Recenzja filmu

Dzień i noc (2004)
Simon Staho
Hans Alfredson
Tuva Novotny

Życie to nie tylko wydalanie

Simon Staho kreśli opowieść o braku poczucia przynależności, wagi uczucia i smutku, samotności. Udowadnia nam, że ludzką naturę da się przedstawić bez epickich scen, oszałamiających zdjęć i
Simon Staho kreśli opowieść o braku poczucia przynależności, wagi uczucia i smutku, samotności. Udowadnia nam, że ludzką naturę da się przedstawić bez epickich scen, oszałamiających zdjęć i wielkich słów, mając za narzędzie jedynie kamerę lub dwie i wnętrze samochodu. Minimalistyczne podejście reżysera nadaje obrazowi specyfikę kina szwedzkiego wraz z całym asortymentem jej chłodu i naturalności. I choć być może czasem jest męczące i niemrawe – skłania do głębokich refleksji.

Czterdziestoletni Thomas Ekman (Mikael Persbrandt), szanowany architekt i głowa rodziny chce popełnić samobójstwo. Specjalnie na ten cel kupuje pistolet i wyrusza swym autem w podróż, gdzie spotyka najbliższe mu osoby. Nie jest to jednak wyprawa przepełniona ciepłem i miłością idąca w parze z happy endem. Już na samym początku dowiadujemy się, że ziemnego, deszczowego wtorku roku 2003 o godzinie 20:03 Thomas wstrzela w swą głowę nabój z ręcznego Walthera GSP. Zanim jednak się to wydarzy, Staho opowiada nam historię ostatniego dnia z życia sfrustrowanego człowieka.

Aktorstwo Persbrandta ("Hobbit: Samotna Góra" jako człowiek-niedźwiedź Beorn) zasługuje na uznanie. Świetnie oddaje on chimeryczny charakter, frustrowanie, chłód a nawet lekkie szaleństwo postaci Thomasa. Dobitnie przedstawia wynaturzenia, obojętność czy niechęć do bliskich mu osób, przez co jego bohater balansujący na granicy przesady, staje się jednak realny i czasem nawet wzbudza odrazę.

Persbrandt to nie jedyna dobra rola w tym dramacie, choć zdarzają się też postacie bardzo słabe, jak przerysowana kochanka Thomasa Sarah (Maria Bonnevie "Księga Diny"), której rola pozostawia wiele do życzenia. Dobrze sprawiły się gwiazdy trylogii "Millenium", Nyqvist i Endre, którzy godnie oddali relację kolejno najlepszego przyjaciela i byłej żony wraz z całą gamą uczuć - od kumplowskiej znajomości, poprzez niechęć, obojętność, aż do chorobliwej, toksycznej miłości. Wymieniać można długo i nie godzi się pomijać takich osobistości jak chociażby Pernilla August (Gwiezdne Wojny, jako matka Anakina), ale pozostawiając wolną rękę w doborze faworytów omijam spojlery.

"Dzień i noc" to nie arcydzieło. Posiada sporo wad - jego realizacja przypomina nieco Baby są jakieś inne, i podobnie jak w filmie Koterskiego nadmiernie dotyka seksualności, co spłyca uczucia bohaterów. Jednakże jest to obraz zwracający uwagę na ludzką naturę, fizjologię i filozofię czynów. Skłania do refleksji na temat samobójczych skłonności, pokazuje jak za duże oczekiwania i pragnienia potrafią doprowadzić do autodestrukcji. Z kinematograficznego punktu widzenia uzmysławia nam, że "mniej znaczy więcej" i minimalizm obrazu nie rzadko jest głębszy niż wielomilionowe widowisko.
Pozycja warta polecenia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones