Recenzja filmu

Pulp Fiction (1994)
Quentin Tarantino
John Travolta
Samuel L. Jackson

Postmodernistyczny Chrystus

O "Pulp Fiction" krytycy, filmowcy i fani twórczości reżysera powiedzieli już wszystko. Jaki jest więc sens pisać kolejną recenzję filmowego dzieła, które każdy kinoman doskonale zna? A no taki,
O "Pulp Fiction" krytycy, filmowcy i fani twórczości reżysera powiedzieli już wszystko. Jaki jest więc sens pisać kolejną recenzję filmowego dzieła, które każdy kinoman doskonale zna? A no taki, że obraz Tarantino to film wybitny, który zdefiniował swoje czasy. Jak więc o takim filmie nie napisać?



Rok 1994. Festiwal filmowy w Cannes. Piękne lazurowe wybrzeże, rzesza gwiazd kina, która przybyła do Francji z każdego zakątku świata. Nieoficjalnie mówi się o zwycięstwie cenionego europejskiego reżysera Krzysztofa Kieślowskiego za "Trzy Kolory: Czerwony". Niespodziewanie canneńskie jury pod przewodnictwem Clinta Eastwooda nagradza kontrowersyjne "Pulp Fiction" mało wówczas znanego amerykańskiego filmowca Quentina Tarantino. Tak oto zaczynała się kariera jednego z najwybitniejszych współczesnych mistrzów kina.



"Pulp Fiction" to najznamienitszy przykład postmodernistycznego arcydzieła, które zaburza i redefiniuje narrację bawiąc się przy tym jej formą, stosując kicz kontrolowany, wzorowany na nowofalowych filmach Godarda i krwawym kinie klasy B. W obrazie każda nawet najmniejsza rola jest godna uwagi, na długo po seansie pamięta się nawet najmniejsze role. Jeśli chodzi o fabułę to mamy tutaj kilka wątków, pozornie ze sobą niezwiązanych. Płatni mordercy Jules i Vincent mają zadanie odzyskać zgubioną walizkę szefa, od początku jednak nic nie idzie po ich myśli. Butch to podrzędny bokser u schyłku swojej zawodowej kariery, który wikła się w konflikt z bossem lokalnej mafii. Natomiast Ringo i Yolanda to zakochana para, która robi napad na... restauracje. Te pozornie niezwiązane ze sobą historie są porozrzucaną spójną całością.



Do historii X muzy przeszły już błyskotliwe dialogi, genialny dobór utworów muzycznych, który zgrabnie ilustruje wydarzenia na ekranie. Kultowe kreacje Travolty, Thurman i Willisa, należą do jednych z najlepszych w ich karierze. A śniadaniowa scena z cytowaniem Biblii i jedzeniem fast foodów zapewniła Samuelowi L. Jacksonowi stałe miejsce w historii kina. Warto wspomnieć też o polskim akcencie. Operatorem był Andrzej Sekuła, który wywiązał się ze swojego zadania wyśmienicie.



W mojej ocenie jest to najważniejszy film ostatniej dekady XX wieku. Tak samo, jak narodziny Chrystusa dla ludzkości są punktem odniesienia, tak premiera "Pulp Fiction" wywróciła całą branżę do góry nogami, czego skutkiem było pojawienie się wielu naśladowców mistrza. Do najzdolniejszych można zaliczyć Guya Ritchiego, Kevina Smitha i Martina McDonagha. To właśnie stanowi o wielkości dzieła, budzi skrajne emocje od kultu, po oburzenie, ale każdy ma swoje własne zdanie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mało ludzi wie, co tak naprawdę znaczy sam tytuł, co ciekawe nieprzetłumaczony na język polski (co wyszło... czytaj więcej
Pulp – miękka, wilgotna, bezkształtna masa lub materia; czasopismo lub książka zawierające brukowe... czytaj więcej
"Pulp Fiction" to klasyka kina. Quentin Tarantino stworzył go wbrew wszelkim kanonom i schematom. Jest to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones