Recenzja wyd. DVD filmu

Hostel 3 (2011)
Scott Spiegel
Brian Hallisay
Sarah Habel

Kariera rzeźnika: podejście trzecie

Zrealizowane jak dotąd dwie części krwawego gore "Hostel" okryły się niemałą sławą. Jedni pokochali te obrazy, ceniąc sobie w duszy krwawy bezsens, a drudzy zmieszali taki gatunek kina z błotem,
Zrealizowane jak dotąd dwie części krwawego gore "Hostel" okryły się niemałą sławą. Jedni pokochali te obrazy, ceniąc sobie w duszy krwawy bezsens, a drudzy zmieszali taki gatunek kina z błotem, nie wracając więcej do niego.

Teraz kiedy po przeszło czterech latach od części II, na polski rynek DVD/Blu-ray wychodzi trzecie część serii, przekonamy się, czy przeciwstawne siły - fani i antyfani - zetrą się w kolejnej dyskusji. Czy w sumie jest jeszcze nad czym dyskutować? Nie bardzo, ale ja spróbuję.

Eli Roth zrealizowawszy dwie części "Hostelu", rozpoczął modę na tworzenie nieskładnych, krwawych obrazów, przy zastosowaniu jak największej ilości efektów specjalnych. O ile sam gatunek gore jest stosunkowo stary, to nie można odmówić Rothowi, że nadał mu nowej jakości. Kwestią dyskusyjną natomiast jest to, czy należy to uznać za dobrą, czy też złą wartość.

Od razu powiem, że nie jestem zwolennikiem produkcji typu "Hostel". Możecie mnie oskalpować i nazwać zapyziałym moralistą, ale dla mnie kino powinno nieść ze sobą jakieś wartości, a takowych w "Hostelu" nie znajduję. Samemu gore przyglądnął bym się na pewno bliżej, nie mniej poza hektolitrami krwi wątpię, czy znalazłbym coś ciekawego. Z drugiej strony współczesne opowieści tego typu tworzą nam gatunek horroru, który w zamierzeniu ma straszyć, a w zasadzie przyprawia jedynie o salwy śmiechu, na w skutek niemożności przyjęcia komputerowych cudów na ekranie za prawdziwe.

Ale przejdźmy do rzeczy.
Powracamy do przyjętej konwencji z części pierwszej. Ponownie bohaterami uczyniono płeć męską. Jednak, aby nie powielać schematów, nie mamy do czynienia ze studentami, a czwórką kumpli (jeden już zaobrączkowany), których średnia wieku przekracza 26 lat. Kumple spotykają się w Las Vegas, aby uczcić ostatni tydzień wolności (wieczór kawalerski) Scotta (Brian Hallisay). Niewinna zabawa z poznanymi panienkami w klubie kończy się tragicznie dla jednego z przyjaciół. Na drugi dzień kumple zaczynają się niepokoić i postanawiają skompletować paczkę. W poszukiwaniach nie są sami. Dołącza do nich dziewczyna z wczorajszego wieczora, która także szuka swojej koleżanki. I ta bowiem w tajemniczy sposób zniknęła jak ich kumpel...

Eli Roth w porę zdał sobie sprawę, że być może jest chory psychicznie i postanowił sprawdzić, czy da się to wyleczyć. O usprawiedliwienie nieobecności przy produkcji następnej części poprosił jednego z producentów poprzednich odsłon - Scotta Spiegla. Nie dajmy się jednak zwieść, albowiem odbicia (niem. "spiegiel" - lustro), tudzież drugiego dna, w tym straszaku nie znajdziemy. Pan Spiegel zmuszony wydać film od razu na rynek DVD/Blu-ray nadał mu nieco innej jakości. Można powiedzieć, że pogrzebał jeszcze bardziej to, co wykreował Roth.

Komputerowe cuda dzisiaj chcą straszyć w technologii 3D, trzecia odsłona "Hostelu", nie wpisuje się w tą zasadę. Różnica między budżetem filmu, a poprzednikami jest tutaj mocno uderzająca. W zamian za brak przesadnej ilości krwi i tortur (co mnie akurat cieszy) reżyser mógł to wynagrodzić budując psychologicznie swoich bohaterów, by jakoś wyjaśnić sens istnienia takich krwawych zabaw. Nie udało się. Postacie są papierowe, nie atrakcyjne wizualnie, że o samym aktorstwie nie ma co mówić. W starych dobrych czasach, Marilyn Monroe przyprawiała o erekcję, kuszącym trzepotaniem powiek, tymczasem dzisiaj idziemy na całość. Mamy w zastępstwie falujące tyłki w klubie uciech i hojnie wyposażone przez naturę dziewczęta. Brzydkich kaczątek w "Hostelu 3" nie ujrzymy, aczkolwiek już same ich mierne talenty aktorskie są potwierdzeniem brzydoty tego filmu.

Intryga jest tania i kompletnie nie przekonująca, już pierwsza część tej serii zjada filmowe dziecko Scotta Spiegela na śniadanie bez skutków ubocznych, zapewne dlatego, że sama nie lepsza w te klocki. Spiegel miał doskonały motyw: wyćwiczyć aktorów, uwewnętrznić warstwę psychologiczną obrazu i wyskoczyć z przekonującym jak dla mnie morałem: Człowiek cywilizowany, przez ok. 2 000 lat nic się nie zmienił. Dalej mamy pospólstwo, wołające panem et circenses, przy krwawej masakrze rozgrywającej się na arenie Circus Maximus. Dlaczego tego nie zrobił? Czyżby bał się gniewu tłumu? Jako że jestem dobrym człowiekiem, pozwolę mu na razie funkcjonować. Póki co, jeśli nie pojawi się czwarta odsłona serii, pan Spiegel może spać spokojnie.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obok cyklu "Piła", nakręcone przez Eli Rotha dwie części "Hostelu" bez wątpienia należą do najbardziej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones