Człowiek, który zabił Liberty Valance'a

"It was cold blooded murder... but I can live with that". Tymi oto słowy Tom zwraca się do Stoddarda w dniu, gdy ten jest wybierany do Kongresu USA. W filmie widać dwa przeciwstawne typy
"It was cold blooded murder... but I can live with that". Tymi oto słowy Tom zwraca się do Stoddarda w dniu, gdy ten jest wybierany do Kongresu USA. W filmie widać dwa przeciwstawne typy charakterów. Młody prawnik - idealista, pokładający wiarę w literę prawa, przekonany o triumfie sprawiedliwości, niepotrafiący dać sobie rady z sytuacją, która go spotyka. Obok tego zdystansowany do sytuacji w miasteczku, ranczer - silna osobowość, człowiek odważny, wzbudzający respekt i mający wewnętrzny system wartości. Trudno nawet określić ich wzajemne relacje, czy to przyjaźń, a może wzajemne współzawodnictwo. Tom jest zakochany w Hallie, ale nie bardzo potrafi to okazać i w końcu daje za wygraną, paląc przy tym swoje ranczo. Wydaje się więc, że nie tylko Stoddard jest "ofiarą losu". Kto wie, może gdyby akcja filmu toczyła się na Wschodzie, to role obu głównych bohaterów byłby odwrotne - Tom nie mógłby się przystosować do nowych warunków, a to Stoddard byłby panem sytuacji. Obejrzałem ten film z pewnym dystansem i według mnie, przy całej klasie kunsztu aktorskiego i reżyserskiego film ten jest bardzo naiwny. Tom - człowiek energiczny, budzący respekt, ale całkowicie niezaabsorbowany sytuacją w mieście, jest wręcz zadowolony z istniejącego stanu rzeczy. Stoddard, o którym nie można powiedzieć złego słowa, krystalicznie czysty, rycerski, rasowy dżentelmen, pacyfista i w dodatku człowiek próbujący wyciągnąć podupadającą mieścinę z marazmu i strachu przed rewolwerowcami. Na myśl w tej chwili przychodzi mi tylko motyw pracy u podstaw w polskim pozytywizmie. Nauka czytania i pisania jest naprawdę chwalebna, ale naiwna i przerysowana. Do tego dochodzi kariera "od pucybuta do milionera". Stoddard otrzymuje od losu hojną nagrodę - miłość kobiety, stołek w Waszyngtonie, szacunek wszystkich, a więc sukces pełną parą. A Tom znowu, za swoją obojętność, niezdecydowanie kończy żywot zapomniany przez wszystkich, opuszczony, bez kobiety. A sam widok Jamesa Stewarta paradującego w fartuchu z rewolwerem budzi uzasadniony uśmiech. Po mimo powyższych uwag, film jest dobry i na pewno warto go zobaczyć, w szczególności dla efektów charakteryzacji aktorów. Nie można bowiem zapomnieć, że akcja filmu toczy się w dniu pogrzebu Toma. Nawiasem mówiąc, dobrze, że film jest czarno biały, gdyż można by było zauważyć mankamenty tych efektów specjalnych.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones