Recenzja filmu

Fudoh - Nowa generacja (1996)
Takashi Miike
Mickey Curtis
Takeshi Caesar

Nowe pokolenie

Takashi Miike jest twórcą co najmniej nieszablonowym, wzbudzającym kontrowersje swoim nietypowym i odważnym podejściem do kina. Jego najsłynniejsze filmy zawierają w sobie sporo przemocy,
Takashi Miike jest twórcą co najmniej nieszablonowym, wzbudzającym kontrowersje swoim nietypowym i odważnym podejściem do kina. Jego najsłynniejsze filmy zawierają w sobie sporo przemocy, najczęściej groteskowej i wyolbrzymionej, w której nie brakuje kiczu i komiksowego klimatu. I przez pryzmat właśnie tych filmów jest on najczęściej oceniany, choć zrobił przecież niemało filmów, w których nie ma ogromnej dawki absurdu, a film zachowuje realizm, wystarczy wspomnieć "Blues Harp", "Rainy Dog", "Agitator" czy "The Bird People in China". W tym ostatnim realizm to za dużo powiedziane, lecz nie da się ukryć, iż jest to bardzo spokojny film, jeden z najspokojniejszych, jakie wyszły spod ręki japońskiego filmowca. Przejdę teraz do drugiego kinowego filmu w karierze Takashi Miikego, a był nim film, w którym na celownik mistrz bierze swój ulubiony (jeśli patrzeć na ilość filmów w tym stylu) temat - Yakuza. Tym razem mamy do czynienia z młodym Yakuzą, który pewnej nocy widzi, jak jego ojciec zabija swego drugiego syna. Chłopak poprzysięga zemstę i tworzy własny oddział Yakuzy, stworzony z ludzi młodych, czasem nawet bardzo. Jak przystało na tę ostrzejszą twarz Miikego, prezentuje on tu gwałtowną grę stylem i odważne, a przy tym oryginalne pomysły. Czy olbrzymi Japończyk siedzący na wybuchającym motorze może przeżyć? Oczywiście, że tak. A czy dziewczyna, gdy włoży sobie dmuchawkę w pochwę, to czy może z niej zabić człowieka? To chyba także oczywiste. Jeśli chcecie jednak zobaczyć te sceny własnymi oczyma trzeba sięgnąć po film, który obok "Visitor Q" jest drugim filmem wywołującym orgiastyczne uczucia u Alejandro Jodorowsky'ego - a przynajmniej o tych wspominał ten, również skrajnie oryginalny (nie tylko) reżyser. Sceny z nauczycielem, który kupuje od ucznia narkotyki, dzieci-zabójcy, czy wspomniany Japończyk-gigant oraz surrealistyczni przywódcy starych Yakuza zapadają na zawsze w pamięć. Wspomnieć w końcu też trzeba, że to jest pierwsze spotkanie na jednym planie Takashi Miikego z Riki Takeuchim, który swoją najlepszą rolę u mistrza zagra w późniejszej trylogii "Dead or Alive". Jego zawsze nieco wykrzywiona twarz, jakby non stop był wściekły wryła mi się głęboko w pamięć i tego aktora lubię z Miikeowych chyba najbardziej (wraz z częstym gościem filmów Takashiego Sho Aikawą oraz, występującym u niego raz, ale za to jak znakomicie, Tadanobu Asano, którego zresztą uwielbiam za całokształt i mnóstwo innych ról). Fabuła opowiada o walce starszego pokolenia z młodym, o zemście, o pragnieniach młodych, którzy chcą przewyższyć poprzednie generacje. Motyw szkolny i akcent homoseksualny również się pojawi. A do tego mnóstwo groteskowych, absurdalnych scen, przejaskrawionych postaci i sporo akcji czynią ten film również doskonałą i arcyciekawą, zaskakującą na każdym kroku rozrywkę. W końcu i akcji w tym filmie nie brakuje, a ona również wpasowuje się w ramy hiperbolizacji jaką tak często stosuje Takashi. Niestety, jak to bywa u wczesnego Miikego, pojawia się pewien chaos. Ujęcia, fabuła, sposób prowadzenia narracji momentami odrobinkę kuleją. Ten film to w sporej mierze taka jazda młodego filmowca, który rozwija swój ekstremalnie oryginalny i bezkompromisowy styl, ucząc się na własnych błędach i kolejnych filmowych próbach. Przez to, pojawiająca się na początku filmu myśl (człowiek człowiekowi wilkiem), w trakcie trwania filmu troszkę się zaciera. Dodam szybko jednak, że nie przeszkadza to w pozytywnym odbiorze całego obrazu. Otrzymujemy, więc udany film o Yakuzie, jaki tylko Miike mógł stworzyć. Oryginalny, odważny, z polotem i mnóstwem zaskakujących pomysłów. Ten film niemal eksploduje swoimi kuriozalnymi, wyolbrzymionymi, a także komiksowymi i nieco kiczowatymi inwencjami. Przy okazji czuć w nim klimat undergroundu, filmowego podziemia i lekką nutkę amatorstwa. Nie ma co jednak ukrywać, "Fudoh: The New Generation" jest mocnym, wciągającym i dającym mnóstwo rozrywki, a przy tym niegłupim filmem, który powinno się zobaczyć, bo nikt tak jak Miike nie potrafi stworzyć tak zróżnicowanego i szalonego filmu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones