Recenzja filmu

Drzewa (1995)
Grzegorz Królikiewicz
Paweł Wawrzecki
Ewa Kasprzyk

Fabularne trociny

Wystarczy obejrzeć kilka początkowych minut, aby przekonać się jak niski poziom prezentuje. Piętrzące się fabularne absurdy z czasem udowadniają, że wbrew intencji twórców nie mamy do czynienia z
Horror nie należy  do gatunku, po którego chętnie sięgają polscy twórcy. Niewiele spośród jego przedstawicieli dotarło do szerszej widowni. Z bardziej popularnych produkcji przychodzi mi no głowy jedynie kontrowersyjny, a wręcz skandaliczny jak na owe czasy "Diabeł" Andrzeja Żuławskiego z 1972 r., nieco zapomniane już "Medium" z 1985 oraz straszna (nie ze względu na wrażenie, jakie wywołuje u widza, lecz na jej poziom artystyczny) "Pora mroku". Dlatego właśnie z ogromną ciekawością zabrałem się za sklasyfikowane jako "horror ekologiczny" dziełko Grzegorza Królikiewicza  pt. "Drzewa".

Ciężarna Ewa (Ewa Kasprzyk) przeprowadza eksperymenty na roślinach, badając ich reakcje obronne. Wraz z mężem Pawłem (Paweł Wawrzecki) wychowują synka Piotrusia. Kiedy pewnego dnia spadające drzewo zabija człowieka, mąż Ewy namawia władze do wycięcia wszystkich spróchniałych drzew w okolicy, wywołując tym samym niekontrolowaną reakcję sił natury.

O ile opis fabuły może w jakiś sposób zaintrygować widza, obiecując mu "rozrywkę" w postaci, jakkolwiek absurdalnie to brzmi, krwiożerczych roślin-zabójców mszczących się na ludziach, o tyle z czasem okazuje się, że w tym filmie nie wydarzy się absolutnie nic interesującego. Piętrzące się fabularne absurdy co rusz udowadniają, że wbrew intencji twórców nie mamy do czynienia z horrorem, lecz komedią. Sztucznie wytworzony klimat grozy za pomocą niepokojącej muzyki i operatorskich zabiegów w stylu Żuławskiego (kręcenie pod ostrym kątem, trzęsąca się kamera) zupełnie nie współgra z opowiadaną historią. Przez cały film właściwie nic nadzwyczajnego się nie dzieje, natomiast twórcy próbują przekonać widza, że ma do czynienia z niezwykłymi zjawiskami, ukrywając kompletny brak pomysłu na przeprowadzenie fabuły. Starają się na siłę stworzyć klimat horroru. Jednym z narzędzi, mających służyć do osiągnięcia tego celu, ma być postać objawiającego symptomy autyzmu Piotrusia, syna Pawła i Ewy, który na wzór Danny`ego z "Lśnienia" zauważa dziwne, nadprzyrodzone zjawiska, wypowiadając każdą kwestię złowrogim szeptem. Wszelkie tego typu zabiegi na nic się jednak zdają, skoro większość scen wywołuje zażenowanie. Jak tu zachować powagę kiedy słyszy się, że skórka od arbuza ma psychikę, wolę i ambicje, patrząc na 3-minutową scenę bełkoczącego Wawrzeckiego chodzącego z pokoju do pokoju, obserwując ekologa, który nie wiedzieć czemu wypowiada się w telewizji z wężem na szyi czy Ewę Kasprzyk polewaną "na zgodę" mlekiem przez swojego męża oraz wiele, wiele innych absurdalnych scen i dialogów, wzmocnionych karykaturalnym aktorstwem. Już sama warstwa techniczna dostarcza widzowi sporej uciechy. Kłujący w oczy i uszy dubbing, fatalny montaż (szczególnie widoczny w scenie przygniecenia przez drzewo) tylko dokładają cegiełek do tego żenującego filmopodobnego tworu.

Przesłanie "Drzew" może i jest słuszne: nie niszcz roślin, one też żyją. W żaden sposób nie tłumaczy to jednak ich powstania. Wszystkim miłośnikom natury polecam obejrzeć sobie dokument przyrodniczy na "Discovery", zaś fanom absurdalnych horrorów poszukać raczej czegoś w stylu deszczu rekinów, nazi-zombie czy innych krwiożerczych donatów.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones