Recenzja filmu

Infinity Pool (2023)
Brandon Cronenberg

Obraz-popęd

O ile w kinie Davida Cronenberga body horrorowa rozpusta często poparta jest ciekawym zakresem tematycznym, tak kino jego syna wciąż dryfuje między powierzchownymi komentarzykami. Niemniej,
Latorośl Davida Cronenberga nie przestaje pozytywnie zaskakiwać. Po agresywnym debiucie w "Zaraźliwych" oraz zanurzonym w posthumanizmie "Possessorze" przyszedł czas na "Infinity Pool" – produkowany przez Neon tytuł z pograniczna cielesnego thrillera i futurystycznego horroru. Jest to chyba najciekawszy z dotychczasowych projektów młodego Kanadyjczyka.

Skromna fabuła rozpoczyna się, gdy James (Alexander Skarsgård) oraz jego partnerka Em (Cleopatra Coleman) udają się na luksusowe wakacje w bliżej nieokreślonym europejskim raju wypoczynkowym. Na miejscu poznają Gabi (przeciekawa Mia Goth). Spotkanie rozpoczyna serię nierozważnych decyzji, które przeprowadzają Jamesa przez lawinę, na którą składają się: przemoc, więcej przemocy, morderstwa, orgie, egzekucje, klonowanie, egzekucje sklonowanych ciał. Nieźle.

Jak to w kinie często bywa, luksusowe wakacje stają się przestrzenią, w której bogaci popadają w narastające fetysze. Tym razem rozchodzi się o zbrodnię i seksualność. I choć puenta nie jest w żadnym stopniu zaskakująca ani zadowalająca, realizacyjnie jest to film na tyle dobry, by mankamenty nie odbierały przyjemności z seansu. Diagnoza kondycji moralności majętnego mężczyzny służąca za reprezentację całej klasy społecznej wypada dość powierzchownie. Cronenberga bardziej niż metafizyczne ludzkie wnętrze interesuje po prostu ludzkie wnętrze w postaci bebechów. To nic złego, ta typowa dla reżysera koncentracja na określonej gamie motywów po raz kolejny idzie w parze z odwagą realizacyjną i znakomitym warsztatem.

"Infinity Pool" zdaje się ciągiem scen i scenek o popędzie, w którym drapieżnik/pasożyt (James) za sprawą niby wyższej, nadnaturalnej sprawiedliwości zmienia się w ofiarę. Popęd doprowadza do skrajnej i widowiskowej cielesnej degradacji – metafory również moralnego upadku. Wyższa sprawiedliwość, niby kara za zły czyn, przychodzi z nieznanego myśleniu racjonalnemu kierunku. Choć biblijny trop nie wydaje się eksplicytnie obecny, nietrudno o porównanie filmowej Gabi do węża, który kusząc, doprowadził do złamania jedynego zakazu. W pewnym momencie całość okraszona zostaje estetycznie skomponowanym kadrem imitującym pietę.

Największą wartość filmu stanowi realizacja. Płynność ujęć i cieć w połączeniu z niekonwencjonalnymi perspektywami tworzy wirującą fantazję, jednocześnie tak brutalną jak i subtelną. To znakomite, że udało się połączyć wyciszające obserwacje morskich fal z agresywnymi światłami. Wyszła spójna i odważna układanka.

Realizacyjna orgia wprawia w większe zakłopotanie, a jednocześnie robi ogromne wrażenie. Eksperymentalna w swoim podejściu do następstwa ujęć (wymieniająca kolejno prześwietlone i kolorowe mocne zbliżenia z szerokimi planami oraz z abstrakcyjnymi plamami barwnymi) sekwencja zbliżenia bohaterów to czarujące kilkanaście minut, a jednocześnie najpiękniejszy z obrazów w portfolio młodszego Cronenberga.

Obsadę "Infinity Pool" tworzy aktorskie monstruarium. Alexander Skarsgård po przesadzonym "Wikingu" tworzy kreację bardziej oszczędną i raczej przemyślaną. Wypada po prostu dobrze. Ogólny dyskurs cyklicznie zalewany jest zachwytami nad Mią Goth. Kolejne pochwały w jej kierunku wydają się tym bardziej irytujące, gdyż opierają się jedynie na powierzchownych frazesach. Tymczasem poprzez swoją niecodzienną, z lekka makabryczną urodę oraz przede wszystkim piskliwy głos (który przez swoją tytaniczną pewność siebie wykorzystuje jako atut) znów kreuje doskonałą, przerażającą postać. Mia Goth to największy skarb nowego kina grozy. Jest po prostu niezastąpiona.

Podstawową różnicą między Brandonem Cronenbergiem a jego ojcem jest nacisk na treść. O ile w kinie Davida Cronenberga body horrorowa rozpusta często poparta jest ciekawym zakresem tematycznym, tak kino jego syna wciąż dryfuje między powierzchownymi komentarzykami. Niemniej, pokłady wyobraźni i odwagi w niczym nie ustępują staremu mistrzowi, co jest znakomitym prognostykiem na przyszłość. Na kolejny film Brandona Cronenberga czekam z ogromnym zapałem.

Ubiegły rok obfitował w podobnie zarysowane punkty wyjściowe dla fabuły. "Infinity Pool" jest jednak o wiele bardziej nieokiełznane, szalone i po prostu lepsze niż "Sundown" oraz "Cicha Ziemia". Fani gatunku oraz twórczości Cronenbergów będą zachwyceni.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Perwersja i przemoc, blizny na ciele i skazy na duszy, rozpad ciała i erozja umysłu…Wygląda na to, że... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones