Recenzja filmu

Niebieski żołnierz (1970)
Ralph Nelson
Candice Bergen
Peter Strauss

White Man is the Devil

Western był zawsze jednym z moich ulubionych gatunków, ale trzeba przyznać - twórcy podchodzili do niego zazwyczaj zbyt tendencyjnie. Nie liczyła się ani poprawność historyczna, ani realizm.
Western był zawsze jednym z moich ulubionych gatunków, ale trzeba przyznać - twórcy podchodzili do niego zazwyczaj zbyt tendencyjnie. Nie liczyła się ani poprawność historyczna, ani realizm. Bohaterami byli szlachetni twardziele, bohaterkami bezbronne niewiasty, a tymi złymi banda nieogolonych brutali. Opisywany tutaj "Niebieski żołnierz" łamie ten stereotyp i choć wydaje się zwykłą romantyczną opowieścią o podróży przez pustkowia, jest czymś więcej...

Historia rozpoczyna się, gdy mały oddział żołnierzy amerykańskich wyrusza, by dostarczyć złoto do fortu. Jak się okazuje, pieniądze nie są jedynym, co ubezpieczają. Muszą również przewieźć bezpiecznie do swojego narzeczonego Kathy Maribel Lee, kobietę, która dwa lata spędziła w obozie Indian. Część żołnierzy jest zafascynowana tajemniczą towarzyszką podróży. Niespodziewanie odział zostaje zaatakowany przez Czejenów. Z życiem uchodzą jedynie Kathy i szeregowy Honus Gent, który akurat był na zwiadach. Jako ocaleli muszą przebyć wspólnie bardzo rozległy teren, będący ziemią Indian. Jak to zwykle bywa w tego typu opowieściach - ta podróż bardzo ich zmieni...

Może i historia przypomina każdy inny western, ale nie jest kolejną dobrą komedyjką na popołudniowy seans. Już na początku napisy zwiastują, że jest to film o okrucieństwie ludzi i o tym, jak naprawdę zdobywano Dziki Zachód. Zanim jednak do tego dojdziemy, przeżyjemy niezwykłą podróż z równie niezwykłymi bohaterami. Reżyser zgrabnie wykreował dwójkę głównych postaci. Szeregowy Honus Gent grany przez Petera Straussa nie jest wcale twardzielem, nie ma szybkiej ręki do rewolweru i nie jest uwodzicielem, wręcz boi się bliskości kobiet. Jest osobą wierną amerykańskiej fladze i o swój mundur dba bardziej niż o siebie. Nie jest więc dziwne, że zderzenie jego osobowości z towarzyszką podróży w osobie Kathy przynosi konflikt. Grająca ją Candice Bergen wykreowała bowiem bardzo zaradną i pewną siebie cwaniarę. Więc rozmowy i perypetie tej dwójki mogą nie raz rozbawić widza. Warto choćby wspomnieć ich spotkanie z Isaakiem handlarzem broni (świetnie zresztą zagranym przez Donalda Pleasence'a, który w tej roli jest nie do poznania) i scenę w wozie gdy próbują się uwolnić z więzów.

Jako film rozrywkowy "Niebieski żołnierz" sprawdza się znakomicie. Trzeba jednak pamiętać, że cała podróż głównych bohaterów prowadzi do tragicznego finału. Twórcy filmu chcieli upamiętnić masakrę w Sand Creek, która wydarzyła się około 1864 roku, i w ten sposób stworzyli jedną z najbrutalniejszych scen w historii kina. Ostatnie 20 minut jest bardzo mocne, dosłowne i - co najbardziej przerażające - bardzo prawdziwe. Reżyser umiejscawia widza tak, by razem z Honusem stał się światkiem całego zajścia i by tak jak on czół ciężar bezradności. Jesteśmy więc obserwatorami okrucieństwa i utraty człowieczeństwa, a kamera każe nam patrzyć na to bez wytchnienia. Te ostatnie minuty sprawiają, że "Niebieski żołnierz" nabiera jeszcze większego znaczenia i uderza w tradycyjnie pojmowany western, możemy spojrzeć na Dziki Zachód z jego ciemnej strony.

Nie mam więc wątpliwości, że to film wartościowy. Jest przesiąknięty emocjami, i to najróżniejszymi. Oglądając go, możemy się pośmiać, wzruszyć i przerazić. To, że jest on oparty na prawdziwych zdarzeniach, tylko dodaje mu znaczenia, a widz pamięta jego przesłanie jeszcze długo po seansie...
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
29 listopada 1864 roku pułk amerykańskiej kawalerii pod dowództwem pułkownika Inversona dokonał masakry... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones