Buenos Aires. Głowa rodziny Acuña, Edoardo (Adolphe Menjou), mąż i ojciec, rządzi w domu twardą ręką. Każda z jego czterech córek musi wyjść za mąż w kolejności przyjścia na świat. Najstarsza z nich właśnie wyszła za mąż, dwie młodsze mają narzeczonych, tylko środkowa siostra, Maria (Hayworth) czeka na księcia na białym koniu. Czy okaże się nim amerykański tancerz Robert Davis (Fred AstairePaulette Goddard), desperacko potrzebujący zatrudnienia?
Fabuła i intryga są proste i banalne, ale sprawna reżyseria Williama A. Seitera i zabawny scenariusz czynią z tego obrazu naprawdę niezłą komedię. Akcja goni szybko, niczym w najlepszych "postrzelonych" komediach lat 30. I taki właśnie jest ten film: postrzelony, w wielu miejscach nawiązujący do najlepszych musicali Astaire'a z lat 30.
Fred Astaire dobrze wciela się w rolę natrętnego, wścibskiego tancerza, chociaż mam poczucie, że już gdzieś to widziałam. Gdzie? Odpowiedź jest bardzo prosta: w każdym filmie Astaire'a! On po prostu w każdym filmie grał takiego upierdliwego, ale również szarmanckiego i eleganckiego mężczyznę, który jak raz się na coś uprze, to możemy mieć pewność, że to zrobi, szczególnie jeśli chodzi o zdobywanie kobiecych serc. W niektórych filmach AstairePaulette Goddard gra świeżo i z polotem, tu już jest troszkę zmęczony swoim emploi, ale nadal trzyma fason. Bardzo dobrze sprawdziła się Rita Hayworth jako dumna, wyniosła dziewczyna, której serce mięknie pod wpływem adoratora. Mnie najbardziej do gustu przypadła wspaniała rola Adolphe'a Menjou jako zrzędliwy i złośliwy stary Acuña. Jego cudownie cięte riposty są po prostu wspaniałe, chociaż rola Menjou kojarzy mi się trochę z postacią Waltera Connolly z filmu "Szczęśliwie się skończyłoWalter Connolly" z 1937.