Recenzja wyd. DVD filmu

Franklyn (2008)
Gerald McMorrow
Ryan Phillippe
Eva Green

Żyletki, sztuka i kasety wideo

Pierwszy pełnometrażowy film Geralda McMorrowa, absolwenta New York Film Academy i reżysera licznych teledysków to obraz niezwykle ambitny - zarówno wizualnie jak treściowo. Podejmuje istotne dla
Pierwszy pełnometrażowy film Geralda McMorrowa, absolwenta New York Film Academy i reżysera licznych teledysków to obraz niezwykle ambitny - zarówno wizualnie jak treściowo. Podejmuje istotne dla każdego człowieka tematy i opowiada zagmatwaną historię z zaskakującym zakończeniem. Jak wiadomo, na ambicji można się czasem nieźle przejechać. Czy to właśnie stało się tym razem, czy też debiutant poradził sobie z materiałem, o tym poniżej.

"Franklyn" to historie trojga ludzi, z których dwie rozgrywają się we współczesnym Londynie a jedna w wyimaginowanym Meanwhile City - mieście rządzonym przez fanatyków religijnych. Milo (Sam Riley) - pracownik agencji reklamowej zostaje porzucony przez narzeczoną w dniu ślubu. David vel Jonathan Preest (Ryan Phillippe) to były żołnierz a także przestępca na zwolnieniu warunkowym. Londyn myli mu się z nieistniejącym miastem, gdzie jest ścigany przez wysłanników Kościoła. Emilia (Eva Green), studentka szkoły artystycznej realizuje na zajęcia wymyślone przez siebie projekty, z których jeden polega na popełnianiu nieudanych samobójstw i rejestrowaniu tego na taśmie wideo.
Bohaterowie "Franklyna" to jednostki skrajnie indywidualistyczne. Żyją jakby w oderwaniu od społeczeństwa, chociaż lepiej lub gorzej funkcjonują w wielkim mieście. Żadne z nich nie próbuje uciec od problematycznej przeszłości, ale też nie potrafią dojść do ładu ze swoimi traumami. Sposobem na życie jest dla nich na wpół świadome budowanie własnego, słabo zakorzenionego w rzeczywistości świata. David i jego Meanwhile City idealnie wpasowuje się w rosnącą od dzieciństwa frustrację powodowaną przez nadmiernie religijnego ojca. Milo zakochuje w wyimaginowanej przyjaciółce z dzieciństwa. Emilia, w swoim industrialnym i wyrafinowanym lofcie nie tylko aranżuje kolejne "samobójcze" projekty na zajęcia ze sztuki, ale też przy okazji przeprowadza bezlitosną autoanalizę, która prowadzi ją do źródeł frustracji i niezadowolenia z życia. W masochistyczny sposób pielęgnuje swoją depresję.

W psychologicznej konstrukcji postaci reżyser twórczo odświeża jakże wyświechtane teorie Freuda. Szczególnie widoczne jest wyłuszczenie relacji każdego z głównych bohaterów z ojcem. David postrzega swojego rodzica jako fanatyka religijnego, Emilia i Milo nie widzieli swoich od dzieciństwa. Wydaje się, że to jeden z kluczy do zrozumienia postaci.

Kolejny z motywów przewijających się w filmie to religia. Niby wszyscy główni bohaterowie są ateistami czy agnostykami, a jednak ma na nich wpływ wiara innych osób. Wydaje się, że Milo i Emilia obrazują stosunek całego swojego pokolenia do kwestii transcendencji, który wyraża się w słynnej formule Wittgensteina: o czym nie da się mówić, o tym należy milczeć. Natomiast nienawiść Davida do Kościoła jest oczywistym wynikiem doświadczeń dzieciństwa. Z pewnością religia zostaje obdarta przez reżysera z fałszywego nimbu świętości, ale też bohaterowie nie do końca potrafią się od niej uwolnić.
Nagromadzenie takich tematów może wydawać się pretensjonalne, ale trzeba przyznać, że McMorrow świetnie radzi sobie z rozegraniem tych motywów. Zadanie ułatwili mu aktorzy, których gra jest bez zarzutu, obrazująca sprzeczności targające ich bohaterami. Główne postaci niby są ludźmi kompletnie sobie obcymi, jednak w miarę rozwoju akcji ujawniają się ich powiązania, aby wreszcie doprowadzić do spektakularnego finału. Majstersztykiem jest konstrukcja świata równoległego do Londynu, Meanwhile City, które oglądamy przez schizofreniczne okulary umysłu Davida. Dostosowanie strony estetycznej do atmosfery intelektualnej filmu imponuje: Londyn zimny i depresyjny, Meanwhile - dziwna i przerażająca wizja świata rządzonego przez fanatyków religijnych.

Warto zwrócić uwagę na postaci drugo- i trzecioplanowe: ojca Davida (Bernard Hill) - kustosza katedry; matki Emily (Susannah York) - nieszczęśliwej kobiety z wyższych sfer; tajemniczego sprzątacza ze szpitala (James Faulkner). Każde z nich jest właściwie tylko zalążkiem postaci z szerokim polem do interpretacji. Zresztą taki wydaje się charakter całego filmu - McMorrow pokazuje nam pewną nietypową i dość fantastyczną historię, a resztę pozostawia intuicji i wyobraźni widza. Reżyser nie rejestruje zdarzeń w sposób całkowicie obiektywny - widoczna jest stylizacja, pewne punkty zaczepienia do dalszych interpretacji czy chociażby niechęć do religii (tym razem bez "recepty" w postaci czystej wiary).

McMorrow znalazł pewną niszę odbiorców, której sprezentował produkt idealny. Stworzył film doskonały technicznie i estetycznie, z odpowiednio budowanym napięciem, niepozbawiony tradycyjnie rozumianej akcji a jednocześnie wypełniony po brzegi materiałem do rozważań. Bohaterowie są stworzeni w perfekcyjny sposób - to pogłębione i udziwnione wersje nas samych. Konwencja opowiadania jest otwarta, co wymusza niejednoznaczność każdej interpretacji. "Franklyn" jest dziełem godnym polecenia wszystkim, którzy od filmu oczekują z jednej strony wysokiego poziomu intelektualnego, awangardy, treści i niejednoznaczności, a z drugiej akcji, napięcia, wrażeń estetycznych i rozrywki.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Eva Green to aktorka totalna, która swoim podejściem do wykonywanego zawodu nie bierze jeńców – ją się... czytaj więcej
Kiedy obejrzałam zwiastun tego filmu, sądziłam, że zobaczę ciekawy świat fantastyki, którego akcja dzieje... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones