Recenzja filmu

Paryż, 13. dzielnica (2021)
Jacques Audiard
Lucie Zhang
Makita Samba

Seks w wielkim mieście

Świetny, erotyczny dramat Audiarda o ludziach, którzy obchodzą się z miłością jak dzieci z zapałkami, to studium relacji niemożliwych. Ogląda się go z sercem w przełyku – nie tylko dlatego, że po
Seks w wielkim mieście
Make love, not war. Kiedy ostatni raz gościliśmy w paryskiej 13. dzielnicy, jej gospodarze mieli w dłoniach karabiny, na czole bandany, zaś w oczach żądzę mordu. Tym razem spacerujemy po niej z nestorem francuskiego kina, Jacques'em Audiardem, więc nastroje są raczej pacyfistyczne. Choć, mówiąc szczerze, wciąż minorowe. Jego świetny, erotyczny dramat o ludziach, którzy obchodzą się z miłością jak dzieci z zapałkami, to studium relacji niemożliwych. Ogląda się go z sercem w przełyku – nie tylko dlatego, że po ponadrocznych wakacjach w pandemicznej otchłani wszyscy jesteśmy złaknieni bliskości.  

Audiard ma na koncie filmy z tak odmiennych porządków – od "W rytmie serca", czyli wybitnego remake'u "Palców" Jamesa Tobacka, przez naturalistyczny dramat więzienny "Prorok", po rewizjonistyczny i tragikomiczny western "Bracia Sisters" – że zawstydza większość reżyserów, których twórczość zbudowana jest z formalno-tematycznych przewrotek. Tym razem – przenosząc we francuskie realia powieść graficzną "Killing and Dying" Adriana Tomine'a – ląduje w monochromatycznym, paryskim labiryncie, który z lotu ptaka wygląda niczym jedna z grafik Franka Stelli. Kamera spada na ten świat z boskich wysokości, lecz pomijając wspomniany zabieg, Audiard nie jest facetem, który będzie opowiadał o ludziach kilka dekad młodszych od siebie z nieznośnym, artystycznym protekcjonalizmem. Empatia? Tak. Czułość? Oczywiście. Zafrasowany papa, który z palcem przytkniętym do czoła duma nad komunikacyjną aporią i zatomizowanym społeczeństwem? Zły adres.   

Pracownica call center Emille (Lucie Zhang), doktorant i nauczyciel angielskiego Camille (Makita Samba) oraz wieczna studentka Nora (Noemie Merlant) uderzają w siebie niczym komety, spalają się w aktach miłości, namiętności bądź frustracji (niepotrzebne skreślić, chodzi o seks), po czym odbijają w przeciwną stronę z równie dużą mocą. To jeden z tych filmów, w których bohaterom nie pomaga Bóg z maszyny oraz Przypadek jako ostateczna instancja pogubionego scenarzysty – na swoje (nie)szczęście pracują sami. Audiard napisał tekst wraz z Leą Mysius oraz Celine Sciammą, co mówi wiele w tym kontekście – ta pierwsza autorka ma na koncie doskonałą "Avę", w której dorosłość krystalizuje się przed oczyma nastoletniej bohaterki jako szereg niemożliwych do zaspokojenia, emocjonalnych potrzeb; ta druga wyreżyserowała "Portret kobiety w ogniu", w którym miłość działa jak pole grawitacyjne na pstryczek. Obydwie wzbogacają wizję Audiarda o wyjątkowy rodzaj autorskiej wrażliwości. I to głównie dzięki temu tercetowi rozterki bohaterów i bohaterek filmu nie sprawiają wrażenia publicystyki na temat "emocjonalnej izolacji millenialsów", czy czegoś równie idiotycznego. 

Film otwiera obraz nagiej Emille, imigrantki z Tajwanu, śpiewającej do mikrofonu melancholijny szlagier z kraju urodzenia. To kadr z cyklu "instant classic". Lecz Audiarda, prócz mnożenia fotogenicznych atrakcji, interesuje coś więcej. Seks jest u niego przede wszystkim dialogiem, w którym trudno dojść do konsensusu. Używanie czarno-białej taśmy do podkreślania binarnych stanów i emocji – miłości/obojętności, spełnienia/rozczarowania, i tak dalej, w ten deseń – to dość tani chwyt. Podobnie zresztą jak fabularne rozdanie, przypominające grę w papier-nożyce-kamień: Emille kocha Camille'a, ten jest zakochany w Norze, z kolei Nora jest zazdrosna o Emille, a tak naprawdę woli niejaką Amber Sweet, czyli camgirl o złotym sercu. Audiard jest jednak na tyle dobrym reżyserem, że potrafi obrócić owe uproszczenia na swoją korzyść. Gdy kamera, pomijająca ostentacyjnie Więżę Eiffela i Łuk Triumfalny, unosi się ponad trzynastą dzielnicę, a z kinowych głośników płynie elektroniczny hymn Rone'a na cześć wiecznie niespełnionych bohaterów, wszystko staje się jasne. Na tej wojnie jest o co walczyć. 
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones