Recenzja filmu

Troja (2004)
Wolfgang Petersen
Brad Pitt
Eric Bana

Wojna w imię miłości

<b>"Iliada"</b> i <b>"Odyseja"</b> to obok Biblii jedne z najważniejszych i najbardziej znaczących dzieł literackich w historii ludzkości. Bohaterowie Homera, podobnie jak bohaterowie Biblii,
"Iliada" i "Odyseja" to obok Biblii jedne z najważniejszych i najbardziej znaczących dzieł literackich w historii ludzkości. Bohaterowie Homera, podobnie jak bohaterowie Biblii, dawno już opuścili karty książek, a ich losy i czyny są jednym z fundamentów naszej kultury. Wszystkimi z wymienionych dzieł kino interesowało się niemalże od początku swojego istnienia. Już w 1905 roku powstała pierwsza ekranizacja fragmentu "Odysei" w reżyserii Georgesa Meliesa pt. "L' Île de Calypso: Ulysse et le géant Polypheme". Od tego czasu do tematu powracano po wielokroć. Ostatnim filmowcem, który postanowił zmierzyć się z twórczością Homera jest niemiecki reżyser Wolfgang Petersen, którego "Troja" właśnie wchodzi na nasze ekrany. Twórcy obrazu w wielu wywiadach podkreślają, że swój film oparli na "Iliadzie" Homera. Moim zdaniem jest to stwierdzenie mocno przesadzone. "Troja" to bowiem co najwyżej bardzo luźna adaptacja starożytnego dzieła, w wielu miejscach zupełnie zmieniona i opowiedziana w taki sposób, aby zainteresować współczesnego widza. Jak wszyscy wiemy wojna trojańska wybuchła z powodu Heleny, najpiękniejszej kobiety świata i żony króla Menelaosa, którą książę Parys - syn króla Priama, uprowadził do Troi. Rozwścieczony Menelaos chcąc zemścić się na uwodzicielu, wspólnie ze swoim bratem, Agamenonem, zbiera największą armię, jaką znał współczesny świat i wyrusza pod mury Troi. W jego armii znaleźli się między innymi Odyseusz, król Itaki i Achilles, syn króla Peleusa i bogini morskiej Tetydy - największy wojownik wszech czasów, który na wojnę wyruszył z nadzieją, że jego męstwo na polu bitwy przyniesie mu nieśmiertelną sławę. Co było dalej nie ma sensu streszczać. Każdy z nas obowiązkowo w szkole zetknął się z "Iliadą" oraz mitami greckimi i wie, w jaki sposób ostatecznie zdobyto miasto, kto przeżył, a kto zginął. David Benioff, autor scenariusza "Troi" dość wiernie trzyma się opisanych przez Homera wydarzeń, choć w wielu miejscach pozwolił sobie na poważne odstępstwa od fabuły "Iliady". W filmie będziemy zatem świadkami takich wydarzeń jak pojedynek Achillesa i Hektora, konflikt Achillesa z Agamemnonem o brankę Bryzeidę, potajemna wyprawa króla Priama do obozu Achajów po zwłoki syna oraz oczywiście wprowadzenie za mury miasta drewnianego konia. Z drugiej jednak strony w obrazie nie uświadczymy greckich bogów, którzy w "Iliadzie" byli, obok ludzi, równoprawnymi bohaterami opowieści w znaczny sposób wpływającymi na rozwój wypadków (gdyby nie ingerencja Ateny nie wiadomo, jak zakończyłaby się walka Achillesa z Hektorem, ani czy Achajowie w ogóle wybudowaliby drewnianego konia). Ponadto dziesięcioletnią wojnę trojańską na ekranie skrócono do zaledwie kilku dni, co moim zdaniem nie było decyzją najszczęśliwszą, ponieważ "Iliada" opisuje ostatni już etap zmagań dwóch armii, z których żadnej przez długie lata nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Skoro już jesteśmy przy scenariuszu muszę wypomnieć Benioffowi również nadęte i pompatyczne dialogi. Zajmujące sporą część projekcji dyskusje o miłości do ojczyzny, poświęceniu i honorze może nie rażą, ale na dłuższą metę są nieco irytujące. Trzeba jednak przyznać, że Benioff dość zręcznie poradził sobie z adaptacją liczącego sobie już ponad 3000 lat poematu. Nie poszedł w ślady Homera i nie uczynił Achillesa centralą postacią historii, ale jej ciężar rozłożył równomiernie na kilku bohaterów. Równie ważni jak Achilles są Hektor, Parys, Priam i Agamemnon. Ponadto Benioff nie przedstawił wojny trojańskiej jednostronnie, nie opowiedział się po żadnej ze stron. Zarówno Achajowie jak i Trojanie mają swoje racje, jak również popełniają błędy. Obsada, jaką Wolfgang Petersen skompletował w swoim filmie jest imponująca. Obok jednego z najpopularniejszych gwiazdorów Hollywood, Brada Pitta na ekranie pojawiają się Eric Bana, Orlando Bloom, Sean Bean, Brain Cox i siedmiokrotnie nominowany do Oscara Peter O'Toole. Jednak mimo udziału wielu znanych aktorów, "Troja" nie obfituje niestety w wybitne kreacje. Poza naprawdę doskonałymi Erikiem Baną (Hektor) i Peterem O'Toole (Priam) reszta aktorów gra bardzo różnie. Brad Pitt jest bardzo dobry w roli Achillesa, choć pozostaje w cieniu wymienionych przed chwilą artystów. Jednocześnie po sześciu miesiącach treningu faktycznie ma wygląd greckiego herosa. Rozczarował mnie natomiast Orlando Bloom, który jako Parys jest oczywiście piękny, aż do przesady, ale jednocześnie mdły i w sumie mało przekonujący. Trzeba jednak zaznaczyć, że sam scenariusz nie stwarzał mu zbyt wielkiego pola do popisu. Będąc w kinie zwróćcie uwagę również na Seana Beana w roli Odyseusza. Jeśli w Hollywood zdecydują się nakręcić kontynuację "Iliady", to mam nadzieję, że właśnie on zagra "tytułową" rolę. Od strony technicznej "Troja" prezentuje się bardzo dobrze. Wspaniałe zdjęcia Rogera Pratta (nominacja do Oscara za "Koniec romansu") cieszą oko a imponująca scenografia Nigela Phelpsa - choć nie do końca zgodna z realiami czasów, o których opowiada film - autentycznie wprawia w zachwyt. Nie zachwyca jednak reżyseria. Słysząc już głosy protestów oburzonych czytelników spieszę już z wyjaśnieniem. Nie mam na myśli tego, że Petersen dał plamę i zrobił film bez polotu, nudny i pełen błędów warsztatowych. Nic bardziej mylnego. Mamy do czynienia z hollywoodzką superprodukcją, na której realizację przeznaczono 175 milionów dolarów, zatem o żadnej niekompetencji nie może być mowy, chcę tylko powiedzieć, że "Troja" nie zaskoczy nas niczym nowym. Kilka lat temu "Gladiator" zachwycił i zafascynował nas antycznym światem i jego bohaterami. Nieco później Peter Jackson w swojej trylogii "Władca Pierścieni" przedstawił nam najwspanialsze sceny batalistyczne jakie widziało kino. Petersenowi zwyczajnie nie udało się ich pobić. Oglądając "Troję" nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że wszystko to gdzieś już widziałem i do tego w lepszym wykonaniu. Za mało jest w tym obrazie takich fragmentów, jak pojedynek Achillesa z Hektorem, czy szturm Myrmidonów na świątynię Apolla - wspaniale sfilmowanych i zachwycających choreografią walk. "Troja" to dobry film, sprawnie wyreżyserowany, z niezłymi kreacjami aktorskimi, wspaniałymi zdjęciami i olśniewającą scenografią. Nie jest to jednak arcydzieło a "jedynie" wzorcowy przykład solidnej hollywoodzkiej produkcji, która może nie przejdzie do historii kina, ale na pewno odniesie sukces komercyjny (w Polsce film wchodzi do kin na rekordowej liczbie 155 kopii). Mnie prawie trzy godziny w kinie przeleciały bardzo szybko i nie mogę powiedzieć, żeby się nudził. Warto się wybrać do kina, a nie kombinować i szukać jakiegoś divxa w sieci. Takie filmy jak "Troja" najlepiej prezentują się na dużym ekranie i w kinie z dobrym nagłośnieniem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film Wolfganga Petersena powstał na podstawie "Iliady" Homera, co wyraźnie zaznaczone jest w napisach... czytaj więcej
Nie miałam zamiaru wybrać się na "Troję" do kina. Wydarzyło się to przez zupełny przypadek. A jednak...... czytaj więcej
Tematy literatury antycznej, wydarzenia historyczne od lat inspirują twórców filmowych. Na duży ekran są... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones