Recenzja filmu

Miasto chłopców (1938)
Norman Taurog
Mickey Rooney
Spencer Tracy

Bo nie ma złych chłopców

Film Normana Tauroga "Miasto chłopców" to obraz oparty na autentycznych postaciach i miejscach. Główna rola w filmie zapewniła genialnemu Spencerowi Tracy'emu drugiego w jego karierze Oscara, i
Film Normana Tauroga "Miasto chłopców" to obraz oparty na autentycznych postaciach i miejscach. Główna rola w filmie zapewniła genialnemu Spencerowi Tracy'emu drugiego w jego karierze Oscara, i to kolejny rok z rzędu. Obraz ten cieszył się uzasadnioną popularnością i uznaniem krytyki, głównie dzięki wybitnemu aktorstwu, ale także dzięki zręcznej reżyserii Tauroga i dobremu scenariuszowi. Ojciec Edward Flanagan (Spencer Tracy) to niewątpliwie duchowny z powołania. Całe swoje życie poświęca opiece nad biednymi, bezdomnymi i zdanymi tylko na siebie chłopcami, którzy ze względu na brak odpowiednich wzorców stają się bandytami, złodziejami, a z czasem i mordercami. Społeczeństwo dookoła zdaje się wyznawać po części wierzenia kalwinizmu, przydzielając młodych ludzi do grupy przeklętych czy straconych. Najchętniej wyeliminowaliby nieszczęsnych chłopców ze społeczeństwa, ale mając świadomość, że to niemożliwe, żywią ich nienawiścią. Jedynym wsparciem dla zagubionych młodzieńców jest właśnie ojciec Flanagan. Jego marzeniem jest stworzenie istnego miasta dla chłopców, gdzie mogliby spokojnie dorastać i stawać się dobrymi i uczciwymi ludźmi, nie gorszymi od pozostałych obywateli. Wszyscy są jednak przeciwko księdzu. Co prawda wierzą w jego szczere intencje, ale postrzegają jego postępowanie jako klasyczny przykład donkiszoterii. Przeciwko ojcu Flanaganowi są także fakty: brakuje mu pieniędzy, a potencjalnych podopiecznych przybywa. Mimo to udaje mu się wybudować swoje małe miasto, gdzie uczy chłopców moralności i odpowiedzialności za własne czyny, pokazując im, że można żyć godnie i uczciwie. Tymczasem pod jego skrzydła trafia zarozumiały Whitey Marsh (Mickey Rooney), który przysparza księdzu niemałego bólu głowy. Zapewne gdyby ktoś dzisiaj w Hollywood wziął tę historię na swój warsztat, wyszedłby z tego moralizatorki, patetyczny i kiczowaty dramat, z mdłym happy endem. I choć nakręcony blisko siedemdziesiąt lat temu film Tauroga też moralizuje, też ma w sobie patos i także kończy się happy endem, to nie jest w swojej wzniosłości niewiarygodny. Nie ma w sobie ani śladu kiczu. "Miasto chłopców" to przepiękne studium ludzkiej dobroci. Film, który pokazuje, jak jeden człowiek może być na tyle wielki, by odbudowywać, a potem kształtować morale ludzi, którzy przez większą część swojego życia żyli zasadą o braku zasad. Ojciec Flanagan z przekonaniem powtarza, że nie ma złych chłopców. Ksiądz usilnie wierzy, że są tylko zagubieni w ciemnościach, ale wystarczy zapalić jakieś małe światełko, by ujrzeli drogę, którą powinni kroczyć. Prawdziwość tego filmu to przede wszystkim zasługa Spencera Tracy, który po raz kolejny udowadnia swoje wielkie umiejętności, wrażliwość, ale też charyzmę. Emanuje z niego magnetyczne ciepło, ogromna miłość do tych chłopców. Jest ich przewodnikiem, kompanem, opiekunem, przyjacielem i ojcem zarazem. Sposób, w jaki Tracy gra ojca Flanagana pozwala pojąć, jakim cudem blisko pół tysiąca zbuntowanych łobuzów decyduje się przestrzegać surowych reguł i nie próbuje ucieczki, choć w prosty sposób mogłoby dobrowolnie opuścić mury miasta. Flanagan to człowiek wielkiego serca i ogromnego poczucia sprawiedliwości. Kiedy bardziej majętni rodzice proponują mu pieniądze za opiekę nad swoimi latoroślami, ksiądz ani myśli pozbywać się tych chłopców, których opiekunowie, jeśli takowych posiadają, mogą sypnąć groszem. Wielkość jego serca poraża. Ma się wręcz wrażenie, że jeśli dany chłopiec, proszący o talerz zupy i łóżko nie trafi właśnie tutaj, to nigdzie nie znajdzie tak wielkiego raju, w którym mógłby się wychować. Ale ojciec Flanagan nie odrzuca nikogo w potrzebie, i na tym polega jego wielkość. Ten film to rzadki przypadek, kiedy patos nie razi. Choć jest istnym panegirykiem, ja wierzę w tę pieśń pochwalną. Co więcej, przywraca mi ona wiarę w innych ludzi i w ideały, które ponoć umarły. Dobrze, że tylko "ponoć".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones