Recenzja filmu

Milczenie Lorny (2008)
Jean-Pierre Dardenne
Luc Dardenne
Arta Dobroshi
Jérémie Renier

Niewidoczni

Kto sądzi, że nagłe zwroty akcji zarezerwowane są tylko dla filmów sensacyjnych, powinien zobaczyć najnowsze dzieło braci Jeana-Pierre'a i Luca Dardenne'ów. "Milczenie Lorny", słusznie nagrodzone
Kto sądzi, że nagłe zwroty akcji zarezerwowane są tylko dla filmów sensacyjnych, powinien zobaczyć najnowsze dzieło braci Jeana-Pierre'a i Luca Dardenne'ów. "Milczenie Lorny", słusznie nagrodzone w Cannes za scenariusz, z każdą kolejną sceną wprowadza "przewidującego" widza w zakłopotanie. Nie ma tu prologu wyjaśniającego na dobry początek, kto jest kim, jak i dlaczego. By poznać tytułową bohaterkę i jej losy, reżyserzy wymagają od nas nieprzerwanego skupienia i umiejętności łączenia ze sobą tropów, które podają w postaci jedynie okruchów wydarzeń. Dramat, który układa się z tych starannie dobranych puzzli, uderza w najczulszy punkt naszej europejskiej świadomości, obnaża najskrytsze lęki i złudne poczucie bezpieczeństwa. Wszak nic tak nie definiuje współczesnej Europy, jak jej obawy przed emigrantami ze Wschodu.

Nie uświadczycie jednak u braci brudnego podziemia nielegalnych przybyszów zza granicy, prostytucji, narkotyków oraz innych szokujących obrazów. Ich nie interesuje komercyjna publicystyka, epatowanie okrucieństwem i inne tanie chwyty. Dardenne'owie to spostrzegawczy i inteligentni obserwatorzy ludzkich zachowań, którzy z typową dla siebie przenikliwością dostają się do ludzkiej duszy i odnajdują w niej cechy, których pozornie być tam już nie powinno. No bo gdzie w tych okrutnych czasach, gdy bliźni bliźniemu wrogiem, jest jeszcze miejsce dla tak humanistycznych kwestii, jak pochylenie się nad drugim człowiekiem, poczucie winy, odkupienie i najprostsza miłość?

Lornę (Arta Dobroshi) poznajemy w początkowo wyrwanym z kontekstu momencie jej życia. Dardenne'owie wierzą w inteligencję widza, więc nie podają wszystkiego od razu na tacy. Nie wiemy więc, co za formalności załatwia w banku, do kogo dzwoni kilka razy za granicę i o czym właściwie rozmawia z taksówkarzem, z którym regularnie się spotyka. Niejasny jest też charakter jej relacji ze współlokatorem Claudym (Jérémie Rénier), który próbuje wyjść z nałogu narkotykowego. Wszystko wskazuje na to, że łączy ich coś więcej niż dach nad głową czy przyjaźń, a mimo to stosunek Lorny do chłopaka jest zagadkowo chłodny. Claudy rozpaczliwie potrzebuje wsparcia dziewczyny w trudnym dla siebie okresie, ale ona stara się grać obojętną. Ostatecznie ma jednak zbyt miękkie serce i nie może odmówić pomocy potrzebującemu. Z czasem film ujawnia kolejne fakty i początkowy obraz ulega całkowitej przemianie. Okazuje się, że taksówkarz jest jej kontaktem z rosyjską mafią, a Claudy - "fikcyjnym" mężem, z którym się związała by zdobyć belgijskie obywatelstwo. Gangsterzy, z którymi weszła w układ chcą teraz jej rozwodu, by mogła wyjść za jakiegoś rosyjskiego biznesmena, a tym samym pozwolić i jemu zdobyć belgijski dowód tożsamości. A wszystko z powodu marzeń o otwarciu niewielkiego baru.

Za pomocą tego jednostkowego dramatu reżyserzy docierają do samego sedna zagubienia i nadziei ludzi zepchniętych na margines społeczeństwa. Ascetyczna oszczędność formy – film jest kameralny, pozbawiony muzyki, jakichkolwiek wybuchów ekspresji i gwałtownego montażu – pozwala skupić się na tym co u Dardenne’ów najważniejsze. Czyli prostych ludziach i splocie wydarzeń, które tylko na pierwszy rzut oka są nieistotne. Siłą "Milczenia Lorny" są bowiem skrawki szarej rzeczywistości prowadzące do finału, który nie pozostawia żadnych złudzeń. Lorna przez całe życie dążyła jedynie do spełnienia swoich marzeń. Wyjechała z Albanii, gdzie nie było żadnych perspektyw, wyszła za mąż za Belga, by zdobyć obywatelstwo w jego kraju. Zaczęła współpracować z mafią, bo oferowali nie do końca legalny, ale też nie całkiem zły układ, który miał przynieść potrzebne jej pieniądze. Ale z pozoru prosty plan szybko się sypie i Lorna daje się uniezależnić od gangstera, a w konsekwencji wplątuje się we współudział w morderstwie. Momentalnie marzenia zastają zastąpione wyrzutami sumienia i zachwianiem równowagi psychicznej.

Bracia Dardenne'owie znani są z twórczości, której ostrze zawsze kłuje, tam gdzie najbardziej boli. Ich socjologiczna diagnoza w "Milczeniu Lorny" burzy przyziemny komfort społeczeństwa Zachodu, bo tak celnie ukazuje to, czego widzieć nie chcemy. Samotność ludzi za ścianami naszych apartamentów, krzywdę bezbronnych za oknami naszych willi, biedę w dzielnicach naszych miast, do których się nie zapuszczamy czy głód na podwórzu luksusowych restauracji, w których jadamy. Na szczęście są twórcy tacy, jak bracia Dardenne'owie, którzy widzą tych niewidocznych i mogą o nich opowiedzieć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Milczeć można na głos. Główna bohaterka "Milczenia Lorny" wcale nie jest milczkiem, mówi dużo i mówić się... czytaj więcej
Bracia Dardenne po praz kolejny postanowili nam udowodnić, że epidemia relatywizmu moralnego szerzy się w... czytaj więcej
Na wstępie od razu przyznam się, że jest to pierwszy film braci Dardenne, jaki obejrzałem. Dlatego nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones