Recenzja filmu

Niedobrani (2019)
Jonathan Levine
Charlize Theron
Seth Rogen

Pół żartem, pół serio

Najciekawsze jest tutaj to, co kryje się pod (czasem cienką) warstwą komizmu. Wiele razy śmiejemy się z sytuacji w gruncie rzeczy smutnych, widząc przygnębiający obraz współczesnego świata. Ta
W "Niedobranych" widzimy dwoje ludzi żyjących w zupełnie różnych światach. Towarzyszymy odnawiającej się na naszych oczach relacji z dzieciństwa pomiędzy Sekretarz Stanu USA a niedojrzałym i lubiącym wypalić skręta niezależnym dziennikarzem. Mamy też na ekranie połączenie prostego humoru Setha Rogena z klasą Charlize Theron. Czy taka mieszanka okazuje się wiarygodna? O dziwo przez większość czasu tak.


Wszystko oparte jest na chemii między głównymi bohaterami. Zaskakujące jest to, że widać ją na ekranie w relacji Freda i Charlotte. Wydawałoby się, że jest to kombinacja skazana na porażkę, ale ukryty wdzięk Rogena i talent komediowy Theron odtwarzających tytułowe role wprowadziły autentyczność do wielu absurdalnych sytuacji w miejscami grubymi nićmi szytym scenariuszu. Wierzymy niezależnie od tego, czy jesteśmy akurat świadkami zakulisowych rozgrywek politycznych czy prymitywnych gagów o masturbacji.

Ten rozstrzał jest tutaj jednak główną wadą filmu. Osadzenie akcji w tematyce wielkiej polityki i budowania kampanii prezydenckiej jest świetnym pomysłem, który niestety zbyt często skręca w kierunku nieśmiesznych filmów z Adamem Sandlerem w roli głównej. Nie obyło się więc bez żartów zupełnie głupich czy wręcz obleśnych umniejszających tej mimo wszystko inteligentnej komedii romantycznej.

Najciekawsze bowiem jest tutaj to, co kryje się pod (czasem cienką) warstwą komizmu. Wiele razy śmiejemy się z sytuacji w gruncie rzeczy smutnych, widząc przygnębiający obraz współczesnego świata. Losy bohaterów pokazują, że wszystkie wzniosłe idee, za które walczymy, prędzej czy później spotkają się z murem układów i kompromisów. Każdy z nich odziera nasze marzenie z wartości, zostawiając na końcu wydmuszkę w postaci nic niewnoszącej ustawy czy propagandowych artykułów pisanych na zlecenie jednego z politycznych obozów. Tylko w naiwnym scenariuszu można wyjść z tego obronną ręką i pozostać w zgodzie z samym sobą.


Koniec końców bywa i śmiesznie, i romantycznie (a dzięki kawałkom Roxette i Bruce’a Springsteena również niezwykle nostalgicznie), a na parę głównych aktorów oraz kilka postaci drugoplanowych patrzy się z prawdziwą przyjemnością. O to przecież chodzi w tego rodzaju komedii. Niestety zabrakło decyzji, jaki typ humoru autorzy chcą tutaj zaprezentować. Brakuje przez to rytmu raz po raz psutego przez sceny, które zamiast bawić, potrafią zażenować. Jeśli jednak jesteście gotowi przetrwać kilka ciężkich chwil podczas seansu, warto się wybrać na "Niedobranych", aby dojrzeć w nich kilka prawdziwych perełek. It Must Have Been Love.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ona piastuje jedno z ważniejszych stanowisk w amerykańskich rządzie. On właśnie stracił pracę w redakcji... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones