Recenzja filmu

Na żywo (1995)
John Badham
Johnny Depp
Courtney Chase

W 90 minut

Planowany jest zamach na gubernator Kalifornii Eleanor Grant. Do wykonania zadania potrzebna jest osoba, która podejmie się morderstwa na ważnej politycznie postaci. Akcję trzeba zaplanować tak,
Planowany jest zamach na gubernator Kalifornii Eleanor Grant. Do wykonania zadania potrzebna jest osoba, która podejmie się morderstwa na ważnej politycznie postaci. Akcję trzeba zaplanować tak, aby odsunąć podejrzenia od jej małżonka i najbliższych współpracowników, którzy w rzeczywistości są w to zamieszani. Kto jest najlepszy do popełnienia takiej zbrodni?! Oczywiście ktoś bardzo zdesperowany. Można znaleźć i zapłacić zawodowemu snajperowi większą sumkę za unicestwienie pani gubernator, ale to ułatwiłoby śledztwo policji. Lepiej jest znaleźć przypadkową osobę, porwać kogoś z jej rodziny i sterroryzować. To przecież o wiele tańsze od strzelca wyborowego... Jak zawsze, nie popisaliśmy się w tłumaczeniu tytułu na język polski. Nie wiem, dlaczego nadajemy swoje, całkiem inne nazwy filmom zagranicznym. "Na żywo"? Niby z którym wątkiem to się wiąże? Szczerze mówiąc, wolę już "Nick of Time", chociaż nie przepadam za ciągłym wprowadzaniem angielskiego nazewnictwa. Film z roku 1995 - nie ma się więc co spodziewać wyjątkowych efektów specjalnych, chociaż zalatuje trochę kinem akcji. Złe poprowadzenie fabuły, spowodowało, że film nie trzyma w napięciu przez całe 90 minut, a szkoda, bo scenariusz jest dość ciekawy i wystarczyło trochę lepiej go przedstawić. Aktorzy grają sztywnie. Co prawda główny bohater był w wyjątkowej sytuacji - porwano jego córkę, ale kiedy pojawia się na ekranie, mamy wrażenie, że ma problem z koordynacją ruchów. Sceny bójek są wyjątkowo sztuczne, nie mówiąc już o tym, jak dziwnie Gene Watson spada do oczka wodnego po bójce z porywaczem jego córki. Spójrzmy teraz z innej strony - jest to w pewnym sensie film akcji... No, przynajmniej był w 1995 roku... Ale przejdźmy do rzeczy. "Na żywo" miał na celu trzymać w napięciu. Chciano, aby widz denerwował się podczas jego oglądania i martwił losem księgowego Watsona i jego córki. Za to go cenię - nie jest to zwykła strzelanina, nie ma w nim budzącej odrazę przemocy, ani nie pojawia się tam zbyt dużo wulgarnych słów. Początkowo jesteśmy ciekawi rozwoju akcji, ale po pewnym czasie można przewidzieć, co się wydarzy. W połowie filmu wydaje nam się, że te 90 minut, które bohater ma na zastrzelenie pani gubernator, to cała wieczność! Jak pewnie zauważyliście, film trwa również półtorej godziny. Zapewne jest to specjalnie opracowane, jednakże ja sądzę, że na tak długi czas jest tu za mało ekscytujących sytuacji i trzymających w napięciu momentów, przez co film powoli się nudzi. Co do scenariusza - mam drobne zastrzeżenia. Po pierwsze - scena kiedy Lynn Watson widzi całującą się parę. Żaden ojciec nie mówi swojemu dziecku o tym, jak całuje się z jej matką. Ta scena mnie totalnie zdziwiła... Kolejne niedociągnięcie - scena w windzie ze sprzątaczką. Dialogi były sztuczne i niezbyt jasne. Na początku nie wiadomo, o co tak w ogóle Huey prosił tę kobietę. Dopiero kiedy ona w dość dziwny sposób gubi poduszkę wraz z kartą otwierającą drzwi do pokoju Eleanor Grant, dowiadujemy się, o co mu chodziło. Pewnie scenarzysta chciał wzbudzić w nas ciekawość tą sceną, ale jak na mój gust zrobił to w bardzo prostacki i nieczytelny sposób. Film jest przeciętny jak na dzisiejsze czasy, ale przypuszczam, że w 1995 roku był jednym z lepszych. W każdym razie warto go obejrzeć, przede wszystkim ze względu na postać Johnny'ego Deppa. Dla fanów jego "image'u" to istny cud, gdyż pojawia się on tam prawie w każdej scenie - w większości na zbliżeniach.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Na żywo" to jeden z pierwszych filmów w dorobku Johnny'ego Deppa. Choć aktor ma aktualnie znacznie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones