Recenzja filmu

Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów (2005)
George Lucas
Jacek Rozenek
Ewan McGregor
Natalie Portman

Saga is complete

Na wstępie od razu się przyznam. Nigdy nie byłem, nie jestem i już nie będę fanem "gwiezdnej sagi". Nigdy także nie rozumiałem, czym fascynowały się miliony ludzi na całym świecie. Gdzie
Na wstępie od razu się przyznam. Nigdy nie byłem, nie jestem i już nie będę fanem "gwiezdnej sagi". Nigdy także nie rozumiałem, czym fascynowały się miliony ludzi na całym świecie. Gdzie jest klucz, którym wszyscy otwierali drzwi wielu interpretacji? Dla mnie nigdy nie było takich drzwi, dzieło Lucasa uważam za popłuczyny po "Władcy Pierścieni". Podobnie zbudowane, posiadające galerię różnorodnych postaci i światów i przedstawiające uniwersalne wartości. Jednak w lustrze "Star Wars" widzę potężną dawkę kiczu, która skutecznie psuje coś na kształt klimatu, przeplatając sceny bardzo ciekawe (Luke w jaskini pod maską Vadera widzi swoją twarz) ze scenami irytującymi (monologi C-3PO). Jednak w całej tej (niezbyt interesującej dla mnie) opowieści była postać, która mnie intrygowała, a nawet fascynowała. Lord Vader, bo o nim mowa, był uważany za wcielenie czystego zła. Czarny kostium, ciężki oddech, nadludzka, potężna moc nieznająca litości. Nie wiadomo, ile było w nim człowieka, a ile maszyny. Jednak za tym bezwzględnym tyranem kryły się tragiczne wydarzenia, które doprowadziły go do upadku. Każdy następny epizod oglądałem po to, aby dowiedzieć się czegoś więcej o tej postaci, zobaczyć, w jaki sposób po nieudanym pierwszym i przeciętnym drugim epizodzie zostanie poprowadzona przemiana. George Lucas miał w rękach materiał winny wzbudzić skrajne emocje, nie tylko w osobach wiernych fanów, lecz także wśród obiektywnej widowni. Przed premierą mówiłem, że jeśli tym razem nie ujrzymy bardzo dobrego filmu, Lucas będzie dla mnie najgorszym reżyserem świata. Po projekcji zmieniłem zdanie. George to bardzo słaby reżyser. Początek "Zemsty Sithów" jest wręcz żenujący i "klimatem" przypomina "Mroczne Widmo". Odbicie kanclerza wygląda jak (cytując Bartosza Żurawieckiego) "komputerowa rozróba". Nic dodać, nic ująć. Później następuje pierwszy niewybaczalny grzech, czyli wątek miłosny. Przecież śmierć ukochanej Padme była dopełnieniem klęski Anakina, odejściem ostatniego płomyka dobroci tlącego się w jego sercu. W zamian otrzymujemy patetyczną i niesamowicie sztuczną rozmowę, w której młodzi zapewniają nas, jak bardzo to się kochają. Reżyser nie ma pojęcia o wytwarzaniu głębszych uczuć między bohaterami. Myśli, że jak kilka razy użyje w scenariuszu słów "kocham cię, będę przy tobie, choćby nie wiem co", to utworzy emocjonalną więź, w którą będziemy w stanie uwierzyć. Nie popisali się odtwórcy głównych ról. Natalie Portman zagrała słabo, bez żadnego przekonania i jakichkolwiek emocji. W każdej sytuacji jest taka sama, jej wyraz twarzy w ogóle się nie zmienia. Gdy przypomnę sobie jej genialną rolę w "Bliżej", ciężko mi uwierzyć, że to ta sama kobieta. Wtedy jednak miał ją, kto poprowadzić. Hayden Christensen jest poprawny, ale jak cóż więcej można pokazać przy takim scenariuszu? Drugim grzechem, tym razem śmiertelnym, jest przemiana Skywalkera w Dartha Vadera. Przemiana, na którą czekałem, która była osią tej historii ukazana jest zbyt gwałtownie, niedokładnie, a co najgorsze, jest po prostu słabo zarysowana psychologicznie. Pokazane zostały najważniejsze wydarzenia, lecz kompletnie nie zostały one połączone w spójną całość. Wszystkie przedpremierowe zapewnienia o mroczności i brutalności były zwykłą bujdą. Z ekranu nie może paść żaden wulgaryzm, nie można także zbytnio wystraszyć małoletniej publiczności, ponieważ przynoszą niemałe zyski. Wszystko kosztem fabuły. Tak chciałem zobaczyć szał Anakina, jego mocne słowa i czyny, wściekłość, nieokiełznaną agresję, płynącą z ekranu śmierć i pochłaniającą go otchłań, krzyk jego broniącej się duszy i fizyczny ból wszystkich, którzy staną mu na drodze. Nie otrzymałem tego nawet w efektownym, ale nie efektywnym finałowym pojedynku. Szybki montaż, oślepiający blask mieczy świetlnych, jednak brak przeświadczenia, że jest to starcie sił dobra i zła, nauczyciela z uczniem. Dopiero po zakończeniu pojedynku, gdy Darth (jeszcze bez kostiumu) zostaje pokonany i wrzeszczy: "I HATE YOU!!!", ujrzałem namiastkę tego, co mogło powstać, gdyby ktoś inny zasiadł na fotelu reżyserskim. Czas teraz na jasną stronę mocy, czyli Imperatora i grającego go Iana McDiarmida. Inteligentny, przebiegły, doskonale manipulujący uczuciami. Palpatine doskonale wie, że ma z Anakinem wiele wspólnego, mianowicie chęć władzy i siły. To dla niej obaj są gotowi zgłębić tajniki ciemnej strony mocy. Skoro rada Jedi nie docenia Skywalkera, doceni go ktoś inny. Za tę postać brawa, ponieważ w scenach z nią przechodziły mnie dreszcze. Świetnie poradził sobie także Ewan McGregor, wiarygodnie oddający dramat mistrza Obi-Wana, pokładającego wielkie nadzieje w swoim uczniu, przekazującego mu całą wiedzę i w końcówce zmuszonego patrzeć jak jego podopieczny pogrąża się w chaosie. Trzeci plus to John Williams. Ten człowiek jest ucieleśnieniem słowa profesjonalizm. Mógł iść na łatwiznę i posklejać motywy muzyczne z poprzednich części, tymczasem stworzył w większości nowe, porywające kompozycje, przepełnione refleksją i przygnębieniem oraz pełną paletą mrocznych emocji, jakich zabrakło w kinie. Wszystkie moje przeczucia, co do Epizodu III niestety sprawdziły się. Cała historia została potraktowana jak maszynka do robienia gigantycznych pieniędzy. Lucas próbował zamydlić nam oczy kilkoma nawiązaniami do starej trylogii, jednak opierają się one głównie na scenografii. Nie potrafił pokazać dramaturgii, wszystko podporządkowując efektom specjalnym, których natłok przyprawia o ból głowy. Ostatnia część "Gwiezdnych wojen" jest jak śliczna, elektroniczna zabawka, błyszcząca od zewnątrz, ale pusta w środku.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Świat filmu się podzielił. Wielka konsternacja, jaka zapanowała po premierze "Zemsty Sithów", dotyczyła... czytaj więcej
Po 28 latach George Lucas zakończył swoją przygodę ze "Star Wars", realizując Epizod III, który stał się... czytaj więcej
Po 27 latach, na ekranach kin pojawił się film, na który wszyscy czekali. "Gwiezdne Wojny Epizod III:... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones