Recenzja filmu

Transformers: Wiek zagłady (2014)
Michael Bay
Elżbieta Kopocińska
Mark Wahlberg
Stanley Tucci

Nowy start serii

Na nowy film z serii "Transformers" czekałem już od dłuższego czasu. Zgodnie z przyjętą przeze mnie taktyką, nie oglądałem żadnych zwiastunów ani też nie zapoznawałem się z żadnymi newsami na
Na nowy film z serii "Transformers" czekałem już od dłuższego czasu. Zgodnie z przyjętą przeze mnie taktyką, nie oglądałem żadnych zwiastunów ani też nie zapoznawałem się z żadnymi newsami na temat filmu. Wolałem postawić na moje własne oczekiwania, które nie byłyby nadmiernie rozbudzane przez trailery (taka w sumie jest przecież ich funkcja). I szczerze mówiąc, nie zawiodłem się.

Historia rozgrywa się 5 lat po bitwie o Chicago zaprezentowanej w części trzeciej. Rząd USA doszedł do wniosku, że los ludzkości nie powinien zależeć od obcych. Zerwał więc sojusz z Autobotami i przystąpił do likwidacji wszystkich transformerów, zarówno Autobotów, jak i Deceptikonów. Tymczasem, na małej farmie w Teksasie prowadzi swój warsztat Cade Yeager (Mark Wahlberg). Samotny ojciec 17-letniej Tessy (Nicola Peltz) ledwie wiąże koniec z koniec, chcąc zapewnić córce miejsce w college'u, gdy ta zda maturę. Pewnego dnia, podczas przeczesywania starego kina w poszukiwaniu zabytkowych projektorów do sprzedania natrafia na przerdzewiałą ciężarówkę, podziurawioną jak sito pociskami różnego kalibru. Mając nadzieję na spieniężenie części zamiennych z wraku, zabiera ją ze sobą do domu. Nie spodziewa się, że to nie jest zwyczajna ciężarówka...

Tak przedstawia się zarys fabularny filmu. Znajdzie się tu sporo utartych schematów (samotny ojciec i buntująca się córka, tatusiek robi, co może, by zarobić, ale niezbyt mu to wychodzi, itd.) oraz sporo nielogiczności. Ale ogólnie rzecz biorąc, jest dość ciekawie. Na plus fabuły można by zaliczyć fakt, że absurdy fabularne nie były (przynajmniej dla mnie) tak rażące jak w "trójce". Tutaj luki pojawiły się dopiero po seansie, w wyniku spokojnych przemyśleń, w trzeciej części natomiast były widoczne już w trakcie seansu.

Ludzcy aktorzy poradzili sobie całkiem dobrze. Wahlberg dobrze poradził sobie z postacią Cade'a. Jego bohater ma charakter, bywa zagubiony. Pozytywem jest też fakt, iż Cade jest bardzo aktywny na polu walki, praktycznie na równi z Autobotami radzi sobie z wrogami (co jednak jest miejscami bardzo naciągane). Można powiedzieć, iż jest całkowitym przeciwieństwem Forda Brody'ego (Aaron Taylor-Johnson) z "Godzilli". Nicola Peltz niezgorzej przedstawiła Tessę, aczkolwiek były kwestie nieco sztuczne i mniej udane. Owszem, jest piękną dziewczyną, dlatego co nieco musiało być zaakcentowane, ale nie w takim stopniu co u Megan Fox. Tessa jest trochę typem "damy w opałach", którą tatuś musi ratować, choć miała kilka swoich momentów. Nierówno wypadł Jack Reynor, grający Shane'a, chłopaka Tessy. Miał kilka zabawnych momentów i tekstów, ale mógł by być o wiele lepiej napisany. Kelsey Grammer oraz Titus Welliver jako czarne charaktery poradzili sobie dość dobrze. Stanley Tucci zaś po raz kolejny udowadnia, że jest "mistrzem drugiego planu". Pozostali członkowie obsady nie stworzyli postaci godnych zapamiętania.

Z kolei aktorzy podkładający głoś transformerom odwalili kawał dobrej roboty. Świetny jak zawsze, weteran serii, Peter Cullen (Optimus Prime), John Goodman (Hound), Ken Watanabe (Drift), Frank Welker (Galvatron) czy Mark Ryan (Lockdown). Można też od razu wspomnieć o designie transformerów. Od "Zemsty Upadłych" projekty były coraz bardziej przesadzone, ta tendencja jest widoczna także w "Wieku Zagłady". Hound z brodą(!), cygarem(!) w ustach(!) oraz wielkim brzuszyskiem(!) wyglądający i gadający niczym weteran z Wietnamu(!). Drift wyglądający jak samuraj i nawet głoszący samurajskie mądrości, również robi kiepskie wrażenie. Można by to spróbować wytłumaczyć to asymilacją Autobotów z mieszkańcami Ziemi, przejęciem pewnych wzorców. Ale wciąż wygląda to bardzo dziwnie. Tylko Optimus i Bumblebee nie rażą wyglądem, podobnie Lockdown. Aczkolwiek trochę irytujące jest fakt, iż Bumblebee nadal(!) ma uszkodzony moduł głosu i musi posiłkować się radiem (co de facto prowadzi do kilku zabawnych sytuacji). Bardzo fajny jest design transformerów, które pojawiają się w końcówce filmu.

Co do efektów specjalnych - są po prostu niesamowite. Technologia 3D jest wprawdzie widoczna na początku filmu, ale z czasem, gdy wzrok się przyzwyczai, po prostu gdzieś ginie. No i to, z powodu czego Michael Bay stał się obiektem licznych żartów - wybuchy, wybuchy i jeszcze raz wybuchy.

Muzyka również jest mocną stroną obrazu, choć czasami ginie w natłoku akcji. Steve Jablonsky bardzo dobrze napisał ścieżkę dźwiękową. Jeśli zaś chodzi o przewodni motyw muzyczny filmu, Linkin Park został bardzo godnie zastąpiony przez Imagine Dragons i ich kawałkiem "Battle Cry".

Film jest długi, najdłuższy z serii - 160 min., ale przyjemnie długi. Film ma czas, by się rozkręcić, nie ma pośpiechu i pędzenia przed siebie. Fakt, że spora część filmu rozgrywa się w Chinach oraz sposób ich przedstawienia, sprawia, że "Wiek zagłady" przypomina trochę reklamę. Ale czy USA wcześniej nie miało reklam w postaci niezliczonej ilości filmów?

"Transformers: Wiek zagłady" zaskoczył mnie pozytywnie. Wiedziałem na co się piszę, kupując bilet, i to dostałem (może troszkę więcej). Owszem, film ma dość poważne niedociągnięcia, reżyser nie wywiązał się ze wszystkich obietnic, lecz nie zmienia to faktu, że bawiłem się bardzo dobrze. Liczę, że następne części dostarczą mi tyle samo pozytywnych wrażeń.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jednym z głównych praw mainstreamowego kina jest to, że w sequelu wszystkiego powinno być dwa razy więcej... czytaj więcej
Długo wyczekiwana, kolejna część serii "Transformers" trafiła wreszcie do kin. Po dwóch świetnych... czytaj więcej
Michael Bay nie potrafi dotrzymywać słowa. Po nakręcenia trzeciej części trylogii "Transformers" zarzekał... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones