coś się urywa, ostateczna walka z beznadziejnym CGI, a końcówka nudna jak flaki z olejem. Jak tu zatem było wierzyć w to uniwersum, skoro nie wyciągali oni prawie żadnych wniosków z poprzednich błędów? Po przewidywalnym i o co najmniej pół godziny za długim"Batmanie v Superman" twórcy musieli zaryzykować. Ich strzałem w dziesiątkę miał być "Legion samobójców". A suma summarum dostaliśmy dziwactwo, które choć parę kwestii poprawiło, to inne zniszczyło. Wątpiono zatem, co zrozumiałe, w sukces "Wonder Woman". Ja zaś, jako wieloletni fan tego uniwersum, wybierając się do kina, liczyłem jedynie na niezłą rozrywkę, brak sztuczności, poprawienie części błędów, a przede wszystkim na mile spędzony czas w dobrym towarzystwie. Tym bardziej byłem zaskoczony, bo spełnił moje oczekiwania. I któż by pomyślał, że takiego cudu dokona właśnie kobieta, a nie kolejny Superman czy Batman…



Trudno jednak byłoby powiedzieć jakiekolwiek miłe słowo na temat tego widowiska, gdyby nie miało ono momentu, budzącego szczere zainteresowanie. W kinie superbohaterskim, co oczywiste, nie ma miejsca na nudę. Nie chodzi jednak o to, by już w pierwszej scenie była wielka akcja na miarę Bitwy pod Verdun. Najpierw powinni twórcy zgrabnie przedstawić nam sylwetki głównych bohaterów, a dopiero później rozwinąć fabułę. Żeby to zrobić potrzeba sensownego początku. A"Wonder Woman" taki posiada. Film rozpoczyna się bowiem od sceny, gdzie nasza urocza Diana przechodzi koło słynnej szklanej piramidy, która jest znakiem rozpoznawczym Louvru, znajdującego się w Paryżu. Niewątpliwie rozgrywa się ona po wydarzeniach w "Batmanie v Superman", czego uzasadnieniem jest kolejne ujęcie, kiedy to Księżniczka po wypowiedzeniu francuskich form grzecznościowych przechodzi do własnego gabinetu… a tam czeka na nią niespodzianka. A mianowicie, walizka od Bruce’a Wayne’a, a w niej tajemnicza odbitka. Diana, patrząc na to zdjęcie, przenosi się nagle pamięcią do tamtych zdarzeń. I tak prezentuje się wstęp do "Wonder Woman". Jest on świetny nie tylko z tego powodu, że ciekawie ukazuje naszą bohaterkę, ale także dlatego, bo jest ładnym odniesieniem do poprzednich filmów DC. Na tym jednak nie kończy się dobra dyspozycja scenarzystów, bo po tym początkuprzenosimy się do absolutnie niezwykłej Themiscyry. Czytając komiksy, tak właśnie sobie to miejsce wyobrażałem – jako mityczny, z piękną florą i krajobrazami raj. Sporą w tym zasługę miała doskonała scenografia i kostiumy Lindy Hemming, które idealnie wkomponowują się w całość. Gdy zaś Diana opuszcza Rajską Wyspę, przenosimy do tamtejszej współczesności, czyli Wielkiej Wojny. Tam znajdziecie jedynie brud i smród. Myślę jednak, że dobrze, że twórcy tak ją przedstawili. Ten świat chaosu i "okropny" Londyn nie wzbudzą zachwytu, ale o to właśnie chodzi. Jeśli zaś tak – to twórcy poradzili sobie, bo nawet w kinie superbohaterskim postawili na prawdę – wojna to bowiem żaden akt męstwa, a jedynie niezmyty brud i ciągły strach przed śmiercią…

To, co zaś zagwarantowało ten chyba przez nikogo niewyczekiwany sukces filmu, to przede wszystkim współpraca dwóch osób, która dała wiele dobrych korzyści – mam tu oczywiście na myśli duet reżyserkiPatty Jenkins i odtwórczyni tytułowej roli, Gal Gadot. To właśnie na ich barkach spoczywał największy ciężar. Postawiono im ciężkie zadanie i żeby je wypełnić musiały nawiązać ze sobąścisłą współpracę, opartą na wzajemnym zaufaniu. Nikt nie powiedział jednak, że będzie łatwo. Można było się więc obawiać, czy to ryzyko DC na postawienie nakobiety w najważniejszych rolach widowiska, nie skończy się katastrofą. A jednakPatty Jenkins iGal Gadot zgrały się ze sobą naprawdę świetnie, a efekty tej współpracy da się zauważyć na ekranie. W ogóle uważam że decyzja o wybraniu kobiety na stanowisko reżysera "Wonder Woman" była strzałem w dziesiątkę. Przede wszystkim należy pochwalićPatty Jenkins za to, że bardzo udanie przedstawiła postać głównej bohaterki. Reżyserka ukazała jej historię z ciekawej perspektywy, która jest zgodna z pierwowzorem komiksów. W tym miejscu warto pochwalić także scenarzystęAllana Heinberga, odpowiedzialnego za fabułę. Spisał się on zaskakująco dobrze i pomimo paru wpadek, ciekawie przedstawił Dianę, budzącą zainteresowanie widza. Scenariusz daje reżyserce możliwości rozwinięcia historii. Ponadto warto zwrócićszczególną uwagę na zdjęcia autorstwa Matthew Jensena. Niesamowite jest to, że pomimo niewielkiego doświadczenia, stworzył barwne obrazy zapierające dech w piersiach. Spójrzcie chociażby na jego ujęcia Themiscyry czy prace kamery w scenach akcji – Wonder Woman za dużo co prawda ma zwolnionych ujęć i skoków, ale wraz z niesztucznymi efektami, dostajemy walki na wysokim poziomie.


Nie mielibyśmy jednak szansy do pochwalenia tych aspektów, gdyby nie główna bohaterka. Diany nie da się bowiem nie lubić. Jest mądra, silna, potrafi postawić na swoim, a w dodatku ma niebiańską urodę – krótko mówiąc, cechy idealnie odpowiadające większości mężczyzn. Dodatkowo mamy szansę ją naprawdę dobrze poznać, a jeszcze dostarcza nam wiele dawki humoru, szczególnie gdy próbuje odnaleźć się w nowym świecie, a wychodzi na kaczkę dziwaczkę. Sama zaśGal Gadot jest niesamowita. I pomyśleć, że aktorka w czasie kręcenia zdjęć była w 5 miesiącu ciąży… A o wyglądzie już chyba nie muszę się rozpisywać – Gal Gadot wygląda jak bogini w tej zbroi, te włosy, oczy czy cera – idealna jak w komiksach, prawdziwa piękność. Zauważyłem, że niektórzy"Wonder Woman" przyrównują do pierwszej części "Kapitana Ameryki." Oba z nich są może osadzone w czasach I Wojny Światowej, ale poza tym, nie mają one ze sobą prawie nic wspólnego. Największą z tych różnic można zauważyć w bohaterach. I nie polega ona na płci, ale na zachowaniu. Kapitan bowiem został zmuszony przez eksperyment, aby zostać wojownikiem, a Diana zrobiła to z własnej woli. Rogers przez długi czas był indywidualistą i dopiero później stawiał dobro innych nad swoje. Wonder Woman od samego początku pragnęła chronić słabszych. Różnią się też ich motywy dołączenia do wojny – Steve Rogers chciał poznać sens swojego życia. Tymczasem córce Hipolity zależało na obronie Amazonek i aby zrozumieć swoje pochodzenie. Tak czy inaczej Diana przez swoją postawę sprawia, że jest równie wielkim, a jednocześnie piękniejszym symbolem od Kapitana Ameryki walki o sprawiedliwość.


Mogłoby się zatem wydawać, że skoro twórcy tak mocno skupili się na głównej bohaterce, to pozostali z racji braku czasu, nie mają szansy się wykazać i pełnią funkcję bladego tła. Nic bardziej mylnego. W filmiePatty Jenkins nie ma bowiempodobnej sytuacji. Tutaj nie tylkoGal Gadot jest najważniejsza. Oprócz niej kluczowe znaczenie odgrywa jeszcze jedna postać – mam na myśli Stevena Trevora. Co prawda nie ma on już tak rozwiniętego wątku, ale przez swój charakter, relację z Dianą i wielką lojalność, widz od razu zaczyna go darzyć sympatią. Podoba mi się w nim jego bezpośredniość i wątpliwość w umiejętności Wonder Woman – te cechy podkreślają, że jest zwykłym żołnierzem, a nie bohaterem.Chris Pine spisał się zaś zaskakująco bardzo dobrze, choć początkowo nie byłem co do tego przekonany. Moje obawy były jednak zupełnie niepotrzebne, bo w wielu chwilach to właśnie on kradnie całe show swoim naturalnym humorem. Świetny jest także duet zGal Gadot – ta para idealnie się ze sobą zgrała. Reszta zaś postaci nie jest już aż tak charakterystyczna, choć i tutaj znajdzie się parę wyjątków jak na przykład absolutnie imponujące Amazonki. Każda z nich olśniewa blaskiem, a kiedy przychodzi do walki, zamieniają się w tygrysice. Żałuję jednak, że nie postawiono mocniej na relację Diany z matką Hipolitą. Dunka Connie Nielsendobrze spisuje się w roli przywódczyni Amazonek, ale przez krótki czas nie mamy szansy jej poznać. To samo można stwierdzić w przypadku Robin Wright, która jako Antiopa jest świetna, ale 3 sceny z jej udziałem, to trochę za mało, co nie? Z innych postaci warto zwrócić uwagę na przezabawną Ettę Candy (Lucy Davis)i "kolorowych" przyjaciół Trevora (a szczególnie na typowego tureckiego śmieszka, doceniającego piękno kobiet, Sameera (Saïd Taghmaoui)).


Jedną z jedynych rzeczy, które mi się nie podobały, to antagoniści. Widać może spory postęp po słabiutkim Lexie Luthorze i okropnej Enchantress, ale to wciąż za mało. Włoch,Danny Huston robi to, czego mogliśmy się do niego przyzwyczaić: gra wstrętnego gościa, denerwującego widza na każdym kroku. I udaje mu się to, ale czasamistaje się przez to przerysowanyi Generał Ludendorff zaczyna irytować. Mieszane uczucia mam także względem Aresa. Tak, pojawia się on w filmie, ale nie robi większego wrażenia. Chwalę jednak pomysł na tę postać, bo bóg wojny ma przynajmniej jakiś sens zemsty na ludzkości i naprawdę świetny plan na jej zniszczenie. Jednakże aktor wcielający się w niego, zwyczajnie nie pasuje do tej roli. Zmylenie widza w odkryciu tożsamości jego przykrywki jest dobry, ale w zbroi za bardzo on przypomina Minotaura (pomyłka mitów?). Antagoniści byliby zatem tacy sobie, gdyby nie jedno "ale". A mianowicie dr Maru. Od razuElena Anaya zwraca na siebie uwagę, a patrząc na jej charakteryzację, aż ciarki przechodzą po plecach. Szkoda tylko, że było jej tak mało, ale mam nadzieję, że twórcy dadzą jeszcze jej szansę, bo z całą pewnością na to zasługuje…


Podsumowując,"Wonder Woman" jest widowiskiem pełnym akcji, interesujących postaci, ciekawej fabuły, dobrego humoru, a przede wszystkim klimatu, którego nie da się porównać z niczym innym. To właśnie on sprawia, że o filmie Patty Jenkinsnie można powiedzie, że nie wnosi niczego do kina o superbohaterach."Wonder Woman" wyróżnia się bowiem na tle poprzednich ekranizacji komiksów, i to pozytywnie. Myślę, że choćby dlatego warto poświęcić swój czas na obejrzenie tego filmu, bo gwarantuję, że będzie to czysta przyjemność. Nie jest to może dzieło idealne, ale po klęsce"Kobiety-Kota" i "Elektry" lepszego powrotu superbohaterki nie można było się spodziewać. Niektórzy przed premierą zastanawiali się, czy ten film jest w stanie sprawić, że DC zyska na znaczeniu, a ich największy przeciwnik, Marvel zacznie ich w końcu traktować poważnie. Moim zdaniem tak się właśnie stało, chociaż osobiście nie jestem zwolennikiem tego typu porównań, bo szanuje oba uniwersa. Przesłaniem filmu Patty Jenkinsnie jest żadna feministyczna propaganda, ale fakt, że każdy może się zmienić i zrobić coś wielkiego. Tak jak "Suicide Squad" był małym płomykiem, tak"Wonder Woman" śmiało można nazwać ogniskiem.

Pytanie tylko czy nadchodząca wielkimi krokami"Liga Sprawiedliwości" nie zgasi tego płomienia nadziei na lepsze jutro dla DC?

1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wonder Woman" w reżyserii Patty Jenkins jest filmem ważnym z co najmniej dwóch powodów. To pierwszy film... czytaj więcej
Po chłodno przyjętych przez krytyków "Człowieku ze stali" i "Batman v Superman" wytwórnia Warner Bros... czytaj więcej
Współczesnej filmowej popkulturze towarzyszy swoista, branżowa zimna wojna. W erze bezsprzecznej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones