Recenzja wyd. DVD filmu

Popiołki (2008)
Paul Morrison
Robert Pattinson
Marina Gatell

Pies andaluzyjski

Zacznę od garści faktów o bohaterach filmu, o którym będzie mowa w dalszych akapitach. Salvador Dalí - malarz surrealistyczny, przez wielu nazywany wręcz geniuszem (wliczając w to grono jego
Zacznę od garści faktów o bohaterach filmu, o którym będzie mowa w dalszych akapitach. Salvador Dalí - malarz surrealistyczny, przez wielu nazywany wręcz geniuszem (wliczając w to grono jego samego), a dla wielu głównie szpiczastowąsaty dziwak, dla którego znakiem rozpoznawczym stał się niechlubny algorytm: Avida Dollars. Luis Buñuel - reżyser specjalizujący się w kinie surrealistycznym, a nawet pionier w tej dziedzinie ("Pies andaluzyjski", "Złoty wiek"). Słynący z niepohamowanej prześmiewczości i obrazoburczości w swoich dziełach. Zresztą, nie powinno być na tym serwisie ani jednego szanującego się kinomana, który by o tym panu nie słyszał. No i Federico García Lorca - nie tak olbrzymiej sławy jak postacie wcześniej wymienione, jednakowoż wciąż znany w swoich kręgach, autor wielu sztuk teatralnych oraz wierszy, o których pamięta niejeden filolog.

Tych trzech Hiszpanów, żyjących w czasach hiszpańskiej wojny domowej, bez owijania w bawełnę zwać można geniuszami. A los chciał, że trafili pod skrzydła tej samej uczelni, gdzie zaprzyjaźnili się i nawzajem inspirowali. Zawojowali także wspólnie madrycki światek artystyczny. "Little Ashes" obejmuje swoją fabułą właśnie te studenckie lata, a także niewielki fragment okresu, kiedy to Dalí staje się zarabiającym krocie arogantem (według Buñuela - winę za to ponosi jego żona, Gala). To właśnie na nim oraz Garcíi Lorce skupia się film. Sugeruje on bowiem, iż tych dwoje łączyło dużo więcej niż przyjaźń, a uczucie to było przez nich tłumione pod wpływem strachu - o własną karierę, a nawet życie. Jeśli zedrze się płaszczyk romansów i hulaszczych biesiad, można dojrzeć jak wielkie wyobcowanie i niezrozumienie kryje się za ich postaciami oraz jak wielki tragizm ma w sobie osoba Lorki. To on bowiem decyduje się na ujawnienie swojego uczucia i gotowy jest na poświęcenie umiarkowanie spokojnego życia w imię miłości. Postawa romantyczna jak na wielkiego poetę przystało, jest jednak niczym w porównaniu do tchórzostwa Dalego.

Film mógłby być interesującym studium psychologicznym wielkiego dziwaka - Salvadora Dalí, tak jednak nie jest. Scenariusz nie decyduje się na ujęcie mu jego tajemniczości, dużo większą uwagę przywiązując do postaci Federico i jego wewnętrznego rozdarcia (wszak o jego względy zabiega niejedna kobieta). Z technicznego punktu widzenia wyszło to filmowi na dobre (wcielający się w rolę Lorki Beltrán to o wiele lepszy i bardziej charyzmatyczny aktor od, grającego ekscentrycznego malarza, Pattinsona), ale można czuć pewien niedosyt - wiele do roboty, oprócz uczęszczania na spotkania grup poetyckich, to Lorca nie ma. Faktem jest jednak, że ten skromny, kameralny filmik ciężaru osobowości Dalego by nie udźwignął i pewnie będziemy jeszcze musieli na taką biografię poczekać. Mimo wszystko, to właśnie tę kameralność obrazu uważam za największy plus filmu. Jego spokój i cisza kontrastują z burzliwym okresem w dziejach Hiszpanii: okrzykami rewolucyjnymi i wezwaniami do buntu. Trójka przyjaciół musi także staczać swój prywatny bój z ograniczeniami niesionymi przez społeczeństwo i ówczesną kulturę. 

"Little Ashes" z pewnością arcydziełem nie jest, m.in. na każdym kroku widać niewielki kunszt aktorski. Nie razi on jednak w dużym stopniu - trzeba wziąć pod uwagę, że w filmie tym grają głównie osoby niedoświadczone i młode, od których nie należy wymagać od razu wielkich ról życia (choć wielu się to udało). Widać także szczuplutki budżet filmu - głównie w rejonach scenografii czy kostiumów aktorów. Mimo to twórcom udało się stworzyć piękny hiszpański klimat, co teoretycznie proste wcale nie jest, kiedy aktorzy posługują się językiem angielskim. Pomogły jednak urokliwe zdjęcia obrazujące urzekające krajobrazy Andaluzji, a także muzyka Miguela Mery w stylu flamenco. Dobrym rozwiązaniem okazało się także wplecenie do wydarzeń fragmentów "Psa andaluzyjskiego", które miały przedstawiać paranoję Lorki. Efekt jest bardzo niepokojący. 


Scenariusz odrobinę kuleje - często brak w nim błyskotliwych dialogów i zapadających w pamięć scen, lecz i tu znajdzie się kilka perełek. W pamięci zapadł mi świetny fragment, w którym Dalí przystępuje do egzaminu na ASP. Co więcej, to, co mówi wcale nie okazuje się wyssane z palca. (Cytuje go Buñuel w swojej autobiografii.) Niezwykle piękne są także sceny, w których para głównych bohaterów zaszywa się w rodzinnych, andaluzyjskich stronach Lorki, by w zaciszu pracować nad swoimi dziełami. To właśnie wtedy powstaje obraz, którego nazwa posłużyła za tytuł filmu: Little Ashes, częściej tłumaczony jako Little Cinders. Zakończenie nie będzie niespodzianką dla tych, którzy trochę historię znają, nie będę go jednak ujawniała - dodam od siebie jedynie, iż mimo swojej drastyczności, wciąż pozostaje spokojne i nastrojowe, jak i sam film.

Co do Roberta Pattinsona, nie ostrzcie jeszcze noży. Z pewnością jego osoba dla wielu będzie jedynym powodem, by po ten skromny filmik sięgnąć - czuję się w obowiązku wyrazić moją opinię o jego grze w tym obrazie choć w kilku zdaniach. Jest to moje dopiero trzecie z nim zetknięcie i (ponownie!) powstrzymam się od negatywnego komentarza na jego temat. Owszem, jego gra w większości scen jest dość "prowizoryczna" i co najwyżej poprawna, jednak jest kilka momentów z jego udziałem, które naprawdę zrobiły na mnie elektryzujące wrażenie. O czym mówię, będzie chyba wiedział każdy, kto dostrzeże ten maniakalny błysk w jego oczach czy paranoiczny śmiech. W takich chwilach wierzyłam, że osobą, którą widzę na ekranie rzeczywiście jest wielki malarz, a nie brytyjski przystojniak. Choć i jego walory zewnętrzne są w tym filmie dyskusyjne - kostiumy czy sławne wąsy Dalego należą do raczej awangardowych. Nie wiem, czy jego aparycja i tutaj spodoba się nastoletnim (przynajmniej mentalnie) fankom. Uważam jednak, że warto śledzić jego rozwój aktorski.

Na specjalne wyróżnienia w kategorii aktorstwa zasługują Javier Beltrán, którego rola była jakby dla niego stworzona (także pod względem wyglądu Garcíi Lorki, który jest opisywany jako "czarujący, z wyraźną dbałością o elegancję, w nieskazitelnym krawacie, o ciemnych, błyszczących oczach i magnetyzującym uroku"), i aktorka grająca Magdalenę, przyjaciółkę Lorki - Marina Gatell. Oboje stworzyli bardzo przekonujące i wyraziste postaci, obie bardzo tragiczne i nieszczęśliwe.

Do obejrzenia tego filmu zachęcam przede wszystkim osoby, które interesują się postaciami, o których jest w nim mowa. Oczywiście, można "Little Ashes" potraktować także jako lekcję historii, ale z pewnością zaangażowaniu w akcję pomoże znajomość realiów historyczno-społecznych czy samych biografii bohaterów, choćby pobierznych. "Popiołki" spodobają się także osobom lubiącym gorący, hiszpański klimat i drobne, niskobudżetowe produkcje, które posiadają przez to niepowtarzalny urok i bijący od nich spokój. Zdecydowanie za to odradzam seans wszystkim, którzy uważają, że posiadają jakiekolwiek uprzedzenia co do orientacji seksualnej innej niż hetero. Choć wśród widzów współczesnego kina dawno nie ma już dla takich ludzi miejsca, nadal spotyka się oburzone opinie na temat gejów. Tak więc homofobom seansu stanowczo zakazuję, by później niepotrzebnie nie obrzucali błotem, wcale niezłego, filmu. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones