Recenzja serialu

Teoria wielkiego podrywu (2007)
Andrew D. Weyman
James Burrows
Jim Parsons
Johnny Galecki

Teoria w praktyce

Gdzieś w zamierzchłej przeszłości roku 2007, Chuck Lorre oraz Bill Prady wpadają na pomysł nakręcenia serialu komediowego o... "nerdach" – czyli ludziach stroniących od społeczeństwa,
Gdzieś w zamierzchłej przeszłości roku 2007, Chuck Lorre oraz Bill Prady wpadają na pomysł nakręcenia serialu komediowego o... "nerdach" – czyli ludziach stroniących od społeczeństwa, pasjonujących się naukami ścisłymi, sci-fi oraz komiksami. Dziś serial doczekał się czwartego sezonu a na swoim koncie ma już mnóstwo nominacji i nagród. "Teoria wielkiego podrywu"(!) to przede wszystkim teoria sukcesu w praktyce...

Miliardy lat temu, według teorii Wielkiego Wybuchu powstał znany nam Wszechświat.
W ciągu całego procesu ewolucji, świat ujrzał wielkich wojowników, wspaniałych polityków, superbohaterów, Bogów i proroków. Oś czasu, jaką możemy sobie wyobrazić, zatrzymała się dopiero w chwili narodzin dwóch... współlokatorów. Sheldona Coopera (Jim Parsons) oraz Leonarda Hofstadtera (Johnny Galecki). Tworzą oni koleżeńskie przymierze w jednym z mieszkań Pasadeny (Kalifornia), by móc w spokoju nurzać się w intelektualnej atmosferze swego geniuszu. Sytuacja zmienia się, gdy do mieszkania obok wprowadzają się atomy płci pięknej o nazwie Penny (Kaley Cuoco).

Oto sitcom inny niż wszystkie. Do definicji pasuje, choć w przeciwieństwie do innych przedstawicieli tego gatunku może pochwalić się sporą liczbą planów zdjęciowych. Sheldona, Leonarda, Rajesha (Kunal Nayyar), Howarda (Simon Helberg) i ich "świtę" możemy oglądać nie tylko w ich mieszkaniach, lecz także w sklepie z komiksami, w laboratorium, pralni, na dachu, w pociągu, w samochodzie, w hotelu a nawet w okolicach Wielkiego Kanionu. Zagranie genialne, biorąc pod uwagę naturę gatunkową.

Na ogół sitcomy przedstawiają ludzi – przyjaciół, którzy na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Przeważnie każdy ma pracę, profesję, zainteresowania – swoje życie. W przypadku "Teorii wielkiego podrywu"(!) na pierwszy plan wychodzą nie jednostki, a cała grupa społeczna – istna "nerdownia". To właśnie ich relacje (jako ogółu) z otoczeniem są najzabawniejsze. Kontrast! Stąd mnogość przeróżnych lokacji.

Wreszcie, zostawiając już pojedyncze atomy, można spojrzeć na humor w rzucie ogólnym. Ten z kolei dla wielu mógłby uchodzić za hermetyczny. W końcu nie każdy jest fanem Star Treka, Gwiezdnych Wojen czy ekipy z... DC, a często związane z nimi motywy pojawiały się w odcinkach. Ponadto produkcja może nie przypaść do gustu komuś, kto nigdy nie miał styczności ze "sferą" akademicką...

Cóż, fanem Star Treka, Gwiezdnych Wojen, DC czy Marvela nie jestem, a mimo to w trakcie wielogodzinnego seansu nie pociłem się, nie wierciłem i nie płakałem. Po prostu się śmiałem. Polecam nie tylko ze względu na humor. Na uwagę zasługuje bowiem bezbłędna gra całej obsady z Jimem Parsonsem na czele. 
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Głównym bohaterem "Teorii wielkiego podrywu" jest naukowiec Leonard Hofstadter (Johnny Galecki),... czytaj więcej
Seriale komediowe potrafią być żyłą złota, niczym El Dorado. Podczas gdy jednym zarzuca się wykorzystanie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones