Recenzja wyd. DVD filmu

Ręka, noga, mózg na boisku

Film – niepozbawiony zalet, niewolny od wad – szczególną uwagę zwraca na talent swojego scenarzysty.
Choć trywialne i upraszczające, określenie "dead teenager movie"bywa też bardzo stosowne."Varsity Blood", debiut fabularny Jake'a Helgrena – scenarzysty teen slashera"Bloody Homecoming", to ballada o nastoletniej śmierci. I niewiele poza tym.

"Varsity Blood" i"Bloody Homecoming"są w zasadzie organizmami symbiotycznymi, współżyjącymi w ścisłej komitywie. Nie da się obejrzeć jednego z tych filmów i nie usłyszeć o pozostałym – oba są efektem pracy tej samej ekipy realizacyjnej, oba opierają się na zamysłach, którym przyświeca wspólny cel: hołdowanie kinu grozy lat 80. i 90. Bohaterami pierwszego pełnego metrażu w reżyserii Helgrena są członkowie szkolnej drużyny sportowej, gnębieni mrocznym sekretem oraz terroryzowani przez zamaskowanego maniaka. Brzmi znajomo?

Jeśliby spośród wymienionych tytułów wymienić ten, któremu symbioza szkodzi, byłby to"Bloody Homecoming"."Varsity Blood"jest do swojego starszego krewniaka bardzo podobny, lecz stanowi jego usprawnienie. Technicznie obraz prezentuje się solidnie; wyłączną warsztatową ujmą projektu jest kiepska instalacja oświetleniowa. Efekty gore, w tym makabryczne rekwizyty i ociekający farbą make-up, zaspokoją chore potrzeby każdego fana krwawych łaźni. Ręka, noga, mózg na ścianie – wszystko to znalazło się na planie filmowym lub po nim spłynęło. Bazująca na instrumentach strunowych ścieżka dźwiękowa filmu wyraża tęsknotę za przedwcześnie emerytowanym Jasonem Voorheesem, a pełne napięcia sceny wyczerpujących pościgów zabójcy za roztrzęsionymi dziewojami wiodą ku nostalgicznym wspominkom. Nie jest tajemnicą, że"Varsity Blood"to rip-off"Obozu cheerleaderek"czy poszczególnych sequeli"Piątku, trzynastego".

Film Helgrena nie pozostał wolny od okowów ułomności. Ambitny prolog, zapowiadający kapitalny wręcz slasher, ustąpił miejsca lenistwu, na które pozwolił sobie reżyser. "Varsity..."to horror przegadany, niekiedy dłużyznami i słowną biegunką odwracający uwagę od uśpionej akcji. Miernie sprawują się również zgromadzeni na planie aktorzy, choć feler ten to – jak by nie patrzeć – część zabawy niskobudżetowym horrorem.

Oceną adekwatną dla"Varsity Blood"jest pięć i pół punktu na dziesięć możliwych. Film – prosty, niepozbawiony zalet, niewolny od wad – szczególną uwagę zwraca na talent swojego scenarzysty. Jake Helgren to nazwisko, które warto mieć na oku.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones