Recenzja filmu

Święta inaczej (2022)
Patrick Yoka
Daria Widawska
Karol Dziuba

Święta ciężkostrawne

Przemieszanie konwencji i wątków robi się szybko ciężkostrawne. "Święta inaczej" boleśnie powielają (niestety!) wszystkie grzeszki współczesnych polskich komedii obyczajowo-romantycznych, w
Filmy świąteczne pojawiają się w kinach zazwyczaj na miesiąc przed Wigilią i sprzedają nam od lat tę samą wizję Gwiazdki. Takiej z bieluteńkim, puszystym śniegiem, wysoką dumną choinką, kolorowymi lampkami, kominkiem i różnymi (niekoniecznie materialnymi) prezentami. Jak świat światem gramatyka "gatunku świątecznego" pozostaje właściwie bez zmian i sprowadza się ostatecznie do stałego mianownika – tak naprawdę nikt nie chce być sam (nawet Kevin!) w Święta. Czy rzeczywiście można opowiedzieć o filmowym Bożym Narodzeniu inaczej? Na czym takie novum miałoby właściwie polegać?


Szumne odejście od tradycji zapowiada swoim najnowszym filmem Patrick Yoka. Nie trudno się domyślić, że "Święta inaczej" mają być kontrofensywą względem – jakże popularnych i wyczekiwanych w kraju – "Listów do M.". Kolejną, przedłużoną "reklamę Apartu" (swoją drogą sam Yoka współtworzył czwarte ogniwo wspomnianej serii) możemy w tym roku zastąpić… podróżą w nieznane. Zamysł ciekawy, dużo gorzej jednak z jego realizacją.

Ewę (Daria Widawska) poznajemy w kuchni, kiedy to w pocie czoła przygotowuje wigilijne potrawy. Potrawy przepiękne i "do kwadratu" wykwintne (swojskiego śledzia zastępują zresztą ostrygi). Na perfekcyjną panią domu czają jednak przykre niespodzianki. Tuż przed świętami dowiaduje się, że mąż zdradza ją z młodszą kochanką, a w (dorosłych już prawie) dzieciach nie ma żadnego oparcia – zblazowany syn Dorian (Oskar Wojciechowski) najprawdopodobniej krył przez dłuższy czas zachowanie ojca, a niby to zapracowana córka Emma (Wiktoria Gąsiewska) oznajmia z dnia na dzień, że nie przyjedzie z Londynu na święta. Osamotniona, rozczarowana życiem bohaterka decyduje się na ucieczkę. Jej decyzja wpłynie chcąc nie chcąc na postępowanie Doriana i Emmy; potomstwo w poszukiwaniu zaginionej matki będzie zmuszone zmierzyć się z własnymi problemami i kłamstwami.

   

Tony komediowo-obyczajowe, które dobrze znamy z tego rodzaju produkcji, Patrick Yoka przeplata z elementami horroru. I to horroru podręcznikowego, rodem z powieści Stephena Kinga. Nasza Ewa bardzo szybko porzuci "emigrację wewnętrzną" na rzecz tajemniczej przygody. Po tym jak na dworcu zostaje jej skradziona torba z telefonem, przyjmuje zaproszenie konduktora (wielce dla niej gburowatego) do jego posiadłości. Opuszczona rezydencja w sercu lasu budzi w zagubionej kobiecie niepewność, jednak poddaje się ona zaistniałej sytuacji bez większego sprzeciwu. Choć Kamiennej Górze daleko do amerykańskiego Kolorado, odnajdziemy tutaj całkiem sporo jaskrawych cytatów ze "Lśnienia" Stanleya Kubricka (opartego zresztą na "Jasności" Kinga), włącznie z ikonicznymi siostrzyczkami. Konduktor Wiktor (Karol Dziuba), który tak po prawdzie jest fotografem (trudno się w tym połapać!), też ma swoje rodzinne traumy do przepracowania. Zgodnie ze schematem nagłe spotkanie Ewy powoduje u skrytego mężczyzny chęć zmiany, której pierwszą przeciwniczką będzie jego własna matka (Agnieszka Mandat).

Przemieszanie konwencji i wątków robi się szybko ciężkostrawne. "Święta inaczej" boleśnie powielają (niestety!) wszystkie grzeszki współczesnych polskich komedii obyczajowo-romantycznych, w których wtórność, skrótowość i pretekstowość górują nad logiką wydarzeń i refleksją psychologiczną postaci. Jak zawsze twórcy śpiesznie odhaczają kolejne etapy scenariuszowej drabinki, nie mamy więc właściwie szans lepiej poznać protagonistów, przejąć się ich kondycją. Tym sposobem dostajemy jakiś tam – mniej lub bardziej krzywy – fabularny kręgosłup, ale garnitur mięśniowy jest już wątpliwej jakości, nie wspominając już o nieistniejących narracyjnych synapsach mózgowych.


Zgodnie ze schematem Ewie musi się wszystko posypać, aby mogła zacząć "lepić się na nowo". Ale czy ten proces musi wiązać się z tak niewiarygodną naiwnością bohaterki? Z taką nijakością? Bohaterki przecież silnej i swoją drogą granej przez naprawdę utalentowaną aktorkę. Charyzmatyczna Daria Widawska (którą obecnie możemy oglądać także w serialu "The Office PL") wyciąga z filmowej Ewy ile się da, ale jej sprawcze ruchy są krępowane papierowością rozwiązań scenariuszowych. Z pustego i Salomon nie naleje, nawet w Wigilię. To, co ma być upiorne, przeistacza się tutaj w cringe, i na odwrót. Bo najbardziej przerażające – a zarazem socjologicznie intrygujące – są w przypadku "Świąt inaczej" relacje rodzinne. W jakiej bańce musiała żyć filmowa Ewa, skoro przez dwa lata nie zauważyła piętrzących się wokół niej zdrad i strapień jej najbliższych? A po zniknięciu w Wigilię zranionej matki, pierwsze, co robi jej ukochany syn, to impreza "na pustym kwadracie".

Twórcy "Świąt inaczej" chcieli uciec od wielkomiejskich galerii handlowych i innych lśniących luksusem powierzchni na rzecz bardziej rustykalnej opowieści, która "wraca do źródeł". Materialiści stawiają na szczodrość niematerialnych uczuć, zagubieni ludzie odnajdują – dosłownie i w przenośni – właściwą ścieżkę, a wrogowie wreszcie sobie odpuszczają. Ale czy droga do tej solidaryzującej nas, pięknej, lecz niezbyt odkrywczej konkluzji musiała być tak zawiła, nierówna i dramaturgicznie pokiereszowana?
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones