Recenzja filmu

Razortooth (2007)
Patricia Harrington
Kathleen LaGue
Don Williams

Studenci, węgoże i inne nieszczęścia

Everglades to mieścina głęboko wysunięta na południe Florydy, skąd już blisko do Kuby. Znajdują się tam plantacje i park narodowy. I w znacznym stopniu odbiega od tego, do czego się
Everglades to mieścina głęboko wysunięta na południe Florydy, skąd już blisko do Kuby. Znajdują się tam plantacje i park narodowy. I w znacznym stopniu odbiega od tego, do czego się przyzwyczailiśmy, oglądając w telewizji miejscowości takie, jak Palm Beach czy Miami. I mimo że nie jest metropolią, musicie wiedzieć, że posiada własne lotnisko. Ot, taka różnica pomiędzy miasteczkami w USA a na ten przykład naszymi rodzimymi.
 
Ale do rzeczy. "Razortooth" to film, który w USA był puszczany w telewizji w ramach "tygodnia ze szczękami" i od razu w recenzjach dostał dość tęgie baty. Nie uznano go może za najgorszy film, ale z pewnością za najnudniejszy. Czy tak jest w istocie? Moim zdaniem nie. Na pewno klasyfikowanie go jako horror nie jest najszczęśliwsze. Być może zrobiono to, ponieważ nie da się go przypisać do konkretnego gatunku, choć moim zdaniem idealnie wpisuje się w monster movies. Może dałoby się go od biedy dodać do kategorii Sci-Fi, ale uznano inaczej. Poza tym, nie jest to film dla każdego. To na pewno. Sam mam trudności z jednoznacznym stwierdzeniem, czy jest to jeszcze klasa B czy już nie. Skłaniałbym się jednak do przypisania go do tej właśnie kategorii filmów. Zatem jeśli ktoś chce go oglądać, nie może mieć alergii na tego rodzaju kino. W przeciwnym razie nie dotrwa do końca albo będzie ogromnie rozczarowany. Ostatecznie, jeśli ktoś sięga po film o tytule szablozębny, nie powinien się spodziewać solidnej produkcji.
 
Opisanie samej fabuły nie stanowi większego wyzwania. Cóż tu mamy. Dwoje uciekinierów z więzienia kierujących się wprost do tytułowej mieścinie. Podobnie jak jeden zmutowany węgorz. Była już inwazja krwiożerczych pomidorów, dlaczego by nie zmutowany węgorz? Do tego czworo studentów chcących dorobić parę dolarów u szemranego naukowca. Jest spasiony i obleśny typek stanowiący miejscowy koloryt, grupa młodzieży, która wyrusza na spływ kajakowy, grupa cywilów pod przewodnictwem agresywnego typka, szemrany naukowiec i niesamowita para głównych bohaterów. On z pogotowia zwierzęcego, wiecznie uśmiechnięty, szarmancki i co rusz sięgający po swoje organki. Ona, jego była żona, pani szeryf. Kiedy sięga po broń, robi zagniewaną minę, jakby właśnie usłyszała, że nie dostanie grosza za swoją rolę. Choć się rozwiedli, cały film są razem i nawet do łóżka wskoczą wspólnie. Jak to spuentowała pani szeryf, kiedy jej były mąż zapytał, dlaczego idą do łóżka (sic!), cytuję "bo życie jest skomplikowane". Jak na kino klasy B, nie należy się spodziewać efektów specjalnych rodem z "Dnia Niepodległości". I cały w tym urok. Z pewnością jeśli lubicie filmy ocierające się o kicz, potraficie się śmiać, obserwując, jak aktorzy wczuwają się w rolę, a im bardziej się wczuwają, tym bardziej im to nie wychodzi, uznacie z pewnością, że nie jest to totalny gniot. A śmiesznie naprawdę jest. Momentami. Oczywiście ten rodzaj humoru jest również specyficzny, jak cały film. Jest kilka dobrych tekstów, jak na przykład ten, kiedy pani szeryf ze swoim ex-mężem docierają do baru, który jest już totalnie zdemolowany, on puentuje to tekstem "Widocznie ktoś spróbował chili". Była to najprawdopodobniej specjalność właścicielki baru. Rozbawiła mnie scena, kiedy pani szeryf próbowała wydobyć informację od jednego z tych, którzy wybrali się na spływ kajakowy, o tym, co się stało (nie chcę wchodzić w szczegóły), chłopak nic nie mówi, tylko kręci przecząco głową, facet, o którym pisałem wcześniej, że jest agresywny i przewodzi grupie poszukiwawczej składającej się z cywilów, rzuca się z wyzwiskami na młodego, pani szeryf strofuje go, że to ona prowadzi śledztwo, na co on: "odstawia pani kichę, wiele można z niego wycisnąć", po czym znowu rzuca się z wyzwiskami na chłopaka.

Film "Razortooth"  nie jest taki nudny, jak można by sądzić po komentarzach na Filmwebie. Tylko odrobina pozytywnego nastawienia, brak alergii na kino klasy B i dobry moment. Nie ma sensu marnować sobotniego wieczoru. Lepiej wybrać dzień, kiedy niespecjalnie macie, co robić. Wtedy będzie lekkostrawny, a i pośmiejecie się trochę z gagów i mimiki twarzy niektórych postaci.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones