Recenzja filmu

Crash Test Aglaé (2017)
Eric Gravel
Julie Depardieu
Yolande Moreau

Aglaé Miauczyńska jedzie do Indii

Cudowna, zjadliwa, lekko surrealistyczna komedia, ze świetnym scenariuszem, inteligentnym humorem, znakomitą grą aktorską i pięknymi zdjęciami. Polecam każdemu, dla kogo zabawnymi filmami są
"Crash Test Aglaé" to historia Aglaé (India Hair - to nie żart, tak nazywa się aktorka), młodej kobiety z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi (pamiętacie bohatera "Dnia świra"?). Ze swoja nerwicą radzi sobie, prowadząc skrajnie ustabilizowane życie i obsesyjnie poświęcając się pracy testerki zderzeniowej w fabryce samochodów. Pewnego dnia firma w ramach cięcia kosztów postanawia zamknąć fabrykę, w której pracuje Aglaé i otworzyć taką samą w Indiach. Teoretycznie pracownicy mogą podjąć pracę w nowym zakładzie na indyjskich warunkach - za ułamek dotychczasowej pensji i bez żadnych świadczeń socjalnych. Ale Aglaé, jak każda osoba z nerwicą natręctw, jest skrajnie uparta i boi się zmian a jej praca stanowi sens jej życia. Ku zaskoczeniu i konsternacji dyrekcji postanawia więc przyjąć "ofertę do odrzucenia" i przenieść się do Indii, choćby miała tam pójść na piechotę.

Jak ja lubię takie niespodzianki. Pośród sterty festiwalowego arthousowego śmiecia trafiła mi się znienacka ta cudowna, zjadliwa, lekko surrealistyczna komedia, ze świetnym scenariuszem, inteligentnym humorem, znakomitą grą aktorską i pięknymi zdjęciami. Spora część humoru oparta jest na tym, że barwne postaci z kamienną twarzą robią absurdalne rzeczy a kamera filmuje je jakby to było zupełnie normalne. Jeśli nie parskniecie śmiechem na widok kobiety kąpiącej się w wannie z psem, to znaczy, że taki rodzaj humoru nie jest dla Was. Jeśli jednak lubicie np. komediodramaty braci Coen, gorąco polecam zainteresować się tym filmem. Pierwsza jego część - czyli cały wątek cięcia kosztów kosztem pracowników - pomimo humorystycznego ujęcia zawiera też całkiem solidną dawkę zjadliwego komentarza społecznego na temat funkcjonowania globalnych koncernów i ich podejścia do zatrudnionych ludzi. Wraz z wyruszeniem Aglaé w podróż obraz zamienia się w film drogi i trochę traci impet. Pod koniec rażą niektóre rozwiązania fabularne z kategorii "deus ex machina"; nie przypadło mi do gustu również samo zakończenie. W ogólnym rozrachunku film pozostaje jednak szaleńczo zabawną i inteligentną komedią, którą polecam każdemu, dla kogo zabawnymi filmami są "American Beauty" i "Big Lebowski" a nie "Głupi i głupszy", polskie "komedie" romantyczne czy produkty filmopodobne Sandlera.

Muszę wspomnieć o jeszcze jednym elemencie tego niecodziennego filmu - niespotykanym wśród Francuzów podejściu do języków (co może wynikać z tego, że debiutujący reżyser, Eric Gravel, jest francuskim co prawda, ale jednak Kanadyjczykiem). Po pierwsze - bohaterki filmu znają inne języki poza francuskim i część dialogów jest wygłaszana po angielsku, niemiecku, a nawet polsku i rosyjsku (sic!), a po drugie - twórcy pozwalają sobie nawet na świętokradczy w kraju nad Sekwaną żart, wyśmiewając typowe dla tej nacji oczekiwania, że cały świat będzie (a przynajmniej powinien) mówić po francusku. Well done, Mr. Gravel!
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones