Recenzja filmu

Red (2008)
Lucky McKee
Trygve Allister Diesen
Brian Cox
Noel Fisher

Awantura o Reda

Niedawno dostał się w moje ręce film, który mógłby się wydawać taki sam jak inne. Na pozór nic ciekawego, zaczynając już od okładki. Ot, twarze dwóch facetów i gościu z czymś czerwonym w rękach.
Niedawno dostał się w moje ręce film, który mógłby się wydawać taki sam jak inne. Na pozór nic ciekawego, zaczynając już od okładki. Ot, twarze dwóch facetów i gościu z czymś czerwonym w rękach. Wszystko to na ciemnym tle i duży tytuł filmu prostą i czerwoną czcionką. W równie nieciekawy sposób zaczyna się film. Nudą w kinie już się przejadłem. Za dużo jej, ale tak to już jest, kiedy każdy uważa, że umie kręcić filmy. Ale cóż poradzić. Życie - można by powiedzieć. A i ten nudnie zaczynający się film jest o życiu. I czymś, co w nim jest niezwykle istotne. Czymże więc mnie urzekł "Red"? Avery Ludlow, samotny starszy mężczyzna, były wojskowy mieszka na uboczu ze swoim najlepszym przyjacielem. Jest nim pies, tytułowy Red, czternastoletnie zwierzę, które Avery dostał od żony na urodziny. Wybiera się z nim pewnego razu na ryby. Spotyka w lesie trzech młodych ludzi, jeden z nich - Danny -  śmiertelnie rani psa. Od tej chwili zaczyna się prawdziwy dramat. Mężczyzna zaczyna zabiegać o jedną prostą rzecz: nie żąda zadośćuczynienia, pieniędzy; chce jedynie, aby sprawca zabójstwa przyznał się do winy. Nie jest to takie łatwe. Ojciec chłopaka jest wpływowym człowiekiem, a sam chłopak zbyt rozpuszczony, żeby nawet o tym pomyśleć. Mieszkańcy miasteczka także są obojętni. Sytuacja wydaje się trudna i beznadziejna. Jedynie współuczestniczący w całym zajściu brat Danny'ego okazuje się jedyną normalną osobą posiadającą sumienie. Całe to dociekanie prowadzi do tragedii... Jak pisałem na wstępie - film zaczyna się nudnawo. W równie nudnawym stylu rozwija się i kwitnie akcja. Niech czytelnik nie myśli sobie, że zrównuję film z typową nudą. Otóż nie. Ta nuda jest specyficzna. Akcja toczy się swoim tempem, bez żadnych udziwnień czy 'skoków w bok'. Film opowiada o czymś, co jest w życiu niezwykle istotne: o szukaniu prawdy. Bez prawdy nie byłoby wiary w ludzi. Owa wiara zostaje zachwiana przez McCormacka. Broni syna, ślepo wierząc jego kłamstwom. Tym samym zniża się do jego poziomu. Oto przykładny model ludzi próżnych. Ludzi, którzy wierzą jedynie we własne wpływy i pieniądze, bagatelizując poważne problemy; no, chyba że dotyczą ich samych. Są tak ślepi, że nie widzą tego, co naprawdę ich otacza, widzą to, co chcą. Wiara w takie jednostki nie jest możliwa. Swoją mentalnością i zachowaniem przeczą człowieczeństwu. Czym jest prawda? Do czego jest ona potrzebna? Czy to tylko gadżet dla doświadczonych życiem frajerów czy może coś więcej? Film nie odpowiada na te pytania. Pokazuje natomiast upór człowieka w jej egzekwowaniu. Na początku Avery prosi McCormacka, aby porozmawiał z synem, aby Danny się przyznał. Chłopak okazuje krnąbrność. Poszkodowany mężczyzna zwraca się do swojego przyjaciela prawnika, ale nawet sąd nie chce odpowiednio zająć się tym przypadkiem. Zaczyna dochodzić do coraz to niebezpieczniejszych sytuacji. A któż mógłby to przewidzieć? Że tak proste i podstawowe pragnienie doprowadzi do złego? McCormack na pewno tego nie przemyślał. Tytuł można przyrównać do koloru krwi, która przelewa się dzięki ludzkiej próżności. Ale czy na pewno tylko jej? Avery nie jest tak do końca niewinny wydarzeniom w finale. Po części jego upartość do tego doprowadza, ale nie w takim stopniu jak strony przeciwnej. Błędem byłoby tutaj zrównanie przeciwnych racji. Czy tak trudno było przyznać się i powiedzieć zwykłe, ludzkie 'przepraszam'? Owo słowo wychodzi jedynie z ust zastraszonego brata Danny'ego. Jest to jedyna postać wydająca się stać pośrodku konfliktu. Aktorzy pokazali swój kunszt. Świetna gra Coxa, Fishera czy Sizemore'a są, oprócz fabuły, niezaprzeczalnym atutem filmu. Cox świetnie czuje się w roli skrzywdzonego człowieka, który się nie poddaje; tak samo Sizemore przekonywająco występuje na ekranie przeciwko Avery'emu. Za realizację odpowiadają mało amerykańskie nazwiska. Współreżyserem, obok Lucky'ego McKee, jest norweski reżyser i scenarzysta Trygve Allister Diesen, debiutujący w tym filmie także jako producent. Za muzykę odpowiada Duńczyk, Soren Hyldgaard. "Red" powstał na motywach powieści Jacka Ketchuma o tym samym tytule. Autor jest także współscenarzystą filmu, co sprawia, że film posiada odpowiedni poziom. Nieco rozczarować może jedynie końcówka, w porównaniu do dotychczasowej akcji, ale tragicznie też nie jest. Podsumowując, kawał dobrego kina, mimo specyficznej z początku nudy, wart jak najbardziej obejrzenia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Człowiek bywa z natury uparty. Nie zmienia raz podjętych decyzji. Jednak w pewnym momencie dochodzi się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones