Recenzja filmu

Lucy (2014)
Luc Besson
Scarlett Johansson
Morgan Freeman

Popkulturowy miszmasz

"Lucy" łączy w sobie elementy kina akcji i science fiction. A przez zestawianie różnych obrazów, zmienną stylistykę i muzykę, produkcja staje się filmem ocierającym się o popkulturowy miszmasz
Mózg ludzki jest nieprzeniknionym i wciąż nie do końca zbadanym organem, który fascynuje i przeraża naukowców, stawiając ich przed pytaniami o możliwości, jakimi dysponuje człowiek i w jaki sposób może wykorzystywać rozbudowane sieci neuronalna, aby poznawać siebie i otaczający go świat. Luc Besson oparł swoją produkcję o micie, w którym twierdzi się, że wykorzystujemy tylko 10% zdolności naszego mózgu. Reżyser puścił wodze fantazji, tworząc nadczłowieka – kobietę, która posiada władzę nad swoim ciałem, innymi ludźmi i otaczającą ją materią i sprytnie wkomponował ją w ramy gatunkowego kina akcji i science fiction. 

Lucy (Scarlett Johansson) zostaje wplątana w sytuację bez wyjścia, staje się pierwszą istotą, która w całości wykorzystuje możliwości mózgu, a dzięki swojej zaradności obdarzy nieocenioną wiedzą rzeszę naukowców i psychologów. Samo wykorzystanie imienia "pramatki ludzkości" nie jest przypadkowe, ponieważ Besson często posiłkuje się odniesieniami do przeszłości, natury i rozwoju. Choć polowania i zbieractwo zastąpiliśmy supermarketami i szeroko pojętą rozrywką, to wciąż jesteśmy integralną częścią natury i świata zwierzęcego, bazując na pierwotnych instynktach i emocjach, które kierują naszymi zachowaniami. Zwiększanie wiedzy o otaczającym świecie nie uwolniło nas od prymitywnych zachowań i odczuć (strach, pragnienie, złość), które dominują nasze postępowania, co sprawia, że jesteśmy podobni do zwierząt. Reżyser nie ucieka od takich porównań, wykorzystuje zdjęcia i fragmenty przypominające dokumenty przyrodnicze, co niestety kłóci się wizualnie z całością obrazu. Besson ilustruje w ten sposób zachowania ludzie – zwierzęta, a przy okazji wizualizuje skomplikowane teorie profesora Normana (Morgan Freeman), jakby nie wierząc w zdolności widza do wykorzystywania wyobraźni.



"Lucy" łączy w sobie elementy kina akcji i science fiction, prowadząc akcję dwutorowo między Lucy a profesorem Normanem. W ten sposób niezwykła kobieta, która zakażona silnie syntetyczną substancją o narkotycznym działaniu zaczyna osobistą krucjatę przeciwko szefowi mafii (Min sik-Choi), stopniowo zwiększa wykorzystywanie mózgu, prowadzi pościgi, rozbraja gangsterów, staje się niezniszczalna niczym superbohater. Nie epatuje tylko siłą i determinacją, ale pragnie się podzielić zdobywaną wiedzą. Profesor Norman stanowi tło opowieści, wyjaśnia działanie mózgu, tłumaczy ludzkie zachowania i procesy, przez co jest tylko nośnikiem informacji, zbędnym narratorem, który wprowadza do produkcji elementy nauki. Właśnie przez zestawianie różnych obrazów, zmienną stylistykę i muzykę, "Lucy" staje się filmem ocierającym się o popkulturowy miszmasz przypominający teledysk.

Luc Besson chciał zagłębić się w intrygującą część nauki, sięgając po biologię, fizykę i chemię, lecz to kino akcji wypadło zdecydowanie lepiej. Scarlett Johansson doskonale radzi sobie z bronią i z kamienną twarzą pokonuje uzbrojonych tajwańskich gangsterów, prezentując raczej ponadprzeciętne niż 100% wykorzystanie umiejętności umysłu. Twórca "Wielkiego Błękitu" miał dobry pomysł, który zagubił się w nadmiarze efektów specjalnych, spychając na dalszy plan pytania egzystencjalne pytania o siłę nauki i człowieczeństwa. 
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Luc Besson rozpoczyna swoją produkcję od mocnego uderzenia. Kinomani są świadkami na pozór zwyczajnej i... czytaj więcej
Słynny mit głoszący, iż człowiek używa ledwie parę procent swego umysłu, został już dawno obalony przez... czytaj więcej
Grany przez Morgana Freemana Profesor Norman podczas prowadzonego przez siebie wykładu, opowiada o tym,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones