Recenzja filmu

Pulp Fiction (1994)
Quentin Tarantino
John Travolta
Samuel L. Jackson

Wielkie kino Tarantino

Na "Pulp Fiction" natknąłem się w wieku 12 lat. Byłem wtedy zagorzałym fanem widowiskowych filmów akcji, więc nic dziwnego, iż nie zrobił on na mnie wielkiego wrażenia (przyznam się bez bicia, że
Na "Pulp Fiction" natknąłem się w wieku 12 lat. Byłem wtedy zagorzałym fanem widowiskowych filmów akcji, więc nic dziwnego, iż nie zrobił on na mnie wielkiego wrażenia (przyznam się bez bicia, że uważałem go za dobry jedynie ze względu na  sceny przemocy i wulgarne teksty). Po jakimś czasie zachęcony dobrymi opiniami kolegi postanowiłem spróbować jeszcze raz.

Obejrzałem... i z miejsca pokochałem ten film. Plułem sobie w brodę (a raczej w mały meszek na mojej nastoletniej twarzy), że nie doceniłem go za pierwszym razem. Do dziś znam na pamięć każdą scenę i większość dialogów, a do tego oglądam go średnio co miesiąc.

Sam film przez cały czas oscyluje na granicy kiczu. Oklepana fabuła (jaka fabuła?), niezrozumiała przez wielu chronologia wydarzeń, a do tego mnóstwo nudnych dialogów, które beznadziejnie wydłużają film. Wszystko to sprawia, że z każdym razem uwielbiam go jeszcze bardziej. Największą gratką są swoiste błędy filmowe. Jest ich mnogość i wcale nie uważam tego za niedopatrzenie, lecz celowy zabieg reżysera. Nierzadko można znaleźć coś nowego. Mimo że nieznacznie wyprzedził on swoją epokę, na całym świecie posiada miliony fanów takich jak ja.

Jak wspomniałem, wyżej wątek fabularny pozostawia wiele do życzenia. Ukazano w nim kilka połączonych ze sobą historii. Pierwsza dotyczy dwójki płatnych zabójców, których zadaniem jest odzyskanie tajemniczej walizki. Po udanej akcji przypadkowo uśmiercają przyjaciela.

Następnie mamy do czynienia z bokserem, któremu szczęście nie do końca dopisało. Ma on za zadanie przegrać walkę w zamian za małą fortunę. Znając Las Ostrokrzewów, nie spełnia on obietnicy, popadając w poważne kłopoty.

Dopełnienie stanowi efektowna scena ratowania żony bossa mafii, która dosłownie włożyła nos w nie swoje sprawy, oraz konsumpcja śniadania w restauracji, na którą napadają oprychy poznane na początku. Kolejną fantastyczną rzeczą jest to, iż nie możemy zepsuć nikomu zabawy poprzez zdradzenie zakończenia, gdyż po prostu nic nam to nie powie.

Być może największym atutem filmu jest ścieżka dźwiękowa. Nie bez powodu została ona okrzyknięta jedną z najlepszych w historii kinematografii. Każdy utwór można, podobnie jak sam film, słuchać bez przerwy.

Na zakończenie dodam tylko kilka słów o obsadzie. Została dobrana idealnie i nie wyobrażam sobie nikogo innego na ich miejsce (kiedyś usłyszałem o rzekomej propozycji złożonej Denzelowi Washingtonowi, by wcielił się w postać Julesa).
Można znaleźć tam bardzo wielu znanych aktorów (zarówno w rolach głównych jak i drugoplanowych tudzież statystów).

Jeśli ktoś po przeczytaniu tego dalej uważa "Pulp Fiction" za bezwartościowy i słaby film, nie pozostaje mi nic innego, jak przyjęcie postawy Anglika i nie wypowiadanie się więcej na ten temat.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mało ludzi wie, co tak naprawdę znaczy sam tytuł, co ciekawe nieprzetłumaczony na język polski (co wyszło... czytaj więcej
Pulp – miękka, wilgotna, bezkształtna masa lub materia; czasopismo lub książka zawierające brukowe... czytaj więcej
"Pulp Fiction" to klasyka kina. Quentin Tarantino stworzył go wbrew wszelkim kanonom i schematom. Jest to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones