Recenzja filmu

Terminator 2: Dzień sądu (1991)
Tomasz Niezgoda
James Cameron
Arnold Schwarzenegger
Linda Hamilton

Przełomowy Cameron

Do przeszłości zostaje wysłany T-1000 (Robert Patrick), robot zrobiony z płynnego metalu, który potrafi zmieniać kształt poprzez fizyczny kontakt z każdym osobnikiem. Jego zadanie to zabicie
Do przeszłości zostaje wysłany T-1000 (Robert Patrick), robot zrobiony z płynnego metalu, który potrafi zmieniać kształt poprzez fizyczny kontakt z każdym osobnikiem. Jego zadanie to zabicie młodego Johna Connora (Edward Furlong), któremu na pomoc przybywa znany z pierwszej części Terminator (Arnold Schwarzenegger). 

James Cameron to ciekawy twórca w światowym kinie. Z jednej strony nienawidzę go za "Titanica" i "Avatara", a z drugiej natomiast chylę czoło za "Obcego", dwa "Terminatory" i świetną komedię sensacyjną "Prawdziwe kłamstwa". Chyba każdy się zgodzi, że Cameron to obok Spielberga mistrz wysokiego budżetu i rozrywki.

"Terminator 2: Dzień sądu", który moim zdaniem jest jego najlepszym filmem, ma do przekazania znacznie więcej, niż się wydaje. Większość pochlebnych opinii na temat filmu dotyczy efektów specjalnych oraz innych smaczków technicznych. Ale nie to jest w tym filmie najważniejsze, znajdziemy w nim bowiem motyw apokalipsy, zagłady ludzkości. Na przykładzie snów Sary Connor (Linda Hamilton) oraz T-1000 obrazuje słynny cytat: "Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz". Oprócz tego "Terminator" pokazuje, jak niebezpieczny jest wpływ rozwoju technologii na człowieka. To samo próbował przekazać David Cronenberg w swojej "Musze" czy też "Crash", ale to wizja Camerona jest podana w lepszej i przyjemniejszej formie niż obrazy Kanadyjczyka. 

Jeśli kiedyś Cameron zrobi film bez świetnych zdjęć i montażu, to na pewno będzie to symbolizowało powolne staczanie się reżysera na coraz niższy poziom. Każdy film tego Pana to kwiaty dla oczu. Możemy się zachwycać wysokim poziomem efektów wizualnych, dźwiękowych czy też genialnym montażem. To, że "Terminator 2: Dzień sądu" w ostatnich czasach usunął się w cień ckliwego "Avatara", świadczy tylko o tym, że komercja z dnia na dzień coraz bardziej ogarnia świat. "Avatar" przebija już nawet "Titanica", który jak dotąd był niepokonany wśród "wielkich". Cóż, taka kolej rzeczy.  
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powstały w 1984 roku "Terminator" stał się niespodziewanym przebojem. O sequelu mówiło się zaraz po... czytaj więcej
Gdy w 1984 roku James Cameron nakręcił pierwszego "Terminatora", nikt łącznie z nim samym nie liczył na... czytaj więcej
Zwykło się mawiać, że kontynuacja przeboju nigdy nie dorówna pierwowzorowi. W dużej mierze to prawda,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones