Goj w żydowskim świecie

Są twórcy, których filmy - dzięki idealnej konstrukcji świata przedstawionego - zabierają odbiorcę w odległą podróż: do miejsc, których dotychczas nie znał. Do tego trzeba mieć jednak smykałkę, a
Są twórcy, których filmy - dzięki idealnej konstrukcji świata przedstawionego - zabierają odbiorcę w odległą podróż: do miejsc, których dotychczas nie znał. Do tego trzeba mieć jednak smykałkę, a nie wszystkim dane zostało taką posiąść. Cao Hamburger pokazał wyreżyserowaną przez siebie produkcją, że potrafi budować odpowiedni klimat, a przez to doprowadzać otwartego na doznania artystyczne człowieka do ekstazy. Przenosi nas w lata siedemdziesiąte do Brazylii. Jest to okres niewątpliwie trudny (jeden z tych momentów, gdy dyktatura zajmowała miejsce rządów demokratycznych). Kiedy rodzice Maura w pośpiechu jadą na tytułowe wakacje, chłopiec - w przeciwieństwie do widzów - niczego jeszcze nie podejrzewa. Przecież tatuś obiecał, że wrócą z urlopu przed mistrzostwami świata w piłce nożnej. Daniel i Miriam powierzają opiekę nad swoim synem Mótelowi, ojcu Daniela. Nikt nie spodziewał się tego, że w zanim malec trafi do dziadka, staruszek zdąży umrzeć. W ten sposób młodzieniec trafia pod dach Żyda Shloma.

W ciągu niespełna dwóch godzin Hamburger ukazuje nam niezwykły obraz żydowskiego społeczeństwa, jednoczącego sportu, jakim jest piłka nożna oraz tęsknoty za rodzinnym domem. Trudno nie zauważyć, że to właśnie kultura żydowska i stosunek społeczności do intruza, jakim jest niewątpliwie Mauro (jak się wkrótce okazuje - jest on młodym gojem!), stały się tematem przewodnim filmu. Prawie tak samo ważne są rozterki Maura: z jednej strony stara się rozwijać swoje pragnienia i dążyć do spełnienia marzeń, ale gdy tylko pojawia się nadzieja na powrót do domu, jest w stanie rzucić wszystko i wyruszyć naprzeciw swoim rodzicom. Ujawnia się to w nietypowy sposób, gdy przychodzi dzień wielkiego meczu Brazylia - Włochy. Wtedy właśnie Mauro ukrywa swoją tęsknotę do Daniela i Miriam. Zamiast tego coraz bardziej oddaje się kibicowaniu graczom piłki nożnej. W pewnym momencie trudno jest określić, które emocje ostatecznie wzięły górę. Najmniej wyeksponowanym, ale wciąż istotnym elementem jest właśnie dyktatura panująca wtedy w Brazylii. Polityka, oddziały zbrojne, prześladowania - to wszystko nie ma znaczenia dla dojrzewającego dopiero do życia chłopca, choć właśnie przez te rzeczy historia nabiera niezwykłego sensu i interesującej wymowy. A co najważniejsze, jest otwarta do interpretacji.

Obraz "Rok, w którym moi rodzice wyjechali na wakacje" nabiera nowego znaczenia, gdy wzbogacimy swoją świadomość informacją, że inspirowany był on zdarzeniami z dzieciństwa reżysera. Dlatego też przedstawiona wizja żydowskiego miasteczka jest bardzo ciepła i realistyczna. Nie zanudza nas Cao Hamburger wynurzeniami na temat rytuałów, zachowań i sensu religii (dla małego chłopca raczej jest to mało istotne). Dla niego najważniejsza jest solidarność społeczności judaistycznej i ciepło, jakim darzą innych. Do swojego obrazu wplótł kilka ciekawych utworów muzycznych; ścieżka dźwiękowa filmu pogłębia mój zachwyt nad produkcją i utwierdza mnie w przekonaniu, że jego spojrzenie na naród żydowski jest świeże i całkowicie subiektywne.

Cao Hamburger w mistrzowski sposób przeplata kilka pozornie różnych od siebie wątków. Robi to tak, że odbiorca nie czuje się zagubiony i z minuty na minutę pragnie więcej. Nie zabrakło emocji targających opuszczonym dzieckiem, bezradności nad jego losem starszych, ale również beztroskiej zabawy w czasach, gdy nie można było sobie na nią pozwolić. Ostatecznie, "Rok, w którym moi rodzice wyjechali na wakacje" to kino wymagające uwagi, poruszające i pozostające w pamięci na długi czas.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones