Recenzja filmu

Rekiny z plaży (2011)
Mark Atkins
Corin Nemec
Brooke Hogan

Przecież rekiny nie pływają w piasku

"Rekiny z plaży" to jedyna w swoim rodzaju zrzynka z klasycznych "Szczęk", nawet plakat jest jedną wielką podróbką. Scenarzysta Cameron Larson wykorzystał najważniejsze kalki z filmu Spielberga.
"Rekiny z plaży" to jedyna w swoim rodzaju zrzynka z klasycznych "Szczęk", nawet plakat jest jedną wielką podróbką. Scenarzysta Cameron Larson wykorzystał najważniejsze kalki z filmu Spielberga. Zwykłego rekina zamienił na jego prehistoryczną odmianę jakiego mogliśmy zobaczyć na przykład w "Bestii z otchłani". Dorzucił do tego wszystkiego jeszcze trochę oryginalności, bowiem w tym filmie zagrożenie nie czyha w wodzie tylko w piasku.

Spokój mieszkańców wyspy White Sands zostaje przerwany. Na plaży zostaje znaleziona głowa jednego z zaginionych motocyklistów. Obawiająca się powtórki ataków rekinów sprzed lat zastępca szeryfa,  Brenda Stone (Vanessa Lee Evigan), zwraca się o pomoc do pracującej w Instytucie Badań Morskich Sandy Powers (Brooke Hogan). W tym czasie do miasteczka powraca syn burmistrza - Jimmy (Corin Nemec). Pragnący zarobić sporo pieniędzy na organizacji festiwalu dla studentów, którym właśnie mają rozpocząć się ferie. Wielka masakra gwarantowana.

Fani niewybrednego pastiszu na pewno znajdą coś dla siebie. Czasem można aż ryczeć ze śmiechu. Na uwagę zasługuje scena, w której Sandy Powers rozmawia z szeryfem (Eric Scott Woods) o rekinim zębie, który znalazła na plaży. Okazuje się, że należy on do osobnika, który dawno wymarł. Wszystko to jest powiedziane w pseudonaukowym języku. Pada nawet jakaś łacińska nazwa. Istna petarda.

Bardzo fajnie wypada postać Angusa McSorely'ego (Robert Pike Daniel). Jest on swego rodzaju Quintem ze"Szczęk". Tak jak i on poluje na rekiny, tyle że te piaskowe, rzecz jasna. Niestety twórcy nie zadbali oto, aby Angus opowiedział jakąś wstrząsającą historię ze swojego życia. Nie wiemy, co doprowadziło do tego, że stał się łowcą. Mogli też bardziej popracować nad jego wyglądem, np. dać mu drewnianą nogę albo przepaskę pirata. Chciałbym to zobaczyć.

Niski poziom aktorstwa jest sprawą oczywistą w tego typu filmach. Ale tragedii nie ma. Mogło być wiele razy gorzej. Jest po prostu idealne i świetnie się wpasowuje w konwencję. Podobnie jest z efektami specjalnymi. Prawdziwi koneserzy na pewno nie powinni narzekać.

I tak na koniec zapominamy o tym wszystkim, bowiem wielki finał bije wszystko na głowę. Widać, że twórcy bawili się w młodości zestawem małego chemika i coś im z tamtego czasu zostało. Nauka szybko przeradza się w głupotę i przybiera kolosalne rozmiary. Warto zobaczyć dla samego zakończenia, więc jeśli będzie wam się nudzić i nadarzy się taka okazja, to śmiało.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones