Recenzja filmu

Leon zawodowiec (1994)
Luc Besson
Jean Reno
Gary Oldman

Postmodernizm w każdym kadrze

Jest chyba tak, że dobrze wiemy, jak ma wyglądać kino. Jeśli na ekranie pojawia się przestępca - to jest zły. ZŁY. Brzydki (a jeśli ładny, to fałszywy), niemoralny, zepsuty. Jeśli zaś goni go
Jest chyba tak, że dobrze wiemy, jak ma wyglądać kino. Jeśli na ekranie pojawia się przestępca - to jest zły. ZŁY. Brzydki (a jeśli ładny, to fałszywy), niemoralny, zepsuty. Jeśli zaś goni go policjant, to albo przystojny, albo co najmniej dobry. Solidaryzujemy się z ofiarą, kibicujemy policyjnym pościgom, mamy nadzieję, że "ten zły" odpowie za swe winy - albo przynajmniej uświadomi sobie zbłądzenie i naprawi wyrządzone szkody. Granice są jasne, sam wspaniały szeryf staje przeciw grupie koniokradów - i oczywiście zwycięża. Piękna piosenka, zachodzące słońce, wyjście z kina w poczuciu podbudowania. Ale od jakiegoś czasu sztuka próbuje te schematy przełamywać. Nie zawsze ten dobry okazuje się dobry, jakoś tak dziwnym trafem nagle łapiemy się na tym, że solidaryzujemy się z czarnym charakterem, nagle białe staje się czarne - albo po prostu znikają kolory i nie można już powiedzieć, co jest czym. W literaturze mistrzem takiego suspensu był Friederich Durrenmatt (na podstawie którego opowiadania nakręcono m.in. "Obietnicę" z Jackiem Nicholsonem), jest nim Kurt Vonnegut (autor m.in. zekranizowanej z Nickiem Nolte "Matki nocy"). A czy nie mieliśmy takiego dziwnego wrażenia obserwując antywesterny "Przełomy Missouri" czy "Bez przebaczenia"? A filmy braci Coen ("Fargo", "Człowiek którego nie było")? No właśnie. W 1994 roku do tego zasłużonego grona dołączył Luc Besson, ze swym "Leonem". Kim jest Leon? To zawodowy morderca. Człowiek z zimną krwią pakujący kulki w czółka osób, które z jakichś powodów nie spodobały się innym osobom. To prymitywny analfabeta, darzący jedynym ludzkim uczuciem... roślinkę doniczkową. Ohyda, co? Przeciwnikiem Leona w filmie jest policjant Stansfield, próbujący go schwytać - i zaprowadzić w mieście porządek. Dodatkiem jest tu ofiara - młoda dziewczyna Matylda, której cała rodzina zostaje zabita na jej oczach - i która próbuje w jakiś sposób się pozbierać. Znacie? Znamy! Tyle tylko, że solidaryzujemy się tu właśnie z mordercą, właśnie on ma tu najwięcej ludzkich cech! To on przygarnia sierotę Matyldę. To on jest wykorzystywany przez osoby, które mianowały się jego przyjaciółmi. To on wreszcie ma w tym filmie jakikolwiek kodeks honorowy. "Biedna ofiara" Matylda najpierw uczy się strzelać do ludzi, potem zaś kibicujemy jej w uwodzeniu Leona, komisarz Stansfield zaś, odpowiadający zresztą za masakrę w jej mieszkaniu - to jedna z najbardziej przerażających postaci w dziejach kina. Efekt jest taki, że wszyscy przyklaskujemy Leonowi, zabijającemu kolejnych antyterrorystów... Po co Besson zrealizował taki film? Może po to, by ukazać nam potęgę rządzących naszą wrażliwością schematów? Może by pokazać, że nie wszystko jest takie, jakie wydaje się na powierzchni, że głębia może być odwrotnością? A może po to, by Gary Oldman mógł zagrać swą życiową rolę (niedocenioną zresztą nawet nominacją do Oskara)? Być może po to. Ale może też chodzi tu o coś innego. Muszę przyznać, że na początku miałem trochę za złe Bessonowi to, że kręcąc "Leona" dobrze wiedział, że kręci film kultowy. Że ukazując nam jeden stereotyp wtłacza nas w drugi, anarchistyczny, niszczycielski. Ale wszak to my, my sami zadecydowaliśmy o sile tego filmu. To w nas samych drzemie potrzeba rozerwania krępujących schematów - i wiedza o tym, że sztuka poddana ich tyranii przestaje być sztuką. I może dlatego wszyscy anarchistycznie nastawieni apologeci "Leona", których znam, zawsze płaczą przy ostatniej scenie - scenie powrotu do szkoły. Bo pod całym tym postmodernizmem kryje się wielka i prastara przypowieść o odnajdywaniu się w tłumie, o odnajdywaniu siebie - zawsze w inny sposób, ale jednak tego samego. Taki jest - jak śpiewa pod koniec filmu Sting - "kształt naszych serc" i nawet gdybyśmy się bardzo starali, nic z tym nie zrobimy.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Do kogo udajemy się, gdy na naszych oczach zostało złamane prawo? – Na policję. Kto jest najgorszym... czytaj więcej
Z czym kojarzy nam się muzyka filmowa? Z rozbudowanymi, potężnymi orkiestrami, z dynamiczną i pełną... czytaj więcej
Rok 1994 był świetnym okresem dla miłośników dobrego kina. Mieliśmy wtedy premiery m.in. obsypanego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones