Recenzja filmu

Mamma Mia! (2008)
Phyllida Lloyd
Meryl Streep
Pierce Brosnan

Największy kicz roku... ale jaki przyjemny

Rozrywka wyśmienita! Energetyczny musical, naładowujący widza ogromną dawką pozytywnej wibracji! Wszędzie piękni ludzi, wszędzie piękne krajobrazy, wszędzie jest miło, kolorowo, wesoło i
Rozrywka wyśmienita! Energetyczny musical, naładowujący widza ogromną dawką pozytywnej wibracji! Wszędzie piękni ludzi, wszędzie piękne krajobrazy, wszędzie jest miło, kolorowo, wesoło i melodyjnie! Piosenkinieśmiertelnej, fenomenalnej i ponadczasowej ABBY, znane każdemu, cisną się na usta, by śpiewać je razem z aktorami.Stopy i dłoniesame wystukują rytm i aż palą się, by tańczyć i skakać. Przyznaję uczciwie, że jest to jeden z moich nielicznych perełek filmowych, do którego powrócę jeszcze nie raz i który za każdym razem będzie mnie bawił tak samo i dawał ciągle tak wielką przyjemność oglądania. Za każdym razem będę odkrywać jakieś inne szczególiki, będzie zaskakiwał mnie czymś nowym, lecz równie zabawnym lub miłym dla oka. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała tego głośno; jest to jeden z najbardziej kiczowatych obrazów, który pojawił się w minionych 5 latach w kinach! Pełen fajerwerków, jaskrawychbarw i do tego jeszcze ta pretensjonalna fabuła. 20-letnia Sophie (Amanda Seyfried) nie zna swojego ojca. Nie zna, gdyż jej matka 21 lat wcześniej miała romans z trzema mężczyznami mniej więcej w tym samym czasie. Któryś z panów jest ojcem ślicznej rusałki. Tylko który? Dziewczyna postanawia zaprosić wszystkich na swój ślub, wierząc, że gdy ich ujrzy, znajdzie odpowiedź na gnębiące ją całe życie pytanie. Oczywiście Donna (Meryl Streep), matka Sophie, o niczym nie wie, co przyczyni się do komedii omyłek inieporozumień. Ech, historia nieporywająca, lecz ujrzeć tańczącą, skaczącą, śpiewającą panią Streep - bezcenne! Bezcenne, dla każdego kto zgodzi się, iż jest to aktorka wybitna, zdolna zagrać nawet najbardziej wymagającą postać. Donna zdecydowanie do łatwych nie należała. Podstarzała hippiska, która ma na głowie cały, rozpadający sięhotel i do tego samotnie wychowuje córkę. Ma nienaganną kondycję i figurę, potrafi także tańczyć w butach na koturnach prosto z lat 80-tych. Nic, tylko podziwiać niezastąpioną 60-letnią Meryl. I jeszcze te drelichowe ogrodniczki... Ach... Jeśli chodzi o wykonanie artystyczne, to hmm... Amanda Seyfried jest pod tym względem bezsprzecznie najlepsza. Cóż, dziewczyna ma miły, melodyjny głos, umie śpiewać, nie fałszuje, a teraz wręcz bez przerwy słucham jej wykonania "Honey,Honey".Meryl Streep wbrew moim lękom, okazała się całkiem dobra. Oczywiście potknięcia mniejsze czy większe się zdarzały, lecz ogólnie bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoimi wokalnymi zdolnościami. "Mamma Mia", "Slipping Through My Fingers" czy "The Winner Takes It All" przeżywa się razem z nią, czuje się te same emocje: euforie, żal, tęsknotę, smutek. Julie Waters (Rosie), Christine Baranski (Tanya) wykonują sympatyczne piosenki ("Chiquitita", "Does Ypur Mother Know?", "Take a Chance On Me"), od których łezka śmiechu się w oku kręci. Dwóch panów potencjalnych ojców, czyli Colin Firth (Harry) i Stellan Skarsgård (Bill) śpiewają poprawnie, nawet dobrze, ale żadnych rewelacji. Natomiast pan trzeci - potencjalny ojciec, Pierce Brosnan (Sam), jest dobrym Bondem, mogę nawet rzec, bardzo dobrym Bondem, więc może lepiej niech nim pozostanie. Całkowicie mi nie pasujedo roli Sama, a tym bardziej do roli, w której się śpiewa. Wiele wysiłku widać na jego twarzy, gdy wykonuje swoje solówki, chociaż w "SOS" nie jest aż tak źle. Jednak Brosnan to pikuś. Ba, nawet jest świetny w porównaniu z niejakim Dominikiem Cooperem (Sky). Słyszał ktoś coś o nim? Zdradzę wam, grał m.in. w "Rozważnej i romantycznej" (i to chyba tyle, jeśli chodzi o jakieś większe filmy z jego udziałem. Chyba, że zna ktoś jeszcze "Męską historię"). Mocno zastanawiałam się, skąd on się w ogóle wziął. Ani on znany, ani utalentowany aktorsko, a tym bardziej wokalnie. "Lay All Your Love On Me" w jego wykonaniu powinno zostać ocenzurowane i zabronione do słuchania dla ludzi powyżej 18-ego roku życia. Świętokradztwo! A sama Amanda, z którą to wykonuje duet, piosenki niestety nie uratuje. A najśmieszniejsze, że rzekomo w 2000 r. ukończył London Academy of Music and Dramatic Art. Śmiem twierdzić, iżz notą"D". O czym jeszcze warto wspomnieć? O paru scenach, na których cała sala kinowa pokładała się na podłodze ze śmiechu.Układy choreograficzny do takich utworów jak "Chiquitita", "Waterloo",tuż przed pojawieniem się napisówkońcowych czy jakże źle wykonane "Lay All Your Love On Me", gdzie grupka młodych mężczyzn w kąpielówkach i wielkich kolorowych płetwach tańczy na drewnianym molo, jest rozrywką w czystej postaci i wartą zobaczenia za każde pieniądze! "Mamma mia" nie ma ambitnej fabuły, jest kiczemjakich mało,lecz....ma tyle radości w sobie, tylegenialnie zaaranżowanych otworów ABBY, tyle energii! Jest to film na poprawę humoru, do dobrej zabawy, do podśpiewywania i napojenia oczu pięknymi widokami! Mimo paru niedociągnięć, polecam go wszystkim! Warto zobaczyć, nawet trzeba! Po pewnym czasie także Bond, James Bond, zapewnia doskonałą zabawę! Poza tym, znajdują się tu, poza doskonale znanymi hitami Szwedzkiego zespołu, także inne, mniej popularne perełki, których warto posłuchać. PS: Ku mej wielkiej rozpaczy, soundtrack jest wydawany nie ze wszystkimi wykonywanymi w filmie utworami. Brak na nim chociażby: "I Do, I Do, I Do, I Do", "Woterloo" czy "Chiquitita". Ale za to, mamy nieśpiewaną nigdzie - "The Name Of The Game". Ech... piekielny marketing...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Któż choć raz nie zawojował parkietu w rytm radosnych, ponadczasowych przebojów ABBY? Lub chociaż nie... czytaj więcej
Idealna produkcja na lato. Przeniesienie na duży ekran brodwayowskiego musicalu, który uzyskał... czytaj więcej
Ta recenzja rozpoczyna się stwierdzeniem autorki: Nie znoszę musicali. Wyśpiewywanie tekstu uważam za... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones