Recenzja wyd. DVD filmu

Szukając sprawiedliwości (1991)
John Flynn
Steven Seagal
William Forsythe

Ponad prawem

Steven Seagal to bez wątpienia król małego ekranu. I choć jego dzisiejsza twórczość może pozostawiać wiele do życzenia, to jeszcze nie tak dawno, w czasach, gdy kino akcji przeżywało swoją drugą
Steven Seagal to bez wątpienia król małego ekranu. I choć jego dzisiejsza twórczość może pozostawiać wiele do życzenia, to jeszcze nie tak dawno, w czasach, gdy kino akcji przeżywało swoją drugą młodość, aktor święcił triumfy zarówno na ekranach kin, jak i na półkach wypożyczalni kaset wideo. Największą sławę przyniosły mu jednak cztery pierwsze produkcje, które ugruntowały jego pozycję w Hollywood, okrzykując go nowym ekranowym herosem. Do tej szczęśliwej listy należy nieśmiertelny klasyk kina akcji w reżyserii Johna Flynna - "Szukając sprawiedliwości".

Na ulicach Nowego Jorku dorastało niegdyś dwoje przyjaciół - Gino Felino i Richie Madano. Obaj rywalizowali ze sobą przez długie lata. Ich drogi się jednak rozeszły. Felino został policjantem, a Richie z dnia na dzień stał się najbardziej poszukiwanym przestępcą w mieście, siejąc spustoszenie na ulicach wielkiej metropolii. Zagadkowe morderstwa i handel narkotykami, to bolączka tutejszych stróżów prawa. Gino nie chce rozlewu krwi, walcząc z gangsterem legalnymi metodami. Gdy jednak z jego ręki na oczach rodziny ginie przyjaciel Gino - Bobby, Felino szykuje krwawą zemstę. Nie zamierza zaprowadzić kryminalistę przed sąd. Chce go złapać i za wszelką cenę zabić. Wypowiada mafii prywatną wojnę...


Jak już wspomniałem we wstępie, twórczość Stevena Seagala już niejednokrotnie była poddawana wszelakim wątpliwościom. Aktor bardzo szybko zapewnił sobie wysoką pozycję w Hollywood, zachwycając widzów swoimi niebywałymi umiejętnościami walki wręcz. Stevenowi zarzuca się przede wszystkim niejaką powtarzalność. Aktor najlepiej czuje się w rolach bezwzględnych stróżów prawa, co choć z początku zapewniło mu szerokie grono fanów, z czasem - zaczęło irytować. Niemniej jednak to właśnie tego typu kreacje są dla niego stworzone, a swój niemały kunszt zaprezentował właśnie w kultowym już "Szukając sprawiedliwości", będącym znakiem rozpoznawczym szanownego pana S.

Film w reżyserii Johna Flynna przedstawia nam prostą, lecz niezwykle angażującą historię, która zaskakuje niespodziewanymi zwrotami akcji i kilkoma elementami zaskoczenia, które znacząco wpływają na odbiór filmu. Widać tutaj wyraźnie, że twórcy czerpali garściami z dokonać pionierów gatunku. Obserwujemy tutaj swoisty ukłon w stronę "Cobry" z Sylvestrem Stallone'em w roli głównej czy też serii, traktującej o poczynaniach Harry'ego Callahana. Sam motyw produkcji jest bliźniaczo podobny, lecz aby jednak nie wprowadzać na rynek nowej generacji nieustępliwych stróżów prawa, badaną przez głównego bohatera sprawę potraktowano jako zwykłe wyrównanie rachunków pomiędzy zwaśnionymi stronami. Historia jest zatem niezwykle interesująca, co nie pozwala nawet na chwilę oderwać wzroku od wylewającej się z ekranu "czystej" demolki.



Największym atutem czwartej z kolei produkcji z udziałem Stevena Seagala jest ciągła, trzymająca w nieustannym napięciu akcja, która nawet na chwilę nie zwalnia tempa czyniąc obraz jeszcze bardziej widowiskowym. Doskonale sfilmowane pościgi samochodowe, a także strzelaniny z udziałem głównych bohaterów robią na widzu niesamowite wrażenie. Lecz czym byłoby kino akcji bez charakterystycznych umiejętności szukającego zemsty protagonisty? Odgrywana przez Seagala postać to prawdziwy mistrz walki wręcz gotów rzucić wyzwanie przeważającej liczbie przeciwników. Felino w specyficzny sposób przesłuchuje potencjalnych zbrodniarzy, chcąc za wszelką cenę znaleźć sprawcę. Nie cofnie się przed niczym. Obraz jest zatem bardzo brutalny, a co ciekawe nie trafił na nasz rodzimy rynek w wersji ocenzurowanej. "Szukając sprawiedliwości" to istny koncert broni maszynowej. I choć filmowcy zaliczyli po drodze kilka potknięć, to sceny strzelanin nawet dziś, pomimo nieuchronnego upływu lat powinny stanowić wzór na współczesnego kina akcji, które z roku na rok traci co nie co na realizmie. 

Charakterystyczny dla tzw. kina policyjnego jest wątek walki pomiędzy dwoma wrogami, stojącymi po przeciwnych stronach barykady. Obowiązkowym zabiegiem okazało się skonfrontowanie ze sobą nieustępliwego, mściwego stróża prawa z nieobliczalnym, wręcz chorym psychopatą, którego działania niejednokrotnie uświadamiają nam do czego zdolni są przestępcy. W tej walce tylko jedna strona wyjdzie zwycięsko. Główny bohater opowieści zapomina o odznace i jakimkolwiek kodeksie. Chęć wymierzenia sprawiedliwości staje się prawdziwą obsesją. Nie sposób przejść obojętnie obok zachowania naszego bohatera, który zamienia się w żądnego krwi drapieżnika. Widzowie jednak kochają takie zabiegi i nie przestają kibicować ekranowemu herosowi aż do napisów końcowych, na których jesteśmy zmuszeni pogodzić się z faktem, że to zapierające dech w piersiach widowisko dobiegło nieuchronnego końca.



W "Szukając sprawiedliwości" możemy także doszukać się dyskretnego przesłania, że Stany Zjednoczone to nie kraj idealny, jak przedstawiają go inne konkurencyjne produkcje. Nowy Jork został przedstawiony jako brudne, straszne miasto, będące siedliskiem prostytucji i wszelkiej maści przestępców, żerujących na prawych obywatelach. Pokazuje też do czego są zdolni policjanci, gdy w grę wchodzi zemsta na nieuchwytnym kryminaliście.

Ocenianie kina akcji przez pryzmat aktorstwa to grzech ciężki, lecz słowa uznania należą się samemu Stevenowi Seagalowi, który tym razem pokazał na co go stać. Odgrywana przez niego postać jest wyrazista i należy do grona moich ulubionych mścicieli światowego kina akcji. Seagal zawstydził nawet samego Stallone'a, który nie zachwycił swoją kreacją we wspomnianym wcześniej filmie Cosmatosa. Charakterystyczny beret, który udowadnia, że nie jest to kolejna część "Nico", a także szczypta humoru, sprawnie i umiejętnie dopełniająca całość. Tym razem porządnie zadbano także o czarny charakter, który w wykonaniu Williama Forsythe'a jest diaboliczny, niczym postać z sennego koszmaru.



"Szukając sprawiedliwości" to w moim mniemaniu najlepszy film z udziałem Stevena. Mroczne, klimatyczne kino po brzegi wypełnione ciętymi ripostami, a także krwawymi, zapadającymi w pamięć scenami. Jest to typowe kino, w którym nasz bohater czuje się najlepiej. Interesujące widowisko, które na zawsze pozostanie czołową pozycją w amerykańskim kinie akcji. I prawdę mówiąc, jest to obowiązkowe dzieło dla maniaków produkcji sensacyjnych.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones