Recenzja filmu

Skyfall (2012)
Sam Mendes
Daniel Craig
Judi Dench

Aston Martin, jakiego się nie spodziewałem

Jako osoba dość młoda, moment początków mojego zainteresowania kinem pokrywa się z punktem kulminacyjnym, w którym seria o Bondzie osiągnęła swoje pstrokate, pełne niewidzialnych samochodów dno.
Jako osoba dość młoda, moment początków mojego zainteresowania kinem pokrywa się z punktem kulminacyjnym, w którym seria o Bondzie osiągnęła swoje pstrokate, pełne niewidzialnych samochodów dno. Na szczęście odczekałem parę lat i pojawił się nowy 007 z nowym aktorem, któremu nikt nie dawał szans, z nowymi pomysłami, a Martin Campbell starł się z klasykiem wśród historii Fleminga. Wczoraj o magicznej godzinie 0:07 rozpoczął się seans kolejnego Bonda, z którym wiązałem spore nadzieje.

Nie ma co ukrywać – jest świetny. Sam Mendes podszedł do tematu jeszcze spokojniej niż Campbell w "Casino Royale". Czy to oznacza mniej akcji? W żadnym wypadku. Ta jest bardziej stonowana i chociaż nie brakuje robiących wrażenie pościgów, to całość bardziej przypomina skalpel, aniżeli młot. Film trzyma w napięciu za pomocą subtelniejszych scen tj. jak zabawa w strącanie szklanki. Poza tym, James jakiego poznajemy w tym filmie to nie ten sam Bond, który walczył najpierw z ZSRR, potem z terroryzmem i korporacjami dobierającymi się do złóż wody pitnej. Tym razem nie ratuje świata, a akcja skupia się ściśle wokół Wielkiej Brytanii i MI6, a także przeszłości 007. W "Skyfall" podjęto jeden z klasycznych tematów znanych sztuce. Kwestia przemijania, starzenia się, odchodzenia w cień i zostawiania miejsca młodszym pokoleniom to motor napędowy nowej fabuły. Najcięższym przeciwnikiem Bonda w nowym Bondzie okazuje się sam Bond. 

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony grą aktorską w "Skyfall". Prawie każdy z aktorów stworzył świetne postacie, jednak to co pokazała trójka z nich przeszło moje oczekiwania. Craig znany jest z kreacji, które są niezwykle podobne do siebie (pewnie dlatego po dziś dzień czuję, że Blomkvist w jego wykonaniu miał sporo z 007, i nie chodzi mi tylko o buźkę), jednak Bond jakiego pokazał w dwóch poprzednich filmach pozostaje w cieniu popisowi z najnowszej części. Przesadna pewność siebie, tupet, a nie raz nawet bezczelność kontrastuje z bezradnością wobec biegu wydarzeń. Świetnie spisał się Ben Whishaw jako nowy Q. Jest dużo bardziej przekonujący jako nerd, młody geniusz informatyki niż podstarzały fan elektroniki i wybuchających długopisów. Ostatnią i zdecydowanie najlepszą postacią jest nemezis Bonda, w którego wcielił się Javier Bardem. Jego sposób mówienia, styl bycia, maniera okraszone tubalnym głosem od początku hipnotyzują, a jednocześnie powodują ciarki. Cała ekipa aktorska gra na wysokim poziomie, a akcent angielski wylewa się z ekranu litrami (szczególnie dystyngowane przekleństwo "bloody"), powodując, iż "Skyfall" wydaje się filmem właśnie z angielską klasą i opanowaniem. 

Dialogi wypadają naprawdę rewelacyjnie. Są pełne bystrych uwag i ciętych ripost. Dyktują tempo i chociaż bohaterowie czasem mówią o rzeczach prostych, nie robią tego w sposób prostacki. Do tego pojawia się stonowany humor, który nie raz wywoływał śmiech na sali. Za serce chwytają żartobliwe odniesienia do wcześniejszych filmów. W wielu miejscach twórcy puszczają do nas oko, sprawdzając naszą wiedzę z uniwersum 007.

Na dużą pochwałę zasługuje muzyka. I nie mam tu na myśli piosenki Adele, która moim zdaniem jest najsłabszym punktem tego filmu. Jednak Thomas Newman popisał się – uchwycił znane motywy z filmów z 007, skąpał odrobinę w muzyce elektronicznej o szpiegowskim zacięciu, a tam gdzie potrzeba użył np. orientalnych rytmów. Wzbogaca każdą scenę, w której się pojawia i powoduje chęć zadania sobie pytania – dlaczego skradanie się Bonda jest tak ciekawe?

Mendes wykorzystuje w świetny sposób oświetlenie. Niektóre kadry intrygują wręcz tym, jak światło gra i buduje klimat. Szkoda tylko, że komputerowe efekty specjalne nie trzymają poziomu i zdradzają, że ktoś nie poświęcił im wystarczająco dużo uwagi.

Sam Mendes proponuje nowego Bonda na nowy sposób. "Skyfall" jest niepodobny do poprzednich filmów, nawet tych z Craigiem. Jednak sposób w jaki opowiedział tę historię i poprowadził akcję – hipnotyzuje. Wszystko jest tam gdzie powinno i mogę przeżyć w ostateczności to piwo, które James popija. Ten film nie jest arcydziełem, przełomem, czymś wiekopomnym, ale opuszczając salę nie mogłem pozbyć się uczucia, że był to "bloody good movie".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bond nawiedza światowe kina już po raz 23. Rok 2012 to dla całej serii mały jubileusz, gdyż właśnie teraz... czytaj więcej
Już przeszło pół wieku najsłynniejszy agent Jej Królewskiej Mości zapewnia doskonałą rozrywkę milionom... czytaj więcej
"Skyfall" wydaje się dziełem nietypowym, innym niż mogliśmy oczekiwać, mając wciąż w pamięci dwa... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones