Recenzja filmu

Adwokat diabła (1997)
Taylor Hackford
Keanu Reeves
Al Pacino

Amerykańska pruderia ma się znakomicie

Po takich filmach jak "Adwokat diabła" człowiek zaczyna się zastanawiać, jakim cudem USA uchodzi za kraj zepsucia i libertynizmu. Teoretycznie mamy tu bowiem historię pnącego się po trupach
Po takich filmach jak "Adwokat diabła" człowiek zaczyna się zastanawiać, jakim cudem USA uchodzi za kraj zepsucia i libertynizmu. Teoretycznie mamy tu bowiem historię pnącego się po trupach adwokata, tyle że w praktyce nic nie potwierdza tej tezy. Kevin Lomax (Keanu Reeves) ma być właśnie takim małomiasteczkowym karierowiczem. W sądzie wygrywa sprawę za sprawą, lubi wystawne życie i z całego serca marzy o awansie. Można by się zapytać, co w tym złego, młodzi, bezkompromisowi prawnicy na pewno potrzebni są w dużych miastach. Zapewne potrafiliby bez mrugnięcia okiem posyłać przestępców do więzienia, a niewinnych przedstawiać jeszcze bardziej niewinnymi. Niestety według amerykańskich strażników moralności awans zawodowy to zaprzedanie się diabłu. Na tym kończy się "przebogate" przesłanie tego filmu. Nie zmienia to jednak faktu, że od strony technicznej film prezentuje się naprawdę dobrze. Nie chodzi tu o samą oś fabuły, bo to ma wadę typową dla wielu ugrzecznionych produkcji. Oznacza to mianowicie, że dokładnie w momencie gdy akcja zmierza w zbyt politycznie niepoprawnym kierunku, nasz bohater natychmiast dostaje wyrzutów sumienia. Stanowczo nie jest to to, co tygryski lubią najbardziej, prawdziwą kinematograficzną gratką są satanistyczne aluzje. Twórcom filmu udało się je podać ze stylem i umiarem. Tak, tak, nie zobaczymy tu dziesiątek pentagramów, czarnych świec czy tego rodzaju zgranych rekwizytów. Pokazuje się nam natomiast kozie kopyta Pacino, czaruje aluzjami do "Raju utraconego" czy pokazuje scenę jawnie nawiązującą do trzeciego, najbardziej znanego, kuszenia Jezusa na pustyni. Wszystko to oczywiście ładne, tylko że to za mało, żeby skusić kogoś tak prawiczkowatego jak Loma. Choć może gdyby szatan mniej przypominał rozkrzyczanego akwizytora... Niestety, ta właśnie postać ma mówić o tajonych pragnieniach twórców, więc musi gadać. A główny bohater musi na końcu wrócić do swojej mieściny, a naga Nielsen musi być oczywiście samym złem. Podobne schematy można by mnożyć, ale po co? Wszyscy wiedzą, jak to wygląda w amerykańskich filmach. Zachowania postaci są tak oczywiste, że napięcie jest szczątkowe. A im człowiek starszy, tym mniej je odczuwa. Być może przyjdzie czas, że Hollywood zainteresuje się mniej schematycznymi bohaterami. Póki co jednak masowo produkuje filmy takie jak ten, sprawnie zrealizowane, ale przewidywalne od początku do końca. I niemiłosiernie pruderyjne.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Adwokat Diabła" Taylora Hackforda po niemal 20 latach od premiery można bez wątpienia zaliczyć do... czytaj więcej
Biblijną owcą w okrutnym świecie wilków jest Kevin Lomax, główny bohater filmu "Adwokat diabła", w... czytaj więcej
Postać Szatana intrygowała twórców filmowych od zawsze. Motyw ten jest stale obecny w historii kina.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones