Recenzja filmu

A potem nie było już nikogo (1945)
René Clair
Queenie Leonard
Richard Haydn

Kiedy tytuł filmu kłamie...

Nie widziałem jeszcze ani jednej ekranizacji jakiejkolwiek książki Agathy Christie, która bezspornie by mi się podobała. Nawet "Morderstwo w Orient Expressie" Sidneya Lumeta - chyba powszechnie
Nie widziałem jeszcze ani jednej ekranizacji jakiejkolwiek książki Agathy Christie, która bezspornie by mi się podobała. Nawet "Morderstwo w Orient Expressie" Sidneya Lumeta - chyba powszechnie uznana za najlepszą ze wszystkich ekranizacji - irytuje karykaturalną rolą Alberta Finneya jako Herkulesa Poirota, czy nagromadzonymi na planie gwiazdami, z których każda stara się mieć swoje własne pięć minut na ekranie. Nawet filmy z Margaret Rutheford nigdy nie należały do moich ulubionych, pewnie dlatego że panna Marple zawsze kojarzyła mi się mniej więcej z taką postacią jak Helen Hayes w "Porcie lotniczym" (1970), niż korpulentną Rutheford. "And Then There Were None" niczego w tym względzie nie zmieniło. "Dziesięciu murzynków" to jeden z moich ulubionych kryminałów Christie, zresztą to jedna z jej najbardziej uznanych książek i jeden z nielicznych przedstawicieli gatunku, w którym tropy są często fałszywe, a fabuła prowadzona w ten sposób, że nie wiadomo do samego końca, kto jest mordercą. Książka ta podobnie jak jedna z wcześniejszych - "Zabójstwo Rogera Akroyda" zrewolucjonizowała sposób prowadzenia narracji w kryminałach. Nic dziwnego, że ta bardzo filmowa, czy jeszcze bardziej teatralna książka tak szybko doczekała się ekranizacji (książkę wydano w 1939 roku, zaś film powstał 6 lat później). Film wyreżyserował Rene Clair, uznawany za jednego z najlepszych francuskich reżyserów. Do filmu zostali zaangażowani bardzo dobrzy aktorzy - Barry Fitzgerald, triumfujący rok wcześniej w filmie "Idąc moją drogą" (Oscar za rolę drugoplanową), Judith Anderson, Mischa Auer, Walter Huston. Mało tego, scenariusz napisał Dudley Nichols, autor scenariuszy do takich filmowych arcydzieł jak "Potępieniec" (1935), "Drapieżne maleństwo" (1938), czy "Dyliżans" (1939). Zdaje się, że film posiadał wszystkie składniki na znakomity obraz. Jednak ta ekranizacja udała się przeciętnie. Dziesięciu gości z kryminalną przeszłością, zostaje zaproszonych przez tajemniczego pana Owna, by spędzić weekend w jego posiadłości na wyspie. W piątek w południe, przybywają wszyscy. Okazuje się, że posiadłość tajemniczego gospodarza, którego w dodatku na wyspie nie ma, to jedyny dom na tym bezludziu, z którego z powodu braku łodzi nie będzie można wydostać się prędzej niż w poniedziałek rano. Nie mija pierwsza doba, kiedy pierwszy z gości - zgodnie ze starą rymowanką o dziesięciu murzynkach - ginie od trucizny. A to dopiero początek... W filmie przede wszystkim zabrakło napięcia, jakie wyczuwa się w książce. Ponownie sprawdza się teza, że wyobraźnia działa lepiej niż najlepsza nawet scenografia. Poza tym wszystko jest kompletnie beznamiętne - w pewnym momencie film nie jest niczym innym, jak tylko wykreślaniem kolejnych ofiar z listy zaproszonych gości. W książce wraz z upływem czasu (i tytułowych murzynków), atmosfera zagrożenia jest w pewnym momencie tak gęsta jak w przysłowiu, że można zawiesić w niej siekierę. Aż do zaskakującego i bardzo pesymistycznego finału, który również w filmie został zmieniony kompletnie (notabene w kontekście zakończenia filmu - tytuł "A potem nie było już nikogo" brzmi kompletnie absurdalnie!). Wielka szkoda, że to, co decydowało w dużym stopniu o niezwykłości książki, złamane zostało przez hollywoodzką modę na szczęśliwe zakończenia. Nawet tak absurdalne jak te w filmie. Zresztą, nie tylko zakończenie zostało zmienione, kilka postaci dość drastycznie okrojono. Z całego filmu najlepiej pamięta się znakomitą kreację Barrego Fitzgeralda. Być może wpływ na tak krytyczny odbiór filmu powoduje znakomita książka, którą miałem okazję przeczytać na długo przed obejrzeniem filmu. Jeśli ktoś jednak książki nie czytał, być może będzie usatysfakcjonowany. Wielbiciele talentu Christie i tej książki - przypuszczalnie - znajdą powody do niezadowolenia.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones